Radzyń Podlaski - Nasze miasto z dobrej strony! Mamy 25 lutego 2025 imieniny: Cezarego, Wiktora

113 lat łączenia pokoleń

REKLAMA   
sobota, 27 lutego 2016 11:12

113 lat łączenia pokoleńZa czasów Laskowskiego w rogu stała bańka spirytusu. Każdy na śniadanie wypił małą miarkę i szedł do pracy. Żyliśmy jak w dobrej rodzinie. Ludzie zawsze byli największym kapitałem naszej firmy – wspomina Wiesław Mikitiuk, emeryt z 40-letnim stażem w Górniczej Fabryce Narzędzi w Radzyniu Podlaskim.

Górnicza Fabryka Narzędzi w Radzyniu Podlaskim ma już 113 lat. Niewiele jest firm w regionie, które przetrwały carat, niemiecką okupację, gospodarkę kolektywną i zmiany po 1989 roku. To zasługa zaangażowanych ludzi, trzech pokoleń pracowników, którzy nierozerwalnie połączyli swoje życie z GFN. Młodzi czerpią wiedzę od starszych, wprowadzając do fabryki technologie z XXI wieku. W ten sposób powstała samoucząca się firma – twór unikalnym, godny ochrony, zanikający...

Psia krew i spirytus

Wiesław Mikitiuk i Marian Ochnio to stara gwardia GFN. Obaj mają na liczniku po 40 i więcej lat pracy w radzyńskiej fabryce. Obaj też na stałe połączyli swoje losy z GFN. Jako emeryci są zawsze gotowi służyć radą, zresztą mają dożywotnie przepustki do fabryki.

Wiesław Mikitiuk trafił do GFN w 1967 roku, za żoną. – Wcześniej pracowałem z WSK Świdnik, FSC Lublin, ale serce nie sługa. Żona pochodziła z okolic Radzynia. Trzeba było przenieść się. To były trudne, ale ciekawe czasy – opowiada Wiesław Mikitiuk. Pracę w fabryce poznał od podszewki. Zaczynał na stanowisku szlifierza, a kończył jako główny mechanik i specjalista od BHP.

– Fabryka była najważniejsza. Sylwester, święta, nie miało to znaczenia. Jak trzeba było coś robić, to nikt nie liczył czasu pracy. Pamiętam jak dziś, żona czekała na mnie z wyjściem na zabawę sylwestrową, a tu zjawia się u nas ciężarówka z Wrocławia, z obrabiarką na pace. Dźwigu nie ma, bo to sylwester, a kierowca przebiera nogami. Swoim sprzętem, na szybko wymyśloną konstrukcją z belki i podnośnika wyciągamy tę obrabiarkę. Ledwo maszyna oderwała się od podłogi ciężarówki, a kierowca już czmychnął. Zostaliśmy na palcu z wiszącą obrabiarką wartą majątek. Jakby to spadło na ziemię, to chyba do dziś bym płacił. Obrabiarka została bezpiecznie opuszczona, a sylwester był bardzo udany – opowiada Wiesław Mikitiuk.

– Jak przyszedłem do zakładu w 1968 roku, to warunki były okropne. Baraki z klepiskiem zamiast podłogi, wanienka z deszczówką zamiast umywalki z bieżącą wodą. Ale był duch. To za sprawą byłego właściciela Tadeusza Laskowskiego – opowiada Marian Ochnio, 42 lata w GFN, kierownik utrzymania ruchu. – Wtedy zajmowaliśmy się remontami m. in. gorzelni. Spirytusu nigdy nie brakowało na zakładzie. Zawsze w narzędziowni stała banieczka z destylatem. Na przerwie śniadaniowej każdy podchodził po miarkę. Po jednym i szło się do pracy. Byliśmy jak jedna, dobra rodzina. Nikt nigdy nikomu nie odmówił pomocy, mimo że wciąż musieliśmy się uczyć nowych technologii, maszyn wprowadzanych w związku ze zmianami profilu produkcji. Między pokoleniami była więź. Starsi uczyli młodszych, jak w dobrym cechu. To wpoił załodze Tadeusz Laskowski, właściciel, ale i rzemieślnik w najlepszym znaczeniu tego słowa – dodaje Marian Ochnio.

Ta więź utrzymywała się nie tylko w zakładzie. – Pamiętam, że zawsze po pochodzie 1-majowym szliśmy nad rzeczkę. I tam naprawdę świętowaliśmy ten dzień. To były piękne czasy – dodaje Wiesław Mikitiuk. Etos pracy, o którym tak często zapomina się, był i jest ważny w GFN.

Firma sama uczy się

Doktor Mariusz Kicia z UMCS Lublin nie ma wątpliwości. – Takie firmy są niezwykle cenne na lokalnych rynkach pracy. Blisko 100 osób załogi daje utrzymanie kolejnym 300. Razem z tej firmy żyje ok. 400 osób – mówi dr Kicia. – Trzeba dodatkowo zwrócić uwagę, że ten proces trwa już ponad 100 lat. A to wymaga odpowiedniego zarządzania zasobami ludzkimi, czyli kontrolowania płynnej wymiany pokoleń w zakładzie – dodaje dr Kicia.

Tę politykę od lat realizuje z dobrymi efektami Jan Brożek, prezes firmy. – Kultywujemy dobre tradycje cechu rzemieślniczego. Tam mamy swoje korzenie. Młodsza część kadry nie waha się przed korzystaniem z doświadczeń starszego pokolenia. Bardzo często prosimy o konsultację naszych emerytów. Czasami ktoś z doświadczeniem, ale stojący już z boku, potrafi spojrzeć na problem z innej strony i znajduje rozwiązanie – dodaje Jan Brożek.

Właśnie taki międzypokoleniowy przepływ wiedzy jest niezwykle istotny z punktu widzenia ekonomii i ciągłości firmy. – Takie zjawisko przekazywania wiedzy, doświadczania z pokolenia na pokolenie można określić mianem firmy samouczącej się. Mimo że firma implementuje nowe technologie, zmienia park maszynowy, czy nawet profil produkcji, to pracownicy kumulują doświadczenie. To jest ogromna wartość dodana małych i średnich firm. Dzięki temu doskonale znajdują swoje miejsce na rynku, swoją niszę – konstatuje dr Kicia. W dość głośnym „Planie Morawieckiego”, kładącym nacisk na reindustralizację właśnie ściany wschodniej, jest ogromne pole do popisu dla takich firm jak GFN. Do tego potrzebna jest nie tylko międzypokoleniowa wiedza, ale także wykształcona kadra.

W amerykańskim stylu

Jolanta Komoń po raz pierwszy przekroczyła progi GFN w 1986 roku. Tuż po maturze. Trafiła do księgowości. – Nic nie umiałam, ale starsze koleżanki nauczyły mnie zawodu. Potem przyszła rodzina, nowe czasy. Zmieniała się firma i prezes Brożek po wielu staraniach namówił mnie na studia. Skończyłam ekonomię – mówi Jolanta Komoń, dziś dyrektor finansowy. – To moja pierwsza praca, ale podczas mojego 30-sto letniego stażu pracy fabryka pięciokrotnie zmieniała swoją podległość pod inne zakłady typu: Kombinat Sułkowice, Zjednoczenie Kraków, Przedsiębiorstwo Robót Górniczych Katowice, dwa razy Ministerstwo i w końcu zakład prywatny – obecna Górnicza Fabryka Narzędzi Sp. z o.o. . I nie zamierzam jej zmieniać – dodaje.

Łukasz Lewiński (11 lat w firmie), główny technolog, trafił do GFN po technikum. Zaczynał przy tokarce. Miał smykałkę i pasję do maszyn. Wypatrzył go prezes. – Już pracując w GFN skończyłem politechnikę. Dziś jestem głównym technologiem i razem z kolegami zmieniamy oblicze firmy. Niebawem przy współpracy z Politechniką Lubelską otworzymy w firmie coś na kształt laboratorium badawczo-rozwojowego. Postępu nie można zahamować. Kto się nie rozwija, ten przegrywa – dodaje Lewiński. Wtóruje mu Marcin Karczmarz (5 lat w firmie), odpowiadający za utrzymanie ruchu. Nagrzewy indukcyjne, pompy ciepła to już działa w GFN. – Teraz piszemy projekt do Unii na fotowoltaikę. Do maksimum trzeba ciąć koszty energii. Kiedyś spalaliśmy rocznie 100 ton węgla. Dziś, przy wprowadzeniu nowych technologii, zużywamy 2-3 tony – mówi Marcin Karczmarz. Obaj inżynierowie nie kryją, że przy prawie każdej zmianie proszą o pomoc starszych kolegów. Tylko Przemysław Litwiniec, szef marketingu, ma trudniej. – W moim fachu nie ma starszego pokolenia. Ale mam coś, co zawdzięczam poprzednim pokoleniom - renomę firmy. Na branżowych targach, w Polsce czy za granicą, GFN ma swoją markę. Nikomu nie trzeba tłumaczyć, kim jesteśmy i co robimy. To jest wartość, którą buduje się pokoleniami – dodaje Przemysław Litwiniec.

Witold Wójtowicz, przewodniczący Rady Nadzorczej, już na emeryturze, wspólnie z Ireną Golec, kadrowa i kilka innych funkcji, mogą pochwalić się 40-letnim stażem. – Wiem, że czasami jest trudno w fabryce. Spadają zamówienia. Ale ona wciąż działa i daje ludziom pracę. Z tego jestem dumny – mówi Witold Wójtowicz. – Dzieci mi mówią, żebym już poszła na emeryturę. Nic z tego. Bez tej pracy zanudziłbym się w domu. Nie żałuję ani jednego dnia spędzonego w firmie – dodaje Irena Golec. Takie same opinie wyrażają wszyscy – starsi i młodsi. Każdy z nich znalazł swoje miejsce na ziemi w Radzyniu, w GFN.

113 lat historii GFN

Firma powstała w 1903 roku, jako ślusarski zakład usługowy specjalizujący się w remontach gorzelni, krochmalni, tartaków. Właścicielami byli Jan Laskowski i Edmund Kurczyński. Laskowski to była w Radzyniu postać nietuzinkowa. Stworzył Cech Rzemiosł Różnych i został starszym cechu. Okres międzywojenny to czas stopniowego rozwoju firmy. W 1949 roku nowa władza chciała upaństwowić zakład. Ale Tadeusz Laskowski wpada na genialny pomysł. Zwalnia ludzi i wspólnie z nimi zakłada spółdzielnię, która wykupuje od niego majątek.

W 1975 roku spółdzielnia zostaje zlikwidowana, a zakład ląduje w Kombinacie Narzędzi Gospodarczych w Sułkowicach. W 1992 roku firma prywatyzuje się i powstaje Górnicza Fabryka Narzędzi w Radzyniu Podlaskim. Fabryka ma wiele sukcesów. W 2014 roku została wyróżniona statuetką Ambasador Polskiej Gospodarki, a w 2015 Diamentem do Statuetki Lidera Polskiego Biznesu.

 

Artykuł ukazał się w papierowym wydaniu "Dziennika Wschodniego" z 26 lutego 2016 r.

 

Komentarze  

 
#1 miszczo misiojurekjurek 2016-02-27 16:06
hahaha
 
 
#2 hahaharamzes1 2016-02-27 16:46
Artykuł rodem z PRL-u , jacy to wszyscy szczęśliwi itd. Dobre ha ha ha ha .......
 
 
#3 Hipokryzjamkz 2016-02-27 19:04
WIEŚ ŚPIEWA WIEŚ TAŃCZY...:) Przecież każdy kto tam pracuje lub pracował doskonale wie jak tam jest w tym cyrku. Po co ta PRL-owska obłuda???? Ciekawi mnie dlaczego na zamieszczonym zdjęciu Radzyńskiej PEREŁKI wszyscy są czerwoni jak buraki? Czyżby pozostała w firmie tradycja picia spirytusiku przed lub w trakcie pracy?? hahaha KOMUNO WRÓĆ!!!
 
 
#4 RE: 113 lat łączenia pokoleńmalina1986 2016-02-27 20:11
Jak mawiał klasyk: "Oj, dobre to były czasy... W potrzebie i granat pod ręką był i karabin".
 
 
#5 Nic nie umiałamGarybaldi 2016-02-27 21:23
"Jolanta Komoń po raz pierwszy przekroczyła progi GFN w 1986 roku. Tuż po maturze. Trafiła do księgowości. – Nic nie umiałam ..."
No setnie się ubawiłem. Niefortunnie wyszło bo ktoś złośliwy mógłby zapytać: szkoła marna, czy głowa ?
 
 
#6 Pojawia się i znika, i znika....almas 2016-03-04 16:49
...
 
 
#7 KODOWCYZBYSIO.S 2016-03-05 10:22
ZA FLASZKĘ TO ZAWSZE COŚ SIĘ ZROBI,NATURY CZŁOWIEKA WYCHOWANEGO W PRL NIE ZMIENISZ ZAWSZE SIĘ NAPIJĄ I ZAŁATWIA INTERESY PRZY FLASZCE TAK DALEJ TO JEST KOMUNA A CHŁOP I ROBOTNIK TO PIJACY KTÓRZY POWINNI SIĘ LECZYĆ))
 
 
#8 Nic nie umiałam, a jednak...Obrońca_uciśnionych 2016-03-07 18:52
Nie chcę tutaj stawać po niczyjej stronie, ale czytając komentarz Garybaldiego nasuwa mi się jedno pytanie. Czy wychodząc z liceum osoba taka jest w 100% przygotowana do podjęcia pracy chociażby w profilu, w którym kończyła szkołę. Zarzucając tutaj marną głowę lub szkołę czegoś nie rozumiem. Może osoba pisząca ten komentarz tego właśnie doświadczyła, a może to tylko źle dobrane słowa podczas udzielania wywiadu i cała ta szopka jest niepotrzebna bo jak się okazuje studia jednak zostały skończone przez Panią Jolantę Komoń. A tak swoją drogą Garybaldi czy Ty skończyłeś liceum?! Jeżeli tak to powinieneś być na tyle inteligentny, żeby potrafić powiedzieć słowo przepraszam.
 
 
#9 Do rames1 i GarybaldiEmerytowany pracownik 2016-03-07 21:02
Szanowni Panowie przeraża mnie wasza głupota, zawiść i ciemnogrodztwo. Dlaczego tak wielu Polaków nie szanuje swojej tradycji? Artykuł pokazuje prawdę jakie były realia pracy kiedyś i to nie tylko w GFNie ale w większości firm. Przepracowałem w tym zakładzie prawie całe życie i mogę coś na ten temat powiedzieć. Za moich czasów rozpoczynaliśmy współpracę z Kruppem z Niemiec, która to trwa do dnia dzisiejszego czyli ponad 24 lat. Krupp uczył się od naszego Cegielskiego, gdzie Cegielskiego już nie ma i to właśnie przez takich ludzi jak wy, którzy nie potrafią uszanować tradycji. Dzięki GFN mam przyzwoitą emeryturę i stałą przepustkę na zakład (tak się dba o starych pracowników). Mam porównanie jak kiedyś wyglądała praca – brudna, ciężka i jak wiele się od tamtej pory zmieniło. Nagrzewy olejowe zastąpione zostały przez najlepsze na świecie nagrzewnice indukcyjne opracowane przez naszych pracowników i profesorów z Politechniki Śląskiej. Cieszy mnie to, że zakład się rozwija i ma sukcesy (drugi diament do Lidera Polskiego Biznesu). Czuję w tym swój udział. Pozdrawiam Zarząd i załogę.
 
 
#10 DO EMERYTOWANEGOświetlny 2016-03-07 23:17
... bla bla bla. Czy ty myślisz że nagrzew indukcyjny wyeliminował brud smród i uciążliwość? wręcz przeciwnie bo kiedyś był czas na odpoczynek między "piecami" można było chwile odpocząć od walenia prasą a teraz? "Norma norma bo mało". Po za tym to jest z tego takie promieniowanie że zdrowiej jest mieszkać pod gołym azbestem. A co do artykułu to brak słów... Znowu pewnie lipa na zakładzie bo zamówień nie ma więc trzeba się czymś zająć więc zostaje reklamowanie. Ile razy już to było wałkowane? Jak nie list dziękczynny to inne bajki. Nie powiem że chłopaki nie są zdolni bo są bo znam ich wielu ale zastanawiam się jak można tam pracować w XXI w gdzie za taką pracę na śląsku dostaje się półroczną pensję z GFN. A co do kometarza Garybaldi to troche przegiąłeś bo idąc zaraz po szkole do pracy (nie mówię tu o zamiataniu chodników) to jest się tam totalnym głąbem nie mówiąc już o księgowości gdzie praca pracą ale każdy grosz musi się zgadzać.
Także pozdro dla ekipy GFN szczególnie dla "klasy robotniczej" (cyt. J. Brożka). Łapcie doświadczenie i do przodu bo "drugiej takiej firmy jak ta to nie ma wschód od wisły" (cyt J.B)
 
 
#11 pracownikujurekjurek 2016-03-08 16:44
idąc brudną posadzką w smarach tonącą.
pracując w smrodzie zgiełku i kurzu.
narażając własny organizm na nowoczesna indukcję.o Wy którzy jesteście chwałą i dumą tego zakładu.
ZŁA się nie lękajcie.
 
 
#12 Drodzy obrońcy GFNGarybaldi 2016-03-09 20:24
Drodzy obrońcy GFN, nie było moim celem pastwienie się nad inteligencją Pani Joanny ta mnie niezupełnie nie interesuje. Wyśmiewałem się natomiast jak najbardziej z formy - sformułowanie "Nic nie umiałam/em" ucina wszelkie spekulacje i sam nie przypuszczam, żeby odzwierciedlało w tym przypadku stan faktyczny.
Do osoby osoby która pisała skierowane do mnie OBA (2016-03-07 18:52 oraz 2016-03-07 21:02) komentarze: Cenie sobie celną ripostę "nic nie umiałam, a jednak...(się nauczyłam?)" oraz pojednawczą wypowiedź zaczynającą się słowami: "Szanowni Panowie przeraża mnie wasza głupota ..."
 
 
#13 Do GarybaldiObrońca_uciśnionych 2016-03-09 23:09
Wybacz, ale muszę to napisać..widzę czytanie ze zrozumieniem sprawia problemy, a to może rzutować na marną.... ;) ta Pani ma na imię Jolanta, a nie Joanna to tak btw.
 
 
#14 jakie zarobki?jurekjurek 2016-03-10 18:57
a jak płacą w tym eldorado?
jak wynagradzają za soboty,niedziele,dni świąteczne,prace w nadgodzinach?
jak płacą za spotkania po godzinach pracy ?

JAKIE PRZYZNAJĄ DODATKI MIESIĘCZNE?
 
 
#15 DO EMERYTOWANEGO_PRACOWNIKASamuray 2016-03-20 14:26
aż boli gdy czyta się komentarz zawierający słowa powtarzane przez szanownego Prezesa od lat jak mantra
zapewne nie pisał go sam, bo od tego ma swoich wyrobników, więc jak zwykle pewnie zrobił to ZB
pewnie dlatego nie sfotografowali go z resztą ludzi "z lepszego sortu" załogi, tych "najbardziej oddanych" sprawie
 
 
#16 Re: jakie zarobki?Samuray 2016-03-20 15:13
jak przystało na PEREŁKĘ zarobki w tym ELDORADO są "najlepsze na prawo od Wisły"
kto pracował ten wie: co rok podwyżka dla wszystkich, Prezes musi mieć gest bo władza minimalną krajową podnosi
za soboty, niedziele i inne święta płaci się "personelowi pracowniczemu" jak się płaci, "motłoch" wie że przepisy prawa pracy nie zostały wpuszczone przez bramę na teren zakładu, nie miały takiego szczęścia jak "sukces", który "hula po zakładzie"
zupełnie inaczej zarabia "oddana część załogi"
jak chcesz podwyżke "idź do Ireny, ona Ci powie jak tu się zarabia" (cytat z Jana B.)
a przy okazji i w artykule nazwisko wymienią i zdjęcie zrobią, trzeba być na fali :)
trochę strach z tą falą, bo średnio co rok przychodzi "tsunami" i zmywa surferów, dlatego marketing nie ma się od kogo uczyć
 
 
#17 do Samurayświetlny 2016-03-20 18:41
nie wiem kim jesteś i czy tam pracowałeś ale sam bym lepiej nie ujął tego co Ty napisałeś :) szacun
 

Zaloguj się, aby dodać komentarz. Nie masz jeszcze swojego konta? Zarejestruj się.

noimage
DJ FX
czwartek, 20 lutego 2025
RÄbak spalinowy 13km
Rębak spalinowy 13km
wtorek, 25 lutego 2025