Radzyńska grupa jest już na pielgrzymim szlaku. Sprzed Sanktuarium MBNP wyruszyli punktualnie o 7.15. Żegnały ich rodziny, niektórzy odprowadzali ich do granic miasta, inni idą z nimi do Przytoczna. W tym roku nasza "piętnastka" liczy 150 osób. To doskonały wynik - rok temu na Jasną Górę doszło 175 pątników z Radzynia. Ilu będzie ich w tym roku? Zobaczymy już 14 sierpnia. Grupę prowadzi ksiądz Mariusz Baran. Towarzyszy mu doskonale znany Wam ojciec Ireneusz. Oczywiście towarzyszyliśmy im z naszym aparatem. Oprócz naszych zdjęć od rana spływają do nas zdjęcia przesyłane MMS-ami przez nasze dwie Magdy i Olę. O 13 wchodzili już na obwodnicę Kocka, a przed 18 wyruszyli z Poizdowa. Do Przytoczna, gdzie rozbili swoje namioty, doszli około 18.20. Dzień podsumował ksiądz Mariusz Baran. Posłuchajcie. {play}media/audio/120803-baran.mp3{/play} Przygotowania do noclegu w Przytocznie Aha! Uwaga! Jeśli ktoś może nam pomóc i doradzić, jak ustawić telefony naszych korespondentek, tak aby zdjęcia przesyłane MMS-em miały rozmiar 800x600 (teraz mają szerokość 480 pikseli i nie możemy tego "przeskoczyć"), będziemy baaaaaaaaaaaaardzo wdzięczni. Osoba, która to zrobi otrzyma od nas pamiątkowy, oryginalny, granatowy, pielgrzymkowy kubek. Czy warto wierzyć? „Pierwszą z rzeczy koniecznych dla chrześcijanina, bez której nie można być prawdziwym chrześcijaninem, jest wiara" . Ze względu na to czym jest i co daje człowiekowi, wiarę – podobnie jak królestwo Boże – można porównać do drogocennej perły lub do skarbu ukrytego w roli (Mt 13,44-46). Nie zawsze zdajemy sobie sprawę z wielkości tego Bożego daru. Czasami, przyzwyczajeni do tego, że towarzyszy nam od dziecka, przyzwyczajamy się do niej. Nie widzimy jej piękna i nie doświadczamy mocy. Bywa nawet, że ciąży nam, jak kamień. Zastanówmy się nad tym, co wnosi w nasze życie. Dlaczego warto być człowiekiem wierzącym w Chrystusa?
Różne spojrzenia na wiarę
Dla człowieka niewierzącego lub agnostyka wiara religijna najprawdopodobniej nie przedstawia żadnej wartości. Ze zdziwieniem, że nadal istnieją ludzie, którzy wierzą w jakiegoś Boga, przyjmuje informację o tym, że ktoś jest religijny. Niewierzący postrzegają wiarę jako coś dziwnego, nienaturalnego bądź wyłącznie jako fakt kulturowy. Nie biorą jej na poważnie i nie uznają za coś cennego. Bywa, że z wyższością patrzą na tych, którzy potrzebują wiary, aby odnaleźć się w życiu... Dla niewierzących fakt wiary jawi się jako swoiste szaleństwo. Media donosiły o tym, że podczas centralnej procesji Bożego Ciała na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, miał miejsce swoisty performance: „artysta" przebrany za pielęgniarkę wraz z kolegą rozdawał uczestnikom procesji butelki z „wodą otrzeźwiającą". Na forach internetowych można spotkać mnóstwo wypowiedzi uznających ludzi wierzących za niedouczonych, a wiarę za przejaw słabości lub zacofania. A z czym kojarzy się wiara przeciętnemu człowiekowi? Co może o niej powiedzieć ten, kto okazjonalnie uczęszcza na nabożeństwa, rzadko przystępuje do sakramentów świętych lub nominalnie należy do Kościoła? Najczęściej wiara przez takie osoby jest postrzegana jako pewien balast – coś, co utrudnia a nie ułatwia życie. Wiara jest zwykle kojarzona z nakazami i zakazami, obowiązkiem chodzenia do kościoła, niezrozumiałymi a uciążliwymi praktykami religijnymi. Niegdyś, prowadząc katechezę zadałem młodzieży licealnej pytanie: Komu współcześnie żyje się łatwiej – osobom wierzącym czy ateistom? Chodziło o to, by uświadomić sobie co wiara wnosi w życie człowieka. Niemalże chóralnie młodzież orzekła, że dziś najlepiej nie mieć wiary. Dlaczego? „Bo niewierzący nie muszą co niedziela chodzić do kościoła...", „bo ateistów nie obowiązują żadne przykazania Boże; mogą robić to, co chcą i nie muszą się spowiadać", „bo niewierzący nie są zobowiązani do poszczenia w piątki i mogą zawsze chodzić na dyskoteki, a wierzący w Wielkim Poście – nie...". Argumenty, jakie podawała młodzież za tym, że lepiej być ludźmi niewierzącymi, można sprowadzić do jednego stwierdzenia: wiara to ciężar, który ktoś nakłada, czyniąc życie nieznośnym. Z pewnością jest to jednostronne, niesprawiedliwe i smutne spojrzenie na wiarę. Wynika z niego, że człowiek wierząc w Boga więcej traci niż zyskuje. Czy jednak czasami nie myślimy podobnie?
Dzięki wierze widzę głębiej
Warto osobom głęboko wierzącym i praktykującym postawić pytanie o sens wiary i to, co wnosi w ich życie? Okaże się wówczas, że wiara jest najważniejszą i najpiękniejszą wartością nadającą sens i blask życiu. Znany piłkarz Robert Lewandowski, który przyłączył się do ogólnopolskiej akcji „Nie wstydzę się Jezusa". Tuż przed rozgrywkami Euro 2012 publicznie powiedział: „Jestem katolikiem i nie wstydzę się Jezusa i swojej wiary. Wiem, że Bóg cały czas nade mną czuwa. We współczesnym świecie wszystko idzie bardzo szybko, nieraz zapominamy o naszych wartościach i o tym, co tak naprawdę jest dla nas najważniejsze. Dlatego też ta wiara pomaga mi na boisku, ale też i poza nim, aby być po prostu dobrym człowiekiem i popełniać jak najmniej błędów". Jakie są korzyści, które daje wiara? Na to pytanie każdy człowiek wierzący posiada własną odpowiedź, osobiste argumenty, które motywują go, by wierzył. Dla jednych będzie to głębokie doświadczenie miłości Bożej. Dla innych chwila, w której Bóg przyszedł im z pomocą. Jeszcze inni budują swe przekonanie o wartości wiary patrząc na szlachetne i dobre życie swoich najbliższych. Niektórzy wierzą, ponieważ są zachwyceni logiką i pięknem Ewangelii. Warto, byśmy się przyjrzeli niektórym argumentom, ukazującym wiarę jako coś cennego i potrzebnego. Wiara odsłania przed ludźmi i najgłębszą prawdę o rzeczywistości. W „Credo" oddajemy chwałę Bogu wszechmogącemu, który jest „Stworzycielem nieba i ziemi, rzeczy widzialnych i niewidzialnych". Świat może przerażać i zarazem zachwycać. Coraz to nowsze odkrycia naukowe ukazują jego wspaniałość, precyzję rządzących nim praw, ogrom i potęgę. Ludzi odkrywają nowe rejony wszechświata. Dzięki zdobyczom techniki penetrują najdalsze zakątki kosmosu. Jednocześnie też badają wnętrze ziemi, odkrywając strzeżone przez miliony lat tajemnice. Dzięki rozwojowi nauki techniki możemy również lepiej poznawać człowieka: jego psychikę i ciało. Poszerzając coraz bardziej wiedzę o kosmosie, ziemi i samym człowieku jednocześnie zdajemy sobie sprawę z tego, ile jeszcze nie wiemy. Uczeni potrafią opisać proces kształtowania się wszechświata, ewolucję niektórych gatunków, podać warunki konieczne do powstania życia, prześwietlić tajemnice genomu ludzkiego, ale to wiara idzie dalej. Tylko ona może wniknąć w istotę świata rzeczy stworzonych, uporządkować je i odkryć ich najgłębszy sens. Nauka wyjaśnia w jaki sposób najprawdopodobniej powstało życie. Wielu uczonych patrząc na precyzję dzieła stworzenia, kontemplowało mądrość Tego, który jest źródłem i początkiem istnienia wszystkich rzeczy. Pochylając się nad komórką w laboratorium lub wpatrując się za pomocą teleskopów w najodleglejsze gwiazdy podziwiali cud istnienia, urok i nieskończoną fantazję stworzenia i geniusz Stwórcy. Dla niewierzących życie we wszechświecie jest czymś przypadkowym, uzasadnionym koniecznością lub zbiegiem szczęśliwych okoliczności, które doprowadziły do jego powstania i rozwoju. Dla wierzących życie jest darem otrzymanym od Boga, który zechciał podzielić się szczęściem istnienia. Wiara próbuje wniknąć w świat rzeczy stworzonych, uporządkować je i odkryć ich najgłębszy sens. W tym idzie dalej aniżeli różne gałęzie nauki, które badając obszary rzeczywistości skupiają się na wytłumaczeniu mechanizmów nimi rządzących. Wiara szuka odpowiedzi na pytanie: „po co"? Nauka pokazuje człowiekowi, że jest jednym z elementów wspaniałego organizmu, bynajmniej nie najpotężniejszym i nie najważniejszym. Wiara zaś przekonuje nas, że wszystko, co jest, istnieje dla człowieka i ze względu na człowieka. Jest domem, który przygotował mu Bóg. Wiara ukazuje nadprzyrodzoną godność człowieka jako istoty stworzonej w sposób zamierzony przez Boga. Pierwsze strofy Biblii mówią o tym, że człowiek niesie w sobie obraz i Boże podobieństwo. Wiara uczy o wyjątkowości człowieka pośród pozostałych dzieł Bożych. Dzięki temu, że jest istotą rozumną i wolną człowiek może podejmować dialog ze swoim Stwórcą. Został również obarczony odpowiedzialnością za świat. Bóg powierzył mu rzeczywistość ziemską po to, by kontynuował Jego stwórcze zamiary i pomnażał dobro. Wiara chrześcijańska objawia jeszcze głębszą i piękniejszą prawdę o człowieku. W Chrystusie stał się dzieckiem Bożym i świątynią Bożą. Jest nie tylko „koroną stworzenia", ale synem w Synu. Dzięki tej łasce wybrania, obdarowania i uświęcenia w Chrystusie, może Boga nazywać Ojcem. Ta prawda zasadniczo ukierunkowuje życie człowieka: jest ono wędrówką do domu Ojca, historią dziecięcej miłości. Wiara sprawia, że chrześcijanin czuje się kochany przez Boga. W każdej chwili swego życia może powiedzieć: „Jestem w dobrych rękach. To ręce kochającego Ojca". To bardzo ważny element wiary. Odsłania prawdę o człowieku stworzonym z miłości Bożej dla miłości. Wiara wyjaśnia ogromne pragnienie kochania, jakie w różny sposób ujawnia się w ludzkim sercu. Miłość, którą w Chrystusie Bóg nas ogarnia stanowi zarazem wezwanie, nakaz i ponaglenie do tego, by dzielić się nią z bliźnimi. Jest źródłem miłości wobec innych ludzi. Świadomość bycia kochanym przez Boga, bezgranicznie i bezinteresownie i bez żadnych zasług pomaga wierzącym przyjmować wszystkie trudne sytuacje, zwłaszcza te, w których spotykają się z brakiem miłości, wrogością lub wręcz nienawiścią. Boża miłość daje siłę cierpliwie przeżywać niedoskonałość i braki ludzkiej miłości. Wiara pozwala przebaczać i żyć w pokoju z innymi. Ona daje moc męczennikom, i nie pozwala, by umierali w nienawiści do swoich prześladowców. Ona sprawia, że wierzących nie niszczą doznawane krzywdy i przykrości. „Wiemy jednak, że ostatnie słowo nie należy do zła, ponieważ zwyciężył ukrzyżowany i zmartwychwstały Chrystus, a Jego triumf objawia się z całą mocą miłosiernej miłości. Jego zmartwychwstanie daje nam tę pewność, że pomimo wszelkich mroków panujących w świecie ostatnie słowo nie należy do zła. Umocnieni tą pewnością, możemy z większą odwagą i entuzjazmem pracować nad tym, aby powstał świat bardziej sprawiedliwy" . Dzięki mocy wiary chrześcijanin może zachować pokój serca i nadzieję nawet wśród najsurowszych prześladowań i najcięższej niesprawiedliwości. Wiara pomaga przebaczać, zapominać urazy, przezwyciężać gniew i odrazę wobec winowajców. Wiara daje radość i pokój, ponieważ jest doświadczeniem przyjaźni z Jezusem i innymi ludźmi. Jest to radość w Duchu Świętym, której nie potrafią stłumić trudności dnia codziennego. Tę radość chrześcijanin potrafi znaleźć nawet na dnie cierpienia i w chwili śmierci, gdyż jest „pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani moce, ni co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym" (Rz 8,38-39). Wiara wprowadza do wielkiej wspólnoty ludzi wierzących – Chrystusowego Kościoła. Jest to wspólnota powszechna w czasie i przestrzeni. Korzeniami sięga Chrystusa i Apostołów, a swoim zasięgiem geograficznym cały świat. Możemy w niej znaleźć wszystko, co jest nam potrzebne do zbawienia.
Wiara mi mówi o miłości
Wiara pozwala również pokornie akceptować niedoskonałość życia, jego ograniczenia, słabości, przegrane. Dzięki wierze łatwiej jest skoncentrować się na codzienności i uczynić ją czasem wzrastania w świętości. Ten, kto wierzy, nie martwi się ani o przeszłość, ani o przyszłość. Wie, że wszystko jest w ręku Boga. Wiara daje wolność od tego, co od nas nie zależy. Na co nie mamy wpływu. „W tygodniu są dwa złote dni, którymi się nigdy nie martwię – dwa beztroskie dni wolne od strachu i niepokoju. Pierwszy z nich to dzień wczorajszy. Wczoraj, ze wszystkimi swoimi zmartwieniami i utrapieniami, całym bólem i cierpieniem, wszelkimi błędami, gafami, potknięciami, odeszło już na zawsze i nic go nie przywoła z powrotem. Nie mogę cofnąć słów, które już wypowiedziałem. Wszystko, co się w tym dniu zawiera – wszelkie zło, żal i smutek – jest teraz w reku potężnej Miłości, która potrafi wydobyć miód z opoki i słodką wodę z najbardziej jałowej pustyni. Poza pięknymi wspomnieniami – pełnymi słodyczy i czułości – które trwają niczym różany aromat w sercu tego dnia, który już przeszedł, nic mi z niego nie zostało. Był mój. Teraz należy tylko do Boga. Drugim dniem, o który się nie martwię, jest jutro. Jutro, z wszelkimi możliwymi przeciwnościami losu, zagrożeniami, wielkimi oczekiwaniami i marnym ich spełnieniem, porażkami i błędami, jest równie daleko poza moim zasięgiem, co jego martwy brat – wczoraj. To dzień należący do Boga. Słońce stanie w pełnym blasku albo zakryte grubą warstwą chmur, ale tak czy inaczej wzejdzie. Zanim to nastąpi, jutro jest w mocy tej samej Cierpliwości i Miłości, co wczoraj. Oprócz gwiazdy nadziei i wiary świecącej stale nad jego czołem im opromieniającej słodką obietnicą dzień dzisiejszy, nie mam nic wspólnego z tym nienarodzonym jeszcze dniem łaski. Jutro to dzień Boży. Dopiero będzie mój. Pozostaje mi zatem do dyspozycji tylko jeden dzień w tygodniu – dzisiaj! A dzisiejsze zmagania da się stoczyć. Każdy może się oprzeć pokusie przez jeden jedyny dzień. Każdy zdoła unieść brzemię przez jeden dzień. Tylko gdy sami z własnej woli dokładamy do niego brzemiona, które tylko wszechmocny Bóg potrafi dźwignąć, załamujemy się pod ich ciężarem. To nie przeżycia dnia dzisiejszego doprowadzają ludzi do szaleństwa – lecz żal z powodu czegoś, co stało się wczoraj, i lęk przed tym, co przyniesie jutro. A to są dni należące do Boga i jemu trzeba je zostawić. A zatem myślę, działam i idę naprzód, ale tylko jednego dnia na raz. To mój dzień. Sumiennie wypełniam wyznaczone na ten dzień zadania, a Bóg – wszechmogący i wszechogarniający miłością – troszczy się o wczoraj i jutro" . Pomaga zachować dystans do własnych oczekiwać, ambicji i pragnień i konfrontować je z prozą życia. Wiara daje siłę stanąć wobec tajemnicy krzyża, zaakceptować porażki i klęski, przyjąć rozczarowania i cierpienie związane z odrzuceniem przez innych. Człowiek wierzący wie, że w tym wszystkim jest obecny Bóg jako ten, który nie oddala krzyża, ale dźwiga go razem z nami. Bóg nie zabiera krzyża. On umacnia plecy. Jak zauważył Benedykt XVI „Pan Bóg jest obecny w każdym ludzkim cierpieniu. Jest mocą dźwigającą i ostatecznym rozwiązaniem misterium cierpienia. Kocha osoby zdrowe i silne, tak jak kocha osoby schorowane i niepełnosprawne. W Jego Sercu jest miejsce dla wszystkich. Nie wejdziemy nigdy w tajemnicę cierpienia, jeśli nie przestaniemy oceniać wartości życia ludzkiego jedynie przez pryzmat zdrowia, młodości, urody, siły fizycznej, atrakcyjności, możliwości, które daje. Jeśli przyjmiemy tylko te kryteria za punkt naszych rozmyślań o cierpieniu – nie pozostanie nam nic, jak zwątpienie w miłość i władzę Boga. Miłość Boża nie robi żadnej różnicy między nowo poczętą istotą, będącą jeszcze w łonie matki, a dzieckiem, młodzieńcem, człowiekiem dojrzałym czy starcem. Nie robi, ponieważ w każdym dostrzega odbicie swojego obrazu i podobieństwo (por. Rdz 1,26). Nie robi różnicy, ponieważ we wszystkich rozpoznaje swojego Jednorodzonego Syna, w którym «wybrał nas przed założeniem świata, (...) przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów (...) według postanowienia swej woli» (Ef 1,4-5). Ta bezgraniczna i niezrozumiała miłość Boga do człowieka ukazuje, jak bardzo człowiek sam w sobie jest godzien miłości, niezależnie od innych racji – bez względu na swą inteligencję, urodę, zdrowie, młodość, spójność i tym podobne. W ostatecznym rozrachunku życie ludzkie jest zawsze dobrem, ponieważ jest w świecie objawieniem Boga, znakiem Jego obecności, śladem Jego chwały (Evangelium vitae nr 34). Człowiek został bowiem obdarzony wielką godnością, wynikającą z bliskiej więzi, jaka łączy go ze Stwórcą: w człowieku, w każdym człowieku, obojętnie na jakim etapie życia i niezależnie od kondycji życiowej, jaśnieje odblask rzeczywistości samego Boga" . Wiara jest doskonałym przewodnikiem w życiu. Bóg uczy nas, jak mądrze, szlachetnie i szczęśliwie żyć. Wiara orientuje na prawdziwe wartości. Bóg poucza człowieka swoim słowem, kształtuje sumienie i umacnia je w pragnieniu dobra, prawdy i piękna moralnego. Dekalog, ewangeliczne prawo miłości, błogosławieństwa z Kazania na Górze pokazują chrześcijaninowi drogę, która niechybnie prowadzi do celu. Chrześcijanin nie musi szukać po omacku odpowiedzi na pytanie, co rzeczywiście jest dla niego dobre. Nie musi też „uczyć się na własnych błędach" lub zawierzać nauczycielom, którzy mogą błądzić. Chrześcijanin otrzymuje pewną propozycję życia w wolności dzieci Bożych. Sam Chrystus daje Mu siebie jako „drogę, prawdę i życie" (zob. J 14,6), zapraszając do naśladowania. Co więcej wiara daje siłę do walki z własnymi namiętnościami, chciwością, egoizmem. Sprawia, że chrześcijanin nie godzi się na życie mierne, byle jakie, pozbawione smaku świętości. W wierze otrzymuje duchowe i sakramentalne wsparcie w trudnym dziele samowychowania i kształtowania swego charakteru. W szczególności wiara wychowuje do miłości heroicznej, która jest wolna od egoizmu i szukania siebie. Tę miłość opisał święty Paweł: „Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma" (1 Kor 13,4-7). Jej doskonałym wzorem i wypełnieniem jest sam Chrystus.
Największe dobro – zbawienie
Do tej pory mówiliśmy o korzyściach, jakie daje wiara wymieniając to, co wiara wnosi w nasze życie ziemskie. Z pewnością ubogaca życie osobiste i społeczne, porządkuje je i pomaga człowiekowi realizować jego zasadnicze powołanie. Nie powiedzieliśmy jednak najważniejszego. „Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu. Przystępujący bowiem do Boga musi uwierzyć, że Bóg jest i że wynagradza tych, którzy Go szukają" (Hbr 11,6). Św. Tomasz z Akwinu uczył, że „dzięki wierze rozpoczyna się w nas życie wieczne. Nie jest ono niczym innym jak poznaniem Boga. «To jest życie wieczne – mówi Jezus – aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga» (J 17,3). Ta znajomość rozpoczyna się przez wiarę, a osiągnie pełnię w życiu przyszłym, kiedy to będziemy oglądali Boga takim, jakim jest. Stąd też czytamy w Liście do Hebrajczyków (11,1): «Wiara jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy». Nikt zatem nie dojdzie do szczęścia błogosławionych, polegającego na bezpośredniej wizji Boga, jeśli przedtem nie oglądał Go w świetle wiary , jak to czytamy u św. Jana «Błogosławieni, którzy nie widzieli a uwierzyli» (J 20, 29)" . Największą korzyścią, jaką wiara ofiarowuje ludziom jest zbawienie. Zaświadcza o tym List do Rzymian: „Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych – osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami – do zbawienia" (Rz 10,9-10). W wierze Bóg nie tylko staje się towarzyszem naszej ziemskiej wędrówki przez życie, ale ostatecznym jej celem. On prowadzi nas do siebie. O tym zapewnił nas Chrystus, mówiąc o tym, że w domu naszego Ojca jest wiele mieszkań (zob. J 14,2). Jesteśmy oczekiwani w wieczności. Bóg chce podzielić się z nami szczęściem istnienia, które nie przemija, nie jest poddane cierpieniu, niedoskonałości i małości. Wiara zatem jest bezcenną perłą i skarbem, dla którego warto wyrzec się wszystkich innych wartości ziemskich, ponieważ daje nam najwięcej – prowadzi do samego Boga. W Duchu Świętym, duchu umacniającym wiarę, staliśmy się dziećmi Bożymi. „Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa, skoro wspólnie z Nim cierpimy po to, by też wspólnie mieć udział w chwale" (Rz 8,17). Wiara mówi nam, że „dla nas i dla naszego zbawienia" Bóg prowadzi historię zbawienia. Posłał swego Syna, aby nas odkupił i pojednał ze sobą. Dał nam w Jego śmierci i zmartwychwstaniu obietnicę naszego zmartwychwstania i życia wiecznego. Stąd też wyznanie wiary kończymy pełnymi nadziei słowami: „wierzę w ciała zmartwychwstanie i żywot wieczny". Zakończy nasze rozważania o wierze, wyznając wraz z poetą: „Wierzę w Boga z miłości do 15 milionów trędowatych do silnych jak koń dźwigających paki od rana do nocy do 30 milionów obłąkanych do ciotek którym włosy wybielały od długiej dobroci do wpatrujących się tak zawzięcie w krzywdę żeby nie widzieć sensu do przemilczanych – śpiących z trąbą archanioła pod poduszką do dziewczynki bez piątej klepki do wymyślających krople na serce do pomordowanych przez białego chrześcijanina do wyczekującego spowiednika z uszami na obie strony do oczu schizofrenika do radujących się z tego powodu że stale otrzymują i stale muszą oddawać bo gdybym nie wierzył osunęliby się w nicość" (Ks. Jan Twardowski, „Wierzę"). Zdjęcia z wyjścia |
Komentarze
Moim zdaniem jedynym wyjściem z tej sytuacji jest wysyłanie zdjęć mailem o ile telefony, które posiadają umożliwiają takie rozwiązanie. Sądzę, że koszty wcale nie muszą być większe a efekt murowany.