Już niedługo

"Dworskie Opowieści" - Aukcja w Pałacu Potockich w Radzyniu Podlaskim, 10.05.2025, 18:00, PAŁAC POTOCKICH
Zobacz wszystkie
Reklama

Komentarze
- Spacer po Radzyniu, jakiego nie znasz!
Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź
- niepokorny - Spacer po Radzyniu, jakiego nie znasz!
Ile masz lat, że jeszcze wierzysz w bajki? Podziemia wokół pałacu były niczym innym, jak sposobem od...
- kurka wodna - Spacer po Radzyniu, jakiego nie znasz!
Swego czasu coś mówiono o podziemnych korytarzach wychodzących z pałacu. To jakaś bajka czy tajemnic...
- niepokorny - Fundusz szwajcarski: #6 Zielona Transformacja Radz...
Czas na modernizację stadionu miejskiego w Radzyniu Podlaskim!!! Zadaszoną główną trybunę wraz z szt...
- sportek - Świąteczne życzenia Burmistrza Jakuba Jakubowskieg...
Otrzeźwienie na szczęście przyszło po 9 latach rządów dawnego zespołu. Wesołych Świąt Radzyniacy!
- paznokieć
Zespół to sukces |
REKLAMA | |||
środa, 07 maja 2014 20:42 | |||
Za Górniczą Fabryką Narzędzi stoi ponad stuletnia historia. Wróćmy do początków. – Nasza Firma powstała w 1903 roku jako ślusarski zakład usługowy specjalizujący się w remontach gorzelni, krochmalni, tartaków oraz usługach dla miejscowej ludności. Właścicielami byli Jan Laskowski i Edmund Kurczyński. Laskowski to była w Radzyniu postać nietuzinkowa. Stworzył Cech Rzemiosł Różnych i został starszym cechu. W tamtych czasach, żeby piastować taką funkcję trzeba było być osobą powszechnie szanowaną i bez skazy. Okres międzywojenny to czas stopniowego rozwoju firmy. W 1949 roku nowa władza chciała upaństwowić zakład i wtedy Tadeusz Laskowski wpada na pomysł, dzięki któremu przetrwaliśmy. Zwalnia ludzi i wspólnie z nimi zakłada Spółdzielnię, która wykupuje od niego majątek. To był majstersztyk. Pierwszym prezesem Spółdzielni został mój przyszły teść Edward Skulimowski. W tym czasie uruchomiono seryjną produkcję wyrobów metalowych. Kolejne lata przyniosły rozwój zakładu... – Firma zawsze miała szczęście do kreatywnych ludzi. Po Skulimowskim, stery przejął prezes Kuszta i jeszcze bardziej rozwinął produkcję. W 1975 roku Spółdzielnię zlikwidowano i znaleźliśmy się w Kombinacie Narzędzi Gospodarczych w Sułkowicach. Przed 1992 rokiem, czyli przed założeniem Górniczej Fabryki Narzędzi Sp. z o. o. kilkakrotnie zmieniały się struktury, w których funkcjonowaliśmy, ale zawsze zmiany powodowały rozwój, uczyliśmy się nowych technologii, pojawiał się bogatszy asortyment, nowoczesne maszyny. Zaczęliśmy od nagrzewu oporowego, później był nagrzew indukcyjny, wynalazek naszych pracowników. Unowocześnili je Albert Kałuszyński oraz Piotr Zderkiewicz.
– Mamy osiągnięcia na skalę międzynarodową. Sami robimy urządzenia, na których pracujemy. Oczywiście blisko współpracujemy tu ze światem nauki, z Akademią Górniczo-Hutniczą, z Politechniką Lubelską, ale główną zasługą naszego rozwoju jest pomysłowość naszych pracowników. I tutaj mogę powiedzieć wprost, że od początku największą wartością tego zakładu są ludzie, a największą troską zadowolenie naszego klienta. O niego dbamy najbardziej i dlatego wszyscy mamy tu świadomość wagi marketingu i wszyscy, począwszy od księgowości a skończywszy na produkcji ukierunkowują się na marketing. Nietypowe zarządzanie to kolejny przykład nowatorstwa firmy – Czy nietypowe? Dla mnie naturalne, bo wynikające z naszych potrzeb. Żeby zrealizować ideę wsparcia marketingu stworzyłem zespół, grupę ośmiu osób, ze mną na czele, ludzi wybranych, którzy wiedzą, że swoje ego muszą podporządkować zespołowi. Nie muszą być ze sobą w przyjaźni, ale muszą być nastawieni na jeden, wspólny cel. Nie jest łatwo to osiągnąć, bo my Polacy mamy wiele przywar utrudniających współpracę. Pierwsza to brak zaufania. To błąd. W zespole musimy znać się i darzyć zaufaniem. Następny problem to obawa przed konfliktem. My nie boimy się podejmować trudnych decyzji, które mogą być konfliktogenne. Bo przecież im szybciej usuniesz wrzód, tym krótszy proces leczenia. W naszej grupie rozmawiamy na temat zaangażowania, unikania odpowiedzialności i dbałości o wynik.
Całe swoje życie zawodowe związał Pan z Górniczą Fabryką Narzędzi? – Pracuję w tym zakładzie od 1974 roku, czyli już 40 lat, od 37 lat zarządzam. Przez ten czas wiele się zmieniło. Właściwie pracowałem w siedmiu firmach. To była dla mnie szkoła życia, wymagająca dużej elastyczności. W ciągu tych lat wiele razy stawałem przed trudnymi decyzjami. Dziś wiem, że każdy problem to dar losu, bo dzięki nim krzepniemy, stajemy się mądrzejsi. Jak rozwijać zakład, w którym kierunku pójść pokazały mi wyjazdy zagraniczne do firm z branży. Na krótko przed sprywatyzowaniem zakładu, które nastąpiło w grudniu 92 roku pojechałem do Niemiec, do firmy Krupp i ten wyjazd rozpoczął naszą długoletnią współpracę. Klienci GFN są wierni, kupują od was od wielu lat. – To prawda i jest to właśnie efekt tego, o czym mówiłem już wcześniej, dbałości o klienta. Ponad 60% naszej produkcji sprzedajemy na rynkach zagranicznych. Nasi główni kontrahenci to poza wspomnianym już Kruppem, Vosloch ze Szwecji, Schreck–Mieves z Niemiec czy Riebe z Danii. Z każdym z nich współpracujemy ponad 20 lat. Ale staramy się o nowe rynki zbytu. Ostatnio zainteresowała się nami firma z Moskwy, która chce nas certyfikować i sprzedawać nasze wyroby w Rosji i Kazachstanie. Zaraz po świętach rozpoczyna się proces certyfikacji. Nie mam obaw co do jego wyniku. Posiadamy już podobne świadectwo Instytutu Niemieckiego, a tym samym homologację dopuszczającą nasze wyroby na kolej niemiecką. Ponadto współpracujemy i dostarczamy nasze wyroby na wymagający rynek skandynawski. Jeżeli podpiszemy umowę z firmą rosyjską będziemy mogli zwiększyć zatrudnienie o kolejne 10–15 osób. Dziś w GFN pracuje 105 osób.
– Szukamy różnych koncepcji i dróg rozwoju. Nie od dziś wiadomo, że najlepsza jest dywersyfikacja źródeł dochodu. Sękacze to póki co taki dodatek, ale mamy też inne pomysły i rozwiązania. Chcemy wykorzystać gorącą wodę, która powstaje w procesie produkcji. Mamy jej nadmiar w okresie od maja do października. Może zagospodarujemy ją do pieczarkarni. Zastanawiamy się ciągle nad najbardziej efektywnym jej wykorzystaniem. Ogłosiliśmy w Internecie konkurs, zobaczymy co z tego wyjdzie. Odzyskanie gorącej wody to nasz sukces, bo wcześniej ten nadmiar gorącej wody musieliśmy schładzać, a teraz przez układ powstałych pomp ciepła, przygotowanych przez naszych pracowników mamy oszczędności. Przez zimę zaoszczędziliśmy 120 ton węgla. Pomysłowość i dbałość o dobro zakładu naszych pracowników, to coś , co cieszy mnie najbardziej. Gdyby miał Pan powiedzieć, co jest najważniejsze w kierowaniu zespołem to... – Kierowanie ludźmi to sztuka, której ciągle uczę się. Zawsze jednak trzymałem się zasady: nie wolno okłamywać ludzi, trzeba z nimi rozmawiać, dowartościowywać ich i wykorzystywać ich potencjał. Szczególnie z dowartościowywaniem innych mamy problem. Gdzieś przeczytałem, że gdyby naszą zawiść zamienić na energię to oświetlilibyśmy Europę. I z tym staram się walczyć pamiętając zawsze, że nie mogę zawieść ludzi. {xtypo_info}W Górniczej Fabryce Narzędzi często pracują całe rodziny.{/xtypo_info} Krzysztof Mańko – mechanik, pracuje razem z własnym synem Mateuszem, bo w Radzyniu o pracę nie jest łatwo. - Przed zatrudnieniem się w fabryce słyszałem o niej różne opinie, że ciężko, że wymagają, że jest zła atmosfera. Dziś nie wyobrażam sobie innego miejsca pracy. Mateusz Mańko – pracuje na dziale narzędziowym. – Opinia o firmie, którą słyszałem zanim tu przyszedłem była negatywna, ale nie sprawdziła się. Branża jest ciężka, to kuźnia, ale jestem mile zaskoczony. Praca wymaga przede wszystkim zręczności i myślenia. Dla mnie plusem jest atmosfera. Kiedy mam problem mogę przyjść porozmawiać z prezesem, w mojej poprzedniej firmie osiągalny był tylko bezpośredni przełożony.
|
Komentarze
Zakład ma nowoczesne maszyny,zaplecze inżynierów i wielkie możliwości ale nie rozumiem czemu nie sięga po kolejne rynki zbytu,można klepać śruby i brony ale czy nie warto wejść w równie opłacalny temat produkcji bram kutych bądź skuterów i motocykli,podjąć współprace z producentem silników a samemu składać ramy i elektronikę,wyprzeć z lokalnego rynku zalewającą nas chińszczyznę.
W każdym sklepie za byle gruchota liczą sobie 2-3tys. a dałbym nawet 4 jeśli dzięki temu to polak miałby prace.
Kiedyś słyszałem o współpracy z firmami amerykańskimi więc czemu tam nie poszukać klientów,nasze technologie są na wysokim poziomie a proces produkcji na pewno tańszy niż za oceanem.
GFN to firma z tradycjami stawiająca na jakość ale gdzie są ambicje? skoro się rozwijacie to podbijajcie nowe branże,SUZUKI zaczynało od produkcji krosien tkackich a jest w czołówce branży motoryzacyjnej.