Radzyń Podlaski - Nasze miasto z dobrej strony! Mamy 21 grudnia 2024 imieniny: Jan, Honorata, Tomasz

03.08.2010 - Radzyń Podlaski - Przytoczno

Mariusz Szczygieł   
środa, 04 sierpnia 2010 00:08

W drodze do Przytoczna36 kilometrów pokonali nasi pielgrzymi w drodze do Przytoczna, gdzie spędzili pierwszą noc na trasie.

Pojawiły się pierwsze bąble na nogach, pierwsze zakwasy, ale... nikt nie rezygnuje, a nawet dochodzą nowi! Opowiedział nam o tym przewodnik radzyńskiej grupy- ksiądz Mariusz Baran. Posłuchajcie:

 

{play}http://iledzisiaj.za.pl/1-dzien-przewodnik.mp3{/play}

 

Zapraszamy wszystkich odprowadzających radzyńską grupę do nadsyłania zdjęć z pierwszego etapu. Zamieścimy je na naszej stronie, opatrując Waszym imieniem i nazwiskiem. Czekamy także na relacje z trasy bezpośrednio od uczestników pielgrzymki- nasz numer 69 29 29 499 czeka na mmsy i smsy z informacjami z drogi.

 

{xtypo_info}Tak było w zeszłym roku... (kliknij){/xtypo_info}

 

Konferencja I - Bóg jest miłością

Jednym z najpiękniejszych imion Boga jest miłość. Ona przynależy do istoty Boga, który jest wspólnotą miłujących się Osób. Miłość stanowi zasadnicze odniesienie Boga do swego stworzenia. Objawia się na różny sposób w relacjach Boga z człowiekiem i światem. Ma moc stwórczą, odradzającą, przemieniająca człowieka.

Zatrzymajmy się nad tajemnicą Bożej miłości, pamiętając, że z powodu jej ogromu i naszej małości, nie będziemy w stanie jej zgłębić. Obyśmy – jak życzy nam tego św. Paweł – „w miłości wykorzenieni i ugruntowani,  wraz ze wszystkimi świętymi zdołali ogarnąć duchem, czym jest Szerokość, Długość, Wysokość i Głębokość, i poznać miłość Chrystusa, przewyższającą wszelką wiedzę, abyście zostali napełnieni całą Pełnią Bożą" (Ef 3,17–19).

 

Co to znaczy kochać?

Św. Jan Apostoł zostawił nam lakoniczną definicję Pana Boga w swoim Liście. Napisał: „Bóg jest miłością" (1 J 4,8; zob. także 4,16). „Zwróćmy uwagę: nie jest to po prostu stwierdzenie, że «Bóg kocha», ani tym bardziej, że «miłość jest Bogiem»! Innymi słowy, Jan nie ogranicza się do opisu działania Bożego, ale dociera do samych jego korzeni. Ponadto, nie zamierza opisać jakiegoś Boskiego przymiotu – ogólnej, być może bezosobowej miłości. Nie dochodzi do Boga wychodząc od miłości, ale skupia się bezpośrednio na Bogu, by określić Jego naturę przez nieskończony wymiar miłości. Jan chce przez to powiedzieć, że zasadniczą cechą wewnętrznego życia Boga jest miłość, a więc działanie Boga rodzi się z miłości i przepojone jest miłością: wszystko, co Bóg czyni, czyni powodowany miłością i z miłością, nawet jeśli nie zawsze możemy od razu pojąć, że to jest miłość, prawdziwa miłość"1. Nie wiemy, czy chrześcijanom współczesnym św. Janowi, wychowanym na Słowie Bożym, ale żyjącym wśród pogan, było łatwo zrozumieć znaczenie tego stwierdzenia. Co to znaczy, że Bóg kocha? Jaki charakter ma miłość Boża? Czy można to pojęcie wypełnić jakąś konkretną treścią?

Stawiamy te pytania, ponieważ mamy poważne trudności ze zdefiniowaniem słowa „miłość". Jest to jedno z tych słów, którymi wszyscy się posługują, ale które są niezwykle trudne do zdefiniowania, jasnego określenia i to nie tylko ze względu na deformacje, jakich dopuszczają się ludzie posługujący się tym słowem. „Termin «miłość» stał się dziś jednym ze słów najczęściej używanych i także nadużywanych, którym nadajemy znaczenia zupełnie różne"2. To sprawia, że łatwo o nieporozumienia. Słowo «kocham», wypowiadane przez jednego człowieka, może oznaczać zupełnie co innego w uszach tego, kto je słyszy. Wieloznaczność, jak łatwo się przekonać, jest źródłem bardzo bolesnych nieporozumień.

Starożytni Grecy posługiwali się wieloma określeniami miłości, które precyzowały jej przedmiot. Do najbardziej rozpowszechnionych należały: eros – miłość pomiędzy kobietą i mężczyzną, która niejako sama się im narzucała, brała w swe posiadanie; philia – miłość przyjaźni, której przykładem jest relacja Jezusa do Apostołów; oraz agape – uprzywilejowana w Nowym Testamencie miłość braterska. Agape to miłość, która jest troską o bliźniego, pragnieniem jego dobra, gotowością stawania się darem dla niego. Jest szukaniem szczęścia osoby ukochanej, nawet kosztem własnych wyrzeczeń. To miłość oparta na wierze, szlachetna i czysta w intencjach, wyrażająca się w bezinteresownym „byciu dla".

Mówi się zatem o miłości jako wszechwładnym uczuciu (eros), które potrafi opanować całkowicie człowieka. Miłość jest czymś na kształt „słodkiego szaleństwa". W tym znaczeniu stanowi jedno z najsilniejszych pragnień człowieka, opiewanych w literaturze i malarstwie, wypełniających fabułę filmów i przedstawień teatralnych. Miłość erotyczna jest zdominowana przez pożądanie cielesne. Furorę w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia wśród zbuntowanej młodzieży zrobiło powiedzenie „make love" – „uprawiać miłość", będące synonimem „uprawiania seksu". Wielu osobom miłość kojarzy się z silnymi doznaniami erotycznymi, magnetycznym przyciąganiem ciał, atrakcyjnością seksualną, której trudno się oprzeć rozumowi. Jest wtedy postrzegana jako przemożna fascynacja ciałem innej osoby. Wtedy «kochać» znaczy – pragnąć zbliżenia seksualnego, zrealizować pragnienie cielesnego zjednoczenia z kimś, kogo postrzega się jako źródło przyjemności cielesnej. Miłość ta ma charakter posesywny: pragnie zatrzymać dla siebie przedmiot pożądania, cieszyć się tym, co może od niego otrzymać. To miłość skupiona przede wszystkim na tym, czym obdarza kochana osoba.

Mówi się także o miłości jako wzniosłym uczuciu, skierowanym do Ojczyzny, idei, najbliższych osób. Miłość polega wtedy na pragnieniu dobra dla osoby kochanej. Tak rozumiana miłość angażuje rozum i wolę, nie tylko uczucia człowieka. Cały człowiek oddaje się temu, kogo lub co kocha. Miłość oznacza wtedy wysiłek intelektu i woli, rozumu i uczuć na rzecz uszczęśliwienia osoby kochanej. Charakteryzuje się przestawieniem akcentów: człowiek, który kocha, stawia siebie na drugim planie. Na pierwszym zaś umieszcza przedmiot miłości, który w ten sposób staje się najważniejszy i podporządkowuje całkowicie osobę kochającą temu, co kocha. W praktyce oznacza to gotowość poświęcenia się bezwarunkowego Ojczyźnie, rodzinie, sprawie politycznej lub społecznej. Miłość angażuje. To, co człowiek uznaje za najważniejszy przedmiot miłości, porządkuje całe jego życie i wyznacza hierarchię życiowych wartości.
Także Bóg może być przedmiotem ludzkiej miłości. Wyraża się ona w tym, że człowiek wierzący uznaje Pana Boga za kogoś najważniejszego w swym życiu, za Osobę najgodniejszą czci i oddania. Miłość do Boga angażuje umysł człowieka, który pragnie poznać Boga. Angażuje również wolę człowieka, która dąży do całkowitego zjednoczenia się z wolą Bożą. Kochać Boga – oznacza poznać Go, wybrać za jedyny i najważniejszy przedmiot swej miłości oraz okazać Mu posłuszeństwo wiary poprzez wierne pełnienie woli Bożej.

Można kochać innego człowieka, ideę, Boga... Niektórzy nawet sądzą, że można kochać zwierzęta i rośliny. W zależności od przedmiotu miłości, jak widzieliśmy, słowo nabiera różnych znaczeń. Miłość w ostatecznym obrachunku znaczyłaby jakieś specjalne odniesienie człowieka – jego serca, umysłu i woli – do tego, co kocha. Czyniłaby przedmiot miłości nieobojętnym człowiekowi, wyjątkowym, jedynym. Oznaczałaby, że człowiek widzi w tym, co kocha, jakąś nadrzędną wartość, którą wynosi ponad inne wartości. Uznaje za największą. W miłości mielibyśmy zawsze element wybrania i wyniesienia tego, co kochamy. Podporządkowania i gotowości wyboru drugiego planu, byleby uczynić miejsce temu, co jest ukochane. Miłość czyni mniej ważnym kochającego.

Bóg kocha

A czy Bóg może kochać? To pytanie musimy postawić z ogromną ostrożnością, aby nie ulec pokusie antropomorfizacji Boga, przypisywania Mu pasji i namiętności ludzkich. Jaką treść zawierają stwierdzenia „Boża miłość", „Bóg kocha"? Co tak naprawdę znaczy janowe stwierdzenie: „Bóg jest miłością"?

Aby odpowiedzieć na te pytania, winniśmy najpierw zauważyć zasadniczą różnicę pomiędzy biblijnym obrazem Jedynego i prawdziwego Boga, a bóstwami pogańskimi, znanymi nam z kultur starożytnych. Chodzi o zasadniczą różnicę w odniesieniu Boga i bóstw do świata stworzonego. Biblia mówiąc o Bogu Jahwe posługuje się rewolucyjnym wręcz obrazem Boga, który zasadniczo różni się od koncepcji bóstw pogańskich.

Jahwe jest Bogiem żywym i prawdziwym. Tylko On istnieje jako stwórca nieba i ziemi. „On sam, jest autorem całej rzeczywistości; pochodzi ona z potęgi Jego stwórczego Słowa. To oznacza, że to Jego stworzenie jest Mu drogie dlatego właśnie, że przez Niego było chciane, przez Niego «uczynione». W ten sposób pojawia się teraz drugi ważny element: ten Bóg kocha człowieka. Boża moc, którą Arystoteles, u szczytu filozofii greckiej, starał się uchwycić swą myślą przez refleksję, jest dla każdego bytu przedmiotem pożądania i miłości – jako rzeczywistość kochana. To bóstwo porusza świat, ale ono samo nie potrzebuje niczego i nie kocha, a jedynie jest kochane. Natomiast Bóg jedyny, w którego wierzy Izrael, miłuje osobiście. Jego miłość ponadto jest miłością wybrania: spośród wszystkich ludów dokonuje wyboru Izraela i miłuje go – mając jednak na celu uzdrowienie w ten właśnie sposób całej ludzkości"3. Tak więc Bóg nie pozostaje obcy i obojętny wobec swego stworzenia. Nie tylko dał mu istnienie, nadał prawa nim rządzące, ale nieustannie podtrzymuje je w istnieniu. Troszczy się o nie.

Z kart Starego Testamentu opisujących historię Narodu Wybranego wyłania się obraz Boga całkowicie zaangażowanego po stronie swego umiłowanego ludu. Bóg nie tylko stworzył świat i człowieka, którego dopuścił do przyjaźni ze sobą. Pozwalał się poznać wchodząc w szczególną relację przyjaźni z patriarchami. Noe, Abraham, Izaak, Jakub mogli poznawać coraz bardziej łaskawość Boga dzięki doświadczeniu Jego obecności i łaskawości. Bóg sam wychodził im naprzeciw. Pozwalał zbliżyć się do siebie jako ten, któremu zależy na ich losie. W sposób szczególny Bóg objawił swą obecność i działanie w historii uwolnienia z niewoli egipskiej. Mojżesz przekonał się, jak bardzo Bogu zależy na wolności Izraelitów, skoro prowadził ich do Ziemi Obiecanej przez długie czterdzieści lat, karmiąc manną i pojąc wodą na pustyni, cierpliwie znosząc ich szemrania i niedowiarstwo. Bóg kształtował swój lud podczas tej wędrówki odsłaniając jednocześnie prawdę o sobie: jest Bogiem bliskim, a nie dalekim. „Bo któryż naród wielki ma bogów tak bliskich, jak Pan, Bóg nasz, ilekroć Go wzywamy?" – pytał zdumiony autor księgi Powtórzonego Prawa (4,7).

Miłość Boża do człowieka, obecna w historii Narodu Wybranego, jako profetyczna zapowiedź Jego miłości do całej ludzkości, manifestuje się szczególnie wyraźnie w momentach niewierności Izraela wobec swego Stwórcy i Zbawcy. Naród ten wielokrotnie łamał przymierze z Bogiem oddalając się od Niego, służąc obcym bożkom, okazując brak posłuszeństwa prawu moralnemu. Jednym z największych wykroczeń Izraela za czasów proroków były: niewierność Bogu i zaniedbywanie prawdziwego kultu. Jak skarżył się On przez proroka Izajasza: „ten lud zbliża się do Mnie tylko w słowach i sławi Mnie tylko wargami, podczas gdy serce jego jest z dala ode Mnie; (...) cześć jego jest dla Mnie tylko wyuczonym przez ludzi zwyczajem" (Iz 29,13).

Właśnie z tego okresu niewdzięczności i niewierności Bogu pochodzą najpiękniejsze Jego zapewnienia o miłości. Ustami proroków Ozeasza i Ezechiela Bóg przyrównywał siebie do Oblubieńca, a Izrael do niewiernej Oblubienicy. „Zwłaszcza Ozeasz ukazuje nam wymiar agape w miłości Boga do człowieka, który nieskończenie przewyższa aspekt darmowości. Izrael dopuścił się «cudzołóstwa», zerwał Przymierze; Bóg powinien był go osądzić i wyrzec się go. Ale w tym właśnie okazuje się, że Bóg jest Bogiem, a nie człowiekiem: «Jakże cię mogę porzucić, Efraimie, i jak opuścić ciebie, Izraelu?... Moje serce na to się wzdryga i rozpalają się moje wnętrzności. Nie chcę, aby wybuchnął płomień mego gniewu, i Efraima już więcej nie zniszczę, albowiem Bogiem jestem, nie człowiekiem; pośrodku ciebie jestem Ja – Święty» (Oz 11,8–9). Namiętna miłość Boga do swojego ludu – do człowieka – jest zarazem miłością, która przebacza. Jest ona tak wielka, że zwraca Boga przeciw Niemu samemu, Jego miłość przeciw Jego sprawiedliwości. Chrześcijanin widzi w tym już zarysowujące się misterium Krzyża: Bóg tak bardzo miłuje człowieka, że sam stawszy się człowiekiem, przyjmuje nawet jego śmierć i w ten sposób godzi sprawiedliwość z miłością"4.

Boża miłość, wyrażająca się w wybraniu i opiece, jest większa od grzechu bałwochwalstwa Izraela. Bóg nie przestał kochać swej Oblubienicy tylko dlatego, że okazała się występna i niewdzięczna. Boża miłość objawiła się wtedy w karaniu i nadziei. Dopuszczając na Izrael konsekwencje zerwanego przymierza, jednocześnie Bóg niejako stawał po jego stronie ze słowem nadziei i obietnicy odmiany losu. Nawet gdy karał, Bóg objawiał swe zatroskanie o lud. Był bowiem wierny sam sobie, miłości, słowu miłości, które wypowiedział i pragnął dotrzymać na zawsze i bez względu na czyny człowieka.
Podsumowując opis obrazu miłości Bożej, jaki wyłonił się z kart Starego Testamentu, możemy powiedzieć, że miłość ta przejawiła się jako pragnienie dobra i szczęścia ludu wybranego. Stała się ona zaangażowaniem Boga na rzecz narodu, jego wolności i pomyślności. Miłość Boża wyrażała się w przebaczeniu niewierności i zdrad, których ucieleśnieniem było bałwochwalstwo. Cechami tej miłości są: cierpliwość, łagodność, umiarkowanie w karaniu, miłosierdzie i łaskawość. To miłość, która nie zanika w obliczu zła, lecz przeciwnie – rozpala się jeszcze bardziej, by doprowadzić do pojednania i przebaczenia.

Bóg objawia miłość w Chrystusie

Pełnia prawdy o Bogu, który jest miłością, została nam objawiona w Nowym Testamencie. Objawienie Boże, jakie dokonało się definitywnie poprzez słowa i czyny Chrystusa, przyniosło prawdę o tym, że Bóg jest Trójcą kochających się Osób. „Dziś kontemplujemy Trójcę Przenajświętszą, w takim duchu, w jakim nam Ją ukazał Jezus. On nam objawił, że Bóg jest miłością «nie przez jedność osoby, lecz przez to, że Trójca ma jedną naturę» (Prefacja): jest Stwórcą i miłosiernym Ojcem; jest Jednorodzonym Synem, wcieloną wieczną Mądrością, dla nas umarł i zmartwychwstał; jest Duchem Świętym, który wszystko prowadzi, wszechświat i historię, do ostatecznego spełnienia. Trzy Osoby są jednym Bogiem, bo Bóg jest miłością, Syn jest miłością, Duch jest miłością, nieskończoną i wieczną. Nie żyje we wspaniałej samotności, lecz jest niewyczerpanym źródłem życia, które wciąż się daje i przekazuje. Możemy odczuć to w pewnej mierze, obserwując zarówno makrokosmos: naszą ziemię, planety, gwiazdy, galaktyki; jak też mikrokosmos: komórki, atomy, cząsteczki pierwsze. Wszystko, co istnieje, nosi w sobie w pewnym sensie «imię» Trójcy Przenajświętszej, ponieważ cały byt, aż po najmniejsze cząsteczki, opiera się na związkach, które odzwierciedlają relacyjność Boga, ukazują stwórczą miłość. Wszystko pochodzi z miłości, dąży do miłości, oczywiście w różnym stopniu świadomości i wolności. «O Panie, nasz Boże, jak przedziwne Twe imię po wszystkiej ziemi!» (Ps 8,2) – woła Psalmista. Mówiąc o «imieniu», Biblia wskazuje na samego Boga, na Jego najprawdziwszą tożsamość, która jaśnieje w całym stworzeniu, gdzie każda istota ze względu na sam fakt, że istnieje, i na to, z czego jest «utkana», podlega transcendentnej zasadzie, wiecznemu i nieskończonemu życiu, które się daje – jednym słowem: Miłości. «W Nim bowiem – powiedział św. Paweł na Areopagu w Atenach – żyjemy, poruszamy się i jesteśmy» (Dz 17,28). Najmocniejszy dowód na to, że jesteśmy stworzeni na obraz Trójcy Świętej, jest następujący: tylko miłość daje szczęście, bo żyjemy w związku; żyjemy, żeby kochać i żeby ktoś nas kochał. Posługując się obrazem zaczerpniętym z biologii, powiedzielibyśmy, że istota ludzka nosi w swoim «genomie» głęboki ślad Trójcy, Boga – Miłości"5.

Boża miłość ku ludziom objawiła się w Chrystusie. On stał się Słowem miłości, wypowiedzianym przez Ojca do zagubionej ludzkości. Mówi o tym sam Jezus w nocnej rozmowie z Nikodemem. „A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego" (J 3,14–18).

Kluczem do zrozumienia działania Bożego wobec człowieka jest przebaczająca miłość. Jezus w rozmowie z Nikodemem odwołał się do epizodu, jaki miał miejsce podczas wyjścia z Egiptu. Ponieważ Żydzi szemrali przeciwko Bogu i Mojżeszowi z powodu niewygód i trudności wędrówki przez pustynię, Bóg ukarał ich, zsyłając jadowite węże. Była to kara słuszna, ale nie wyniszczająca. Bóg wymierzył sprawiedliwość buntownikom, ale jednocześnie dał szansę ocalenia – nakazał sporządzić węża miedzianego i umieścić go wysoko ponad ich głowami. Mogli ocaleć. To charakterystyczny sposób działania Boga: nawet, gdy karze, nie pozbawia nadziei. Wskazuje drogi ocalenia.
Dlaczego? Ponieważ, jak czytamy u Ezechiela, Bogu nie zależy na śmierci grzesznika, lecz na jego nawróceniu i szczęściu. „Umrze tylko ta osoba, która grzeszy. Syn nie ponosi odpowiedzialności za winę swego ojca ani ojciec – za winę swego syna. Sprawiedliwość sprawiedliwego jemu zostanie przypisana, występek zaś występnego na niego spadnie. A jeśliby występny porzucił wszystkie swoje grzechy, które popełniał, a strzegł wszystkich Moich ustaw i postępowałby według prawa i sprawiedliwości, żyć będzie, a nie umrze: nie będą mu poczytane wszystkie grzechy, jakie popełnił, lecz będzie żył dzięki sprawiedliwości, z jaką postępował. Czyż tak bardzo mi zależy na śmierci występnego – wyrocznia Pana Boga – a nie raczej na tym, by się nawrócił i żył?" (Ez 18,20–23).

Bóg przepełniony miłością do człowieka posłał swego Syna na świat, aby uzdrowił go i wyzwolił od zła. Misją Chrystusa, zrodzoną z miłości Bożej, jest obdarowywanie nowym życiem. Celem Jego działania jest naprawa rzeczywistości skażonej grzechem i podniesienie człowieka ze stanu upadku – do stanu komunii z Ojcem. Miłość Ojca przejawia się w darze Syna, wraz którym Bóg ofiarował człowiekowi nowe możliwości, nową bytową jakość. Uczynił go kimś o wiele większym, niż stworzył. „Przychodząc na świat, Jezus obficie obdarzył ludzi darami dobroci, miłosierdzia i miłości. Apostoł Jan, wyrażając niejako uczucia ludzi wszystkich czasów, pisze: «Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi» (1 J 3,1). Ten, kto przystaje, by kontemplować bezbronnego Syna Bożego leżącego w żłóbku, nie może nie być zaskoczony tym wydarzeniem, które nam, ludziom, wydaje się niewiarygodne; nie może nie podzielać zdumienia i pokornej ufności Maryi Dziewicy, którą Bóg wybrał na Matkę Odkupiciela – właśnie ze względu na Jej pokorę. W Betlejemskim Dzieciątku każdy człowiek odkrywa, że Bóg kocha go bezinteresownie; w świetle Bożego Narodzenia staje się widoczna dla każdego z nas nieskończona dobroć Boga. W Jezusie Ojciec niebieski nawiązał z nami nową relację: uczynił nas «synami w swym Synu». Do medytowania nad tą właśnie rzeczywistością zachęca nas w tych dniach św. Jan głębokimi i bogatymi w treści słowami. Wysłuchaliśmy ich przed chwilą.

Umiłowany apostoł Pana podkreśla, że «rzeczywiście jesteśmy dziećmi» (por. 1 J 3,1). Nie jesteśmy tylko stworzeniami, ale dziećmi; w ten sposób Bóg jest nam bliski; przyciąga nas do siebie w momencie wcielenia, stając się jednym z nas. Rzeczywiście należymy zatem do rodziny, której Ojcem jest Bóg, bo Jezus, Jednorodzony Syn, przyszedł postawić swój namiot wśród nas – tym namiotem jest Jego ciało – aby zgromadzić wszystkie narody w jedną rodzinę, rodzinę Boga, która rzeczywiście uczestniczy w życiu Bożym; w jeden lud, jedną rodzinę. Przyszedł, aby objawić nam prawdziwe oblicze Ojca. I jeśli teraz wypowiadamy słowo «Bóg», to ze świadomością, że nie odnosi się ono już do rzeczywistości, którą znamy jedynie z daleka. Znamy oblicze Boga: jest to oblicze Syna, który przyszedł, by przybliżyć nam i ziemi rzeczywistość nieba. Św. Jan pisze: «W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował» (1 J 4,10). W Boże Narodzenie rozbrzmiewa w całym świecie proste i przejmujące orędzie: «Bóg nas kocha». «My miłujemy Boga – mówi św. Jan – ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował» (1 J 4,19)"6.

Zbawcza miłość Chrystusa

Miłość Boża w życiu i działaniu Chrystusa objawiła się na wiele sposobów. Przede wszystkim, jako wyzwalająca moc mądrości Jego Ewangelii. Chrystus przyniósł ludziom pełną prawdę o Bogu. Uwolnił ludzkie serca od lęku przed Ojcem, zastępując go synowską bojaźnią. Zniósł mnogość szczegółowych przepisów Prawa, wracając do tego, co istotne – przykazania miłości. W swoim nauczaniu Chrystus odsłaniał obraz Boga miłosiernego, przebaczającego, pełnego łagodności, gotowego pojednać się z grzesznikami.

Zwłaszcza w przypowieściach ewangelicznych, których wiele znajdujemy u św. Łukasza, odsłaniał obraz Boga, którego moc miłości odsłania się w przebaczeniu i pojednaniu. Bóg kocha i szuka człowieka. Jest jak dobry pasterz, który niepokoi się o los zagubionej owcy. Jest jak kobieta, której zagubił się drobny pieniążek i nie przestała go szukać, aż znalazła. Jest jak mądry i spokojny Ojciec, który umie czekać na powrót syna marnotrawnego.

Boża miłość ukonkretniała się w licznych sytuacjach, w których Jezus odpuszczał grzechy i wypędzał złe duchy. Spotkanie z człowiekiem sparaliżowanym jest typową manifestacją Bożej miłości, przebaczającej i obdarowującej nowym życiem. Jezus uzdrawiał chorych i pocieszał znękanych na duchu. Był blisko zasmuconych, dzieląc ich cierpienie. Prawdziwie spełniło się dzięki Niemu prorocze słowo, że Bóg stanie się «Emanuelem», to znaczy «Bogiem z nami» (zob. Iz 7,14).

Oblicze miłującego Ojca wyłania się nie tylko z nauk Chrystusa, ale także z czynów, którymi je potwierdzał. Zaświadcza Ewangelista: „Tak Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił Ewangelię królestwa i leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości. A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza" (Mt 9,35–36).

Jezus sam o sobie powiedział w synagodze w Nazarecie, że jest obiecanym Mesjaszem, który przyszedł objawić światu koniec gniewu Bożego i czas miłosierdzia. „Potem powrócił Jezus w mocy Ducha do Galilei, a wieść o Nim rozeszła się po całej okolicy. On zaś nauczał w ich synagogach, wysławiany przez wszystkich. Przyszedł również do Nazaretu, gdzie się wychował. W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Podano Mu księgę proroka Izajasza. Rozwinąwszy księgę, natrafił na miejsce, gdzie było napisane: «Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana». Zwinąwszy księgę, oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione. Począł więc mówić do nich: «Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli». A wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym wdzięku słowom, które płynęły z ust Jego" (Łk 4,14–22).

W sposób szczególnie wyraźny miłość Boża ukonkretniała się w solidarności Chrystusa z grzesznikami. Jezus czuł się lekarzem, którzy przyszedł przede wszystkim do chorych. Kiedy faryzeusze oskarżali Go o bratanie się z grzesznikami, Jezus wytłumaczył im, że „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: «Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary». Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników" (Mt 9,12–13).
Do ludzi słabych, zmęczonych, pozbawionych perspektyw lepszej przyszłości, skazanych na porażkę, obarczonych cierpieniem, Jezus kierował słowa otuchy i zachęcał: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie" (Mt 11,28–30).
Najczytelniejszym znakiem Bożej miłości wobec człowieka stał się krzyż Chrystusa i Jego ofiara z samego siebie. Chrześcijanie od samego początku widzieli w krzyżu Chrystusa ołtarz, na którym On sam złożył siebie, niczym niepokalanego baranka w ofierze za zbawienie świata. Jego śmierć miała miejsce o godzinie, w której zabijano w świątyni paschalnego baranka. Krew i woda wypłynęły z Jego przebytego włócznią boku, gdy krew baranków zmieszana z wodą spływała z boku świątyni. „Na rozlegające się we wszystkich częściach ziemi wołanie, spowodowane przez przelew krwi, Bóg odpowiada krwią swego Syna, który za nas oddał życie. Chrystus na zło odpowiedział nie złem, lecz dobrem, swoją nieskończoną miłością. Krew Chrystusa jest rękojmią wiernej miłości Boga do ludzkości. Patrząc na rany Ukrzyżowanego, każdy człowiek, nawet w warunkach największej nędzy moralnej, może powiedzieć: Bóg mnie nie opuścił, kocha mnie, oddał za mnie życie – i to pozwala mu odzyskać nadzieję"7.
Bóg przyjął ofiarę swego Syna, dokonaną w duchu całkowitego posłuszeństwa i miłości – i poprzez wskrzeszenie z martwych Chrystusa objawił Jego pojednawczą, uzdrowieńczą moc. Okazało się, że miłość Boża jest potężniejsza od śmierci.

Podsumowując:

Nie kocham Cię dlatego, mówi Bóg,
że jesteś kimś pięknym
mądrym
wiernym
masz dobre serce
starasz się pełnić Mą wolę
żyjesz uczciwie.

Nie dlatego Cię kocham, mówi Bóg,
Że tak wiele dla Mnie robisz:
oddałeś Mi swoje życie
zrezygnowałeś dla Mnie z tak wielu rzeczy
ofiarowałeś Mi swe serce.

Także Twoja pokora
Delikatność, pobożność, posłuszeństwo
nie skłaniają Mnie do kochania Ciebie

Wiesz dlaczego Cię kocham?
Dlatego, że jestem Miłością.

 

Zaloguj się, aby dodać komentarz. Nie masz jeszcze swojego konta? Zarejestruj się.

Pellet drzewny opaÅowy
Pellet drzewny opałowy
piątek, 20 grudnia 2024
noimage
Ciągnik
niedziela, 08 grudnia 2024