Przytoczno od Żyrzyna dzieli według Google Maps odegłość 24,8 km - pieszo. Google twierdzi, że trasę tę można pokonać w ciągu 5 godzin i 1 minuty :). Nasi pielgrzymi będą szli trochę dłużej, bo mają przystanki w Blizocinie, Sobieszynie, Baranowie i Żerdzi. Na pewno przydadzą się im, bo żar z nieba leje się znowu okrutnie na głowy. Internetowa mapa nie wie także, że w Baranowie trwa właśnie remont mostu, który należy ominąć. Spotkaliśmy się ostatni raz na trasie z radzyńskimi pątnikami. W Żyrzynie byliśmy tuż przed 19. Na przykościelnym parkingu zastaliśmy masę samochodów. Sobota! Ślub! "Brama"! Nasi pielgrzymi postanowili zatrzymać Parę Młodą na placu kościelnym do czasu, aż ta nie wykupi się jakimiś łakociami. Tak też się stało. Praliny otworzyły bramę kościoła i odświętnie przystrojona limuzyna dopiero wtedy mogła ruszyć na salę weselną. Poznaliśmy się już trochę z tegorocznymi uczestnikami pielgrzymki. W Żyrzynie witano nas uśmiechem i nie unikano aparatu, dlatego będziecie mogli zobaczyć naszych wędrowców przy różnych zajęciach oraz posłuchać ich szczerych wypowiedzi. Zobaczycie także jak bawili się przed Apelem Jasnogórskim, jak modlili się w trakcie Apelu oraz posłuchacie nagrania, które zarejestrowaliśmy w trakcie transmisji na żywo z 32. Pieszej Pilelgrzymki Podlaskiej. Byliśmy z naszą grupą do 22. Potem szybciutko przejechaliśmy do Osowna, gdzie fotografowaliśmy już zupełnie inne wydarzenia... {play}media/audio/120804-zyrzyn.mp3{/play} Wiara rodzi obowiązki Każdy, kto poważnie traktuje wiarę dostrzega w niej nie tylko dar Boży, ale i zadanie życiowe. Przygotowując się do przyjęcia sakramentu bierzmowania, kandydaci są pouczani, że mają wiarę poznawać, według niej żyć, strzec jej przed utratą oraz bronić wobec wrogów. Benedykt XVI podczas pielgrzymki do Polski w 2006 roku uczył: „Gdy powierzamy się żywemu Bogu, gdy z pokorą umysłu uciekamy się do Niego, przenika nas wewnętrzny strumień życia Bożego. Jak ważne jest, byśmy uwierzyli w moc wiary, w możliwość nawiązania dzięki niej bezpośredniej więzi z żywym Bogiem! I byśmy w sposób świadomy zadbali o rozwój naszej wiary, aby ona rzeczywiście przenikała wszystkie nasze postawy, myśli, działania i zamierzenia. Wiara jest obecna nie tylko w nastrojach i przeżyciach religijnych, ale przede wszystkim w myśleniu i działaniu, w codziennej pracy, w zmaganiu się ze sobą, wżyciu wspólnotowym i w apostolstwie, ponieważ sprawia ona, że nasze życie jest przeniknięte mocą samego Boga" . Rozważmy obowiązki chrześcijanina wobec wiary, pamiętając o tym, że w ich wypełnieniu pomaga nam Duch Święty udzielając obficie darów i łask. On sam pobudza nasze serca do gorliwości w życiu z wiary.
Wiarę poznawać i strzec przed utratą
Chrzest rozpoczyna życiową przygodę wiary. Jest sakramentem, który zakorzenia w człowieku łaskę wiary. To moment wyruszenia na szlak, który prowadzi ku Bogu, a nie moment dojścia na szczyt. Zadaniem każdego chrześcijanina jest pogłębianie swej wiary. Praca nad wiarą winna iść w dwóch kierunkach. Przede wszystkim należy zatroszczyć się o jej poznanie. Tak, jak człowiek dojrzewa intelektualnie, zdobywając i pogłębiając swą wiedzę o świecie, tak też winno być z wiedzą religijną. Aby być człowiekiem wierzącym nie potrzeba posiadać wykształcenia wyższego z teologii dogmatycznej, biblijnej czy też moralnej. Nie trzeba również być biegłym w znajomości Pisma Świętego, apologetyce czy kościelnych naukach społecznych. Ale to nie oznacza, że można być ignorantem religijnym. Konieczne trzeba posiadać pewien bagaż pojęć i informacji, jakieś minimum wiedzy religijnej, które pozwala człowiekowi na racjonalne opowiedzenie się za wiarą. Nie wystarczy wierzyć – trzeba jeszcze wiedzieć w kogo i co. Dawniejsze katechizmy określały minimum, które powinien znać katolik, zamykając je w „Głównych prawdach wiary". Aby być człowiekiem wierzącym wystarczyło, że wierny znał podstawy katechizmu, Pisma Świętego oraz zasad moralnych głoszonych przez Kościół. Misjonarze, którzy głosili Ewangelię naszym przodkom przygotowywali ludzi do chrztu ucząc ich pacierza, podstawowych zasad postępowania chrześcijańskiego i modlitw. Minimum wiedzy o Chrystusie wystarczało, by mogli przyjąć chrzest. Po nim trwał okres pogłębiania wiedzy religijnej. Uzupełnieniem wiedzy religijnej było doświadczenie wiary, wspierane przez środowisko rodzinne, obyczaje chrześcijańskie i obowiązujące normy społeczne. Gdy we wczesnym dzieciństwie przyjęliśmy chrzest św. nasi rodzice i chrzestni zobowiązali się do tego, że pomogą rozwijać się w nas łasce wiary. Przyrzekli, że będą dla nas jej nauczycielami i świadkami. To oni kształtowali w nas wyobrażenia religijne. Mówili o Bogu, ukazywali Jego przymioty. Oni uczyli nas modlitwy, prowadzili do kościoła na nabożeństwa. Bł. Jan Paweł II bardzo cenił sobie katechezę rodzinną. Pisał: „Działalność katechetyczna w rodzinie ma swój bardzo szczególny charakter, niczym w żaden sposób nie zastąpiony, a podkreślany bardzo słusznie przez Kościół, zwłaszcza przez Sobór Watykański II. To rodzicielskie wychowanie w wierze, które powinno się rozpocząć w zaraniu dzieciństwa, dokonuje się już, gdy członkowie każdej poszczególnej rodziny wspomagają się wzajemnie, by wzrastać w wierze przez swoje często milczące, ale wytrwałe świadectwo życia chrześcijańskiego, prowadzonego według Ewangelii wśród codziennych zajęć. Wychowanie to utrwala się jeszcze, jeśli z nadejściem wydarzeń rodzinnych, takich jak przyjmowanie sakramentów, obchód świąt liturgicznych, narodziny dziecka czy żałoba, dba się, aby wyjaśnić chrześcijański czy religijny sens tych wydarzeń. Ale trzeba iść dalej: rodzice chrześcijańscy niech się starają w życiu rodzinnym podejmować i prowadzić dalej formację, otrzymaną skądinąd w sposób metodyczny. Ma to często decydujący i trwały wpływ na dusze chłopców i dziewcząt, gdy tego rodzaju prawdy, dotyczące najważniejszych problemów wiary i życia chrześcijańskiego, są tak na nowo omawiane w atmosferze rodzinnej, przepojonej miłością i szacunkiem. Również samym rodzicom opłaci się trud z tej racji podjęty, bo w tak nawiązanym dialogu katechetycznym każdy bierze i daje. Tak więc katecheza rodzinna wyprzedza każdą inną formę katechezy, towarzyszy jej i poszerza ją. A ponadto tam, gdzie ustawy przeciwne religii utrudniają samo wychowanie w wierze, gdzie z powodu rozpowszechnionego niedowiarstwa lub panującego tzw. laicyzmu nie daje się faktycznie możliwości pełnego rozwoju religijności, tam ten „kościół domowy" pozostaje jedynym miejscem, gdzie dzieci i młodzież mogą pobierać prawdziwą katechezę" . Ważną rolę w zdobyciu wiedzy religijnej i formacji chrześcijańskiej pełni katecheza szkolna. Jest ona wielką – często niewykorzystaną – szansą Z biegiem lat dokonywał się proces wzrastania w wierze. Lekcje religii, kontakt ze wspólnotą parafialną, sprawiały, że poszerzał się pakiet posiadanej wiedzy. Jej głębszemu poznaniu służy przygotowanie do przyjęcia sakramentów świętych, zwłaszcza Eucharystii i bierzmowania. Zdobywanie wiedzy religijnej jest poważnym obowiązkiem moralnym chrześcijanina. Tak, jak nie wolno zaniedbywać rozwoju intelektualnego i fizycznego, gdyż odbywałoby się to kosztem osoby i jej rozwoju ludzkiego, tak też nie powinno się pomniejszać znaczenia troski o rozwój religijny, duchowy i moralny. Ceną poważnych zaniedbań w dziedzinie wiedzy religijnej jest karykaturalna i słaba wiara. Warto zatroszczyć się o swą wiedzę religijną. Mamy ku temu wiele możliwości. Dzisiaj nie stanowi problemu zdobycie egzemplarza Pisma Świętego, książek i czasopism religijnych, wysłuchanie interesującej katechezy w mediach katolickich. Istnieją kościelne fora internetowe. O tym, jak ważne jest pogłębianie wiedzy religijnej, świadczy historia nawrócenia Ilyasa Khana, Brytyjczyka, które dokonało się w 2009 roku. Khan jest bankierem, właścicielem drużyny piłkarskiej Stanley Accrington i przewodniczącym największej organizacji na świecie pomagającej osobom niepełnosprawnym Leonard Cheshire Disability. W rozmowie z Edwardem Pentanem, która ukazała się 30 maja 2012 roku na łamach tygodnika „National Catholic Register" opowiedział, jak dokonało się jego nawrócenie. „Myślę, że doszedłem do mojej wiary całkowicie świadomie. W wieku 18 i 19 lat byłem rozumnym młodym człowiekiem. Wtedy też odkryłem genialnego autora, jakim był Hans Urs von Balthazar. W Netherhall była biblioteka, w której zacząłem czytać o teologii. Tam natknąłem się na Orygenesa. Byłem w stanie też uczyć się i doceniać pracę św. Augustyna. Byłem więc bardzo świadomy, choć niepozbawiony obaw. Moi rodzice jeszcze żyli w tym czasie, a część mojej powściągliwości brała się z niechęci do zadawania im bólu. Nie wiem zupełnie jak bym opisał siebie w czasie, gdy ukończyłem studia, ale prawdopodobnie najbliższe określenie to „chrześcijanin ukrywający swoje przekonania". Co dało Ci w końcu odwagę? Poza Duchem Świętym? Połączenie dwóch rzeczy: większe zaufanie do własnego sumienia moralnego, oraz jeżeli występowało kiedyś odchodzenie od islamu lub przyciąganie do katolicyzmu, to było to z znacznej mierze przyciąganie do Chrystusa. Zmiana wiary nigdy nie była w mojej głowie rzeczą negatywną. Innym ważnym czynnikiem była moja regularna obecność, przez ponad dekadę przed moim formalnym przyjęciem wiary, w kościele Św. Józefa w Hongkongu. W wieku około 25 lat przeniosłem się do Azji i Hongkongu i to właśnie tam odkryłem moją bliskość z tradycyjnym katolicyzmem. Proste akty wiary takie jak rytuały, liturgie czy modlitwy kościelne były kamieniami milowymi. Czy w latach poprzedzających bycie przyjętym, miałeś rosnące poczucie, że wiara katolicka jest prawdziwa? Tak, choć to może nieco melodramatyczne. Na tym etapie mojego życia, kiedy to religia jest podstawą tego, co robię, bardzo ciężko jest odróżnić działania, które są lub nie są motywowane wiarą. Mam nadzieję, że wszystko, co robię w życiu jest motywowane i prowadzone przez wiarę. Jednak, aby odpowiedzieć na Twoje pytanie nieco w inny sposób: w wieku około 25 lat nigdy nie wątpiłem, że jestem chrześcijaninem, a moja droga do katolicyzmu, w przeciwieństwie do chrześcijaństwa, była bardzo szybka. Z perspektywy czasu, główna część tej podróży w rzeczywistości trwała 4 czy 5 lat i była oparta bardziej naukowo i intelektualnie. Muszę powiedzieć, że to właśnie von Balthazar mnie prowadził" . Wiele osób przeżywa kryzysy wiary, nie dlatego, że posiadają zbyt wielką wiedzę religijną, ale ponieważ im jej brakuje. Przykre wrażenie robią osoby, które zatroszczyły się o swój rozwój intelektualny w różnych dziedzinach, a w sprawach wiary pozostały na poziomie dziecka pięcio-sześcioletniego. Trudno się dziwić, że w ich wierze „coś nie gra", że mają wątpliwości i nie umieją na poważnie potraktować „Bozi". Tak, jak śmiesznym wydaje się ktoś, kto próbuje ubierać się w dziecięce ubranka, tak jest i z wiarą. Zbyt ciasne, „dziecinne" pojęcia nie wystarczają dorosłemu człowiekowi, by prawdziwie wierzył. Ignorancja religijna nie sprzyja rozwojowi wiary w Boga. Gorzej: rodzi demony i uprzedzenia. Zamyka umysł człowieka i paraliżuje wolę. Tam, gdzie nie ma wiedzy religijnej, łatwo zakorzenia się zabobon. Ignorancja religijna łatwo prowadzi do ulegania zachwytem różnymi religiami, do przyjmowania za prawdę absurdalnych przekonań, zabobonów i mitów. Nie dziwię się katolikom, którzy byli nimi z nazwy, a którzy w pewnym momencie zafascynowali się religiami Wschodu, weszli do sekt lub wspólnot neopogańskich, poszli za egzotycznymi „guru" głoszącymi najdziwaczniejsze poglądy o Bogu i świecie. Brak solidnej wiedzy, zakorzenienia w słowie Bożym i znajomości prawd wyznawanych w Kościele, sprawia, że stali się łatwym łupem samo posyłających się „proroków". Wiedza religijna, choć pomaga, nie wystarcza do zbawienia. Można spotkać ludzi, którzy posiadają dyplomy uniwersytecie z teologii, biegle znają Pismo Święte, historię Kościoła i głoszone przez niego zasady moralne, ale nie są chrześcijanami. Są specjalistami od wiary, lecz nie wierzą. Potrzebne jest doświadczenie religijne – życie wiarą. Jest to wiedza, która wierzący nabywa sercem, doświadczając bliskości Boga. Uczy się mądrości przebywając z Odwieczną Mądrością. Nie wystarczy zatem wiedzieć kim jest Bóg, znać Jego przymioty i umieć wymienić prawdy wiary. Trzeba otworzyć swe serce na Boga, pozwolić Duchowi Świętemu, by przekazywał duszy wiedzę Bożą. Temu służy otwarcie się na dar mądrości i roztropności. Musimy zadbać o praktyki religijne, by dzięki nim wzrastać w poznaniu Boga i Jego miłości. Wiary należy strzec przed utratą – to znaczy przede wszystkim unikać okazji do jej pomniejszenia. Nie wystawiać jej na niepotrzebne ciosy i na to, co może nią zachwiać. Dlatego ważną sprawą w życiu chrześcijanina jest przebywanie w środowisku, które sprzyja wierze. Jeśli ktoś przebywa wśród osób niewierzących, walczących z wiarą, propagujących postawy ateistyczne lub agnostyczne, będzie musiał włożyć więcej wysiłku i czujności w zachowanie wiary. Niewiara ma swoich gorliwych apostołów. Chętnie posłużą się zgorszeniem, szyderstwem, namową, podjudzaniem, aby zawstydzać nas i pozbawiać pewności wiary. Nie można narażać się na ryzykowne zachowania przeciwko wierze. Takim jest życie w grzechach ciężkich. Są one śmiertelnym wrogiem wiary. Wiele osób, które utraciło wiarę, zaświadcza, że dokonało się to nie na drodze spekulacji rozumowych, ale zaniedbań życia moralnego. Tam gdzie króluje grzech ciężki – nie ma miejsca na silną wiarę.
Wiarą żyć
Przyjmując chrzest zobowiązaliśmy się, że będziemy wiarą żyć na codzień. Co to znaczy? Oznacza to przede wszystkim ofiarowanie Bogu pierwszego i najważniejszego miejsca w życiu. W centrum uczuć, pragnień, dążeń, tęsknot, oczekiwań, nadziei i miłości człowieka wierzącego jest miejsce dla Boga. Chrystus uczył o tym, przypominając, że Boga należy kochać całym sercem i ze wszystkich sił (zob. Mt 22,37). Bóg domaga się wyłączności w miłości człowieka, ale nie jest to wyłączność, która zamyka go na miłość do innych. Przeciwnie: miłość do Boga uzdalnia do szczerej miłości. Daje wolność kochania bliźnich miłością, na jaką zasługują. Tak więc, tylko ten żyje wiarą, kto uznaje, że Bóg jest dla niego kimś najważniejszym. Dotyczy to wszystkich sytuacji życiowych, także chwil najtrudniejszych, naznaczonych cierpieniem, przegraną i beznadzieją. Wiara w Boga prowadzi do przyjęcia Jego sposobu myślenia i działania. Jest wejściem w logikę miłości, dobra i piękna, które w Bogu znajdują swój wzór i spełnienie. Wiara w Boga prowadzi do odpowiednich wyborów i postaw moralnych. Dlatego Bóg objawiając siebie narodowi Wybranemu jednocześnie podarował mu kodeks postępowania moralnego – Dekalog. Podobnie i Chrystus zostawił swoim uczniom ideał życia chrześcijańskiego w Kazaniu na Górze (zob. Mt 5,1 i nast.), podczas Ostatniej Wieczerzy – przykazanie miłości (zob. Mt 13,34). Prawe postępowanie powinno wyróżniać chrześcijan spośród innych ludzi. Pan Jezus chciał, aby Jego uczniowie byli solą ziemi i światłem świata (zob. Mt 5,13-14). Dlatego św. Paweł napominał wiernych w Efezie, by prowadzili życie godne uczniów Chrystusa. „Słyszeliście przecież o Nim i zostaliście pouczeni w Nim – zgodnie z prawdą, jaka jest w Jezusie, że – co się tyczy poprzedniego sposobu życia – trzeba porzucić dawnego człowieka, który ulega zepsuciu na skutek zwodniczych żądz, odnawiać się duchem w waszym myśleniu i przyoblec człowieka nowego, stworzonego według Boga, w sprawiedliwości i prawdziwej świętości. Dlatego odrzuciwszy kłamstwo: niech każdy z was mówi prawdę do bliźniego, bo jesteście nawzajem dla siebie członkami. Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce! Ani nie dawajcie miejsca diabłu! Kto dotąd kradł, niech już przestanie kraść, lecz raczej niech pracuje uczciwie własnymi rękami, by miał z czego udzielać potrzebującemu. Niech nie wychodzi z waszych ust żadna mowa szkodliwa, lecz tylko budująca, zależnie od potrzeby, by wyświadczała dobro słuchającym. I nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym zostaliście opieczętowani na dzień odkupienia. Niech zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość, znieważenie – wraz z wszelką złością. Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni! Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie" (Ef 4,21-32). Chrześcijanie są świątynią Ducha Świętego (zob. 1 Kor 3,16). Wiara zobowiązuje ich do tego, by posłuszni Jego natchnieniom promieniowali dobrem w świecie. Mają walczyć z grzechem. Św. Paweł wzywał: „Odrzućmy więc uczynki ciemności, a przyobleczmy się w zbroję światła. Żyjmy przyzwoicie jak w jasny dzień: nie w hulankach i pijatykach, nie w rozpuście i wyuzdaniu, nie w kłótni i zazdrości. Ale przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i nie troszczcie się zbytnio o ciało, dogadzając żądzom" (Rz 13,12-14). Żyjemy wiarą, gdy w codzienności kierujemy się jej nakazami. Na serio traktujemy zobowiązania chrzcielne. Wypełniamy to, do czego Słowo Boże nas zobowiązuje i zachęca. Chodzi tu nie tyle o deklarację „jestem katolikiem", ile o życie jak katolik. Czasami wierność wyznawanej wierze kosztuje. Nie wszyscy potrafią uszanować nasze przekonania i zasady religijne. Bywa, że jesteśmy kuszeni, by działać wbrew sumieniu, wbrew przyjętym zobowiązaniom religijnym. Katolik, właściciel niewielkiej firmy remontowo-budowlanej w Nowym Yorku udał się na rozmowę w sprawie nowego zlecenia. Kobiecie, która chciała zrobić remont swej willi bardzo zależało na krótkim czasie realizacji zadania. Po wstępnym ustaleniu zakresu i czasu, jaki był wymagany do zrobienia remontu, kobieta powiedziała, że nie chce, aby firma pracowała u niej w sobotę. W zamian za to poprosiła o to, by pracowano w niedzielę. – Nie mogę się zgodzić, powiedział właściciel firmy. – Dlaczego? – Jestem katolikiem. W niedzielę idę do kościoła, a resztę czasu wolnego spędzam z rodziną. Kobieta wyraźnie zaintrygowana gorliwie nalegała, tłumacząc, że chodzi o zrobienie wyjątku; że gotowa jest zapłacić podwójną stawkę, byleby tylko pracowano w niedzielę. – Nie, proszę pani, odpowiedział. Niedziela nie jest dla mnie dniem pracy. Wtedy kobieta zrezygnowała z zatrudnienia jego firmy.
Głosić wiarę i bronić jej
Przyjęcie daru wiary i pogłębienie wiedzy religijnej, prowadzi do dzielenia się nią z innymi. Zadaniem chrześcijanina jest apostolstwo – głoszenie Ewangelii o zbawieniu innym. Chrystus uwypuklił ten apostolski wymiar wiary przekazując polecenie Apostołom, by szli i nauczali wszystkie narody, „udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego" (Mt 28,19). Wiara jest zbyt cennym skarbem, abyśmy mogli egoistycznie zatrzymać go dla siebie. W jej rzeczywistość wpisany jest dynamizm apostolski: każdy, kto mocno uwierzy w Chrystusa, kto doświadczy jego miłości, zostanie ujęty jego łaską, niejako spontanicznie pragnie dzielić się swoim odkryciem Boga z innymi. Nie może nie mówić innym o dobrym Bogu. Nie może tchórzliwie milczeć. Miłość do Boga zawiera w sobie przynaglenie do dzielenia się nią. Ktoś, kto uwierzy w obietnicę zbawienia, pragnie, aby wszyscy inni również dostąpili tej łaski. To pragnienie rodzi zapał misjonarski Kościoła. Nie dziwi więc, że w ciągu wieków, niezliczone rzesze świętych zabiegały nieraz za cenę heroicznych wyrzeczeń o to, by jak najwięcej ludzi poznało i pokochało Chrystusa. Wiara odkryta, odnaleziona, darowana w tajemnicy nawrócenia staje się wiarą misyjną, apostolską, dzieloną z innymi. Ma cudowną właściwość: im bardziej dzielimy się z innymi, tym staje się mocniejsza. To skarb, który mnożymy rozdając bliźnim. Wiara jest bezcenną wartością prowadzącą do życia wiecznego. Dlatego żyjąc nią napotykamy przeszkody. Jej odrzuceniem zainteresowany jest Szatan, który z zazdrością patrzy na miłosny dialog człowieka z Bogiem. Na gorliwość religijną krzywo patrzą ci, którzy są wrogami wiary. Współcześnie chrześcijaństwo jest najbardziej prześladowaną religią na świecie. Według raportu przygotowanego przez ewangelicką agencję informacyjną idea oraz Dzieło Pomocy Prześladowanym Chrześcijanom „Open Doors" aż milion chrześcijan cierpi za wiarę . Każdego roku około 170 tysięcy chrześcijan ginie śmiercią męczeńską. Są oni dyskryminowani ze względu na wiarę w ponad 70 krajach świata, a w 40 życie chrześcijan jest poważnie zagrożone. Oprócz ryzyka utraty życia i zdrowia dodatkowo chrześcijanie narażeni są na codzienne szykany, utratę pracy, szyderstwa i zniewagi, utratę własności. W Afryce, Azji chrześcijanie są traktowani jak wrogowie publiczni. Są zmuszani do odstępstwa od wiary i przejścia na islam. W wielu krajach przyznanie się do chrześcijaństwa oznacza codzienne ryzyko utraty życia lub pozbawienia należnych praw. Także w Europie spotykamy się ze zjawiskiem chrystianofobii i aktów przemocy wobec chrześcijan. Spełnia się proroctwo Jezusa: „Oto Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie! Miejcie się na baczności przed ludźmi! Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować. Nawet przed namiestników i królów będą was wodzić z mego powodu, na świadectwo im i poganom. Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić, gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was" (Mt 10,16-20). Wydawać by się mogło, że w naszej Ojczyźnie nie ma sytuacji, w których wierzący są wystawiani na próbę i zawstydzani z powodu swej przynależności do Chrystusa i Kościoła. Żyjemy w środowisku, w którym większość uważa się za wierzących. Tymczasem tak nie jest. Coraz częściej katolicy przekonują się, że są obywatelami „drugiej kategorii", a ich prawa można bezkarnie lekceważyć. „Człowiek wierzący «cierpli dla sprawiedliwości», gdy w zamian za swą wierność Bogu doświadcza upokorzeń, obrzucany jest obelgami, wyśmiewany w swoim środowisku, doznaje niezrozumienia nieraz nawet od najbliższych. Gdy naraża się na sprzeciw, niepopularność i inne przykre konsekwencje. Zawsze jednak gotowy do złożenia każdej ofiary, bo «trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi» (Dz 5,29). Obok męczeństwa publicznego, które dokonuje się zewnętrznie, na oczach wielu, jakże często ma miejsce męczeństwo ukryte w tajnikach ludzkiego wnętrza; męczeństwo ciała i męczeństwo ducha. Męczeństwo naszego powołania i naszego posłannictwa. Męczeństwo walki ze sobą i przezwyciężania samego siebie" . Stajemy nieraz wobec dylematu: przyznać się do Jezusa czy też wstydliwie przemilczeć, że jestem człowiekiem wierzącym. Trzeba upominać się o prawo do wolności religijnej. Jest to skuteczny sposób bronienia się przed dyskryminacją. Od pierwszego marca 2012 r. miał obowiązywać w PLL LOT wewnętrzny regulamin dla pracowników na pokładach samolotów. Wprowadzono w nim zakaz noszenia na widocznym miejscu symboli religijnych. Chodziło o zakaz noszenia przez stewardessy krzyżyków i medalików. Dzięki ostrym protestom w mediach katolickich władze LOT-u wycofały się z tego zakazu. Często słyszymy o pogardzie okazywanej symbolom religijnym w Polsce i Europie. Bluźnierstwa i prowokacje antyreligijne mają miejsce na koncertach i wystawach sztuki współczesnej. To wszystko niepokoi i zmusza nas do czujności. Chodzi o to, byśmy mieli odwagę przeciwstawić się tym, którzy kpią z naszej wiary, naśmiewają się lub ją oczerniają. Drobne uszczypliwości, niepochlebne komentarze, złośliwe uwagi lub szyderstwo w towarzystwie, miejscu pracy, mogą sprawić, że zawstydzimy się naszej wiary. Zamilkniemy, gdy inni wypowiadają się lekceważąco i pogardliwie o niej. Zapieramy się wiary także wtedy, gdy trzeba jasno przeciwstawić się tym, którzy próbują ją zniszczyć w sercach innych. Nie możemy wstydzić się wiary, gdyż jak mówił Jezus: „Kto się bowiem Mnie i słów moich zawstydzi przed tym pokoleniem wiarołomnym i grzesznym, tego Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swojego razem z aniołami świętymi" (Mk 8,38). Przemysław Tytoń, bohater meczu z Grekami podczas Euro 2012 nie wstydził się po wejściu na boisko uklęknąć w bramce, przeżegnać i pomodlić, a po zakończonym meczu, jeszcze raz uklęknął w bramce i podziękował Bogu znakiem krzyża i modlitwą. Podobnie Robert Lewandowski przyłączył się do akcji „Nie wstydzę się Jezusa". W internecie można było znaleźć jego wypowiedź, w której mówił o tym, jak ważna jest dla niego wiara i że nie wstydzi się tego, że jest katolikiem. Akcję promuje wiele znanych postaci, takich jak: Agnieszka Radwańska, Jakub Błaszczykowski, siatkarze Resovii Rzeszów, Przemysław Babiarz, Jerzy Skoczylas, Irek Dudek, Marek Citko, Tomasz Zubilewicz, Mateusz Ligowski, Jadwiga i Dariusz Basińscy. Breloczek z deklaracją odważnego przyznania się do Jezusa noszą już tysiące młodych w Polsce. Nie chodzi o jeszcze jedną formę manifestowania wiary. Chodzi o to, byśmy odważnie mówili o niej. Obecne czasy wymagają od chrześcijan odwagi w przyznaniu się do Jezusa. Do siebie winniśmy odnieść zachętę Jezusa z Apokalipsy: „Obyś był zimny albo gorący!" (Ap 3,15). Wieczór w Żyrzynie |