Radzyń Podlaski - Nasze miasto z dobrej strony! Mamy 27 grudnia 2024 imieniny: Żaneta, Jan, Maksym

Radzyń walczy z dopalaczami. Amsterdam już nie zaoferuje haju

Katarzyna Wodowska   
środa, 13 października 2010 11:01

dopalacze- To było na imprezie. Mój kolega spalił tego za dużo. Zaczął wymiotować, a potem spał przez 5 godzin. Był blady jak ściana i serce biło mu bardzo szybko. Zaczęliśmy się bać o jego zdrowie. Myśleliśmy nawet, aby zadzwonić na pogotowie, ale byłby przypał- opowiada 18- letni Mateusz z Radzynia. Jego kolega sięgnął po dopalacze. 

To, że dopalacze stały się powszechnie dostępne wynikało z dwóch powodów. Po pierwsze były one produkowane z substancji w 100% legalnych. Luka w polskim prawie sprawia, że każdy, nawet najbardziej toksyczny związek, jaki są w stanie stworzyć chemicy, o ile nie zostanie wciągnięty na listę substancji zakazanych, może być sprzedawany. Konieczne jest umieszczenie na etykiecie ostrzeżenia, że produkt nie nadaje się do spożycia przez ludzi. Z umieszczonych na opakowaniach dopalaczy naklejek w języku polskim wynika, że towar nie był przeznaczony do spożycia. To było zabezpieczenie przed konsekwencjami. Sklepy oferują produkt nie do spożycia, który jednak spożywają kupujący. A więc robią to na własną odpowiedzialność, a producentów i sprzedawców nie ma za co karać.

0,5 g za 25 zeta to zabawa dla trzech osób

Z asortymentu sklepów z dopalaczami korzystali przede wszystkim młodzi ludzie, którzy choć widzieli napis: produkt kolekcjonerski, doskonale wiedzieli do czego tak naprawdę służą te substancje. Adrian, uczeń klasy maturalnej w jednej z radzyńskich szkół opowiada o swoim i pierwszym kontakcie z dopalaczami. – To było jakiś miesiąc temu. Koledzy mi zaproponowali, abym spróbował. Nie musieli mnie namawiać, bo miałem chęć, byłem ciekawy. Kumple kupili to w radzyńskim „Amsterdamie”. Mimo że jeden z nich był niepełnoletni, to nie było żadnych problemów z nabyciem. O ile pamiętam można było kupić gramową saszetkę za 40 zł, ale były też dostępne po 0,5 g za 25 zeta. Z tej mniejszej saszetki była zabawa dla 3 osób. Na opakowaniu było napisane, że jest to zioło kolekcjonerskie nie nadające się do spożycia, ale ja nie miałem zamiaru tego kolekcjonować, wiedziałem do czego to służy. To wyglądało jak majeranek. Koledzy nabili to w fifkę i dali mi zapalić. Po jakimś czasie zrobiłem się bardzo wesoły, wszystko mnie śmieszyło. Potem przyszła zamuła. Nie miałem energii, chciało mi się jeść i pić. Na szczęście nie miałem żadnych halucynacji czy nawet problemów z równowagą. Pamiętam tylko, że miałem wrażenie, że strasznie dłuży mi się czas – opowiada nasz rozmówca.

Do tej pory nad dopalaczami nie było żadnych kontroli. Młodzież chętnie sięgała po nowe środki, o nieznanym składzie. Amator dopalaczy może się czuć czymś w rodzaju królika doświadczalnego w testowaniu nowych substancji.

Nawet z trutką, wszystko jest dla ludzi

Na rozmowę z nami decyduje się też Damian z Radzynia. 19- latek próbował już kilku dopalaczy. Zdarzało się, że je mieszał. – Pierwszy raz wziąłem dwa miesiące temu. Ja nie brałem dopalaczy w pigułkach. Próbowałem tylko tych, które się pali. „Kosior” i „Nie ma lipy” są bardzo mocne przez co włączają się tak zwane "chore fazy". Ale po tych lżejszych nic więcej do szczęścia człowiekowi nie potrzeba. Taki chillout – tłumaczy chłopak. Opowiada, że pierwszym dopalaczem poczęstował go kolega. – Spróbowałem, ponieważ mój kumpel mówił, że jest fajna bania i wszystko faluje. Byłem ciekaw czy to prawda. Gdy spróbowałem tego pierwszy raz nie wiedziałem, gdzie się znajduję tylko widziałem takie gwiazdki srebrne przez pierwszą godzinę. Było mi przyjemnie, czułem się zadowolony, cały czas się śmiałem. Potem nie miałem żadnych dolegliwości.

Damian twierdzi, że zażywał dopalacze ponad 20 razy. – Niedawno oglądałem program w telewizji, z którego dowiedziałem się, że w jakimś dopalaczu znajduje się trutka na myszy. Jak to usłyszałem i podano informacje na temat skutków brania to doszedłem do wniosku, że powinni tego zakazać. Sam od tego czasu nie biorę, ale i tak mam chęć. Bo z drugiej strony wszystko jest dla ludzi, byle z umiarem. Takie jest moje zdanie.

Adrian, który jednorazowo zetknął się z dopalaczami również twierdzi, że to był ostatni raz. Z jakiego powodu? - Nie mam zamiaru tego więcej brać, bo to dużo kosztuje. Poza tym już spróbowałem i teraz nie ciągnie mnie do tego.

Sanepid zamknął radzyński sklep z dopalaczami

Ostatnio Główny Inspektor Sanitarny wycofał z obrotu na terenie całego kraju wyrób o nazwie „Tajfun” określony jako przeznaczony do celów kolekcjonerskich oraz wszystkie podobne wyroby mogące mieć wpływ na bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia ludzi. Ponadto nakazał zamknięcie obiektów służących produkcji, obrotowi hurtowemu lub detalicznemu takimi wyrobami. Radzyński sklep z dopalaczami „Amsterdam” również podlegał tym rygorom. Po wizycie sanepidu i policji został zamknięty. - W sobotę (2 października) otrzymaliśmy decyzję Głównego Inspektora Sanitarnego . Miała ona rygor natychmiastowej wykonalności, więc tego samego dnia o godzinie 15.00 dostarczyliśmy decyzję GIS współwłaścicielowi radzyńskiego sklepu z dopalaczami „Amsterdam”. Mężczyzna był obecny w sklepie- informuje Mirosław Starzyński dyrektor sanepidu. Wszystkie dostępne produkty zostały spisane, zabezpieczone, opatrzone plombami i pozostawione w sklepie, który został zamknięty do odwołania. W środę (6 października) wspólnie z policją przeprowadzono kontrolę. Okazało się, że sklep jest zamknięty. W asyście policji były również sprawdzane miejsca, gdzie potencjalnie mógł odbywać się handel dopalaczami, ale niczego takiego nie stwierdzono. Starzyński dodaje również, że po doniesieniach prasowych informujących, że pomimo zamknięcia sklepu nadal odbywa się handel dopalaczami, przeprowadzono kolejną kontrolę. - W piątek (8 października) w asyście policji i w obecności współwłaściciela sklepu weszliśmy do obiektu. Po otwarciu stwierdzono, że plomby na zabezpieczonych produktach nie zostały naruszone. Stan i liczba towaru nie zmieniły się od soboty (2 października). Sklep nadal pozostaje zamknięty - mówi dyrektor. Policja jest wyczulona na wszelkie przejawy łamania „dopalaczowego” zakazu. – Patrole sprawdzają czy sklep pozostaje zamknięty i czy nie odbywa się handel dopalaczami- poinformował Dariusz Łukasiak rzecznik KPP Policji

{xtypo_alert}Czym właściwie są dopalacze?{/xtypo_alert}

{xtypo_info}Czy wiemy z czego składa się tabletka lub co znajduje się w saszetkach o finezyjnych nazwach Kosior, Konkret, The Bandit Gold, Mega Buch, Niezły Wkręt, Nie ma lipy? Tak naprawdę nie wiemy. Sam termin: dopalacze, nie posiada charakteru naukowego. Używa się go potocznie określając w ten sposób grupy różnych substancji lub ich mieszanek o rzekomym lub faktycznym działaniu psychoaktywnym (środki narkotyczne), które nie były regulowane zapisami ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Nie były wpisane na listę substancji zakazanych. Były więc legalne, handel nimi nie był przestępstwem i nie podlegał karze. Cała specyfika tych tak zwanych „legalnych narkotyków” polega na tym, że były one produkowane z substancji nie uznawanych za szkodliwe czy niedozwolone. Dopiero mieszanka – receptura – powodowała ich ukierunkowane działanie.{/xtypo_info}

 

{xtypo_sticky}Ustawa o zakazie handlu dopalaczami{/xtypo_sticky}

W piątek sejm zdecydowaną większością głosów przyjął ustawę zakazującą handlu dopalaczami. Projekt wprowadza nową definicję, która pozwala zakazać wytwarzania substancji i obrotu nią ze względu na jej działanie, a nie skład. Rządowy projekt wprowadza przepisy, które zakazują wytwarzania i wprowadzania do obrotu na terenie Polski jakichkolwiek substancji (niezależnie od ich stanu fizycznego i źródła pochodzenia, w tym roślin, grzybów oraz ich części) lub produktów, które mogą być używane jak środki odurzające lub substancje psychotropowe, czyli tzw. środków zastępczych, którymi określono dopalacze. Za uchwaleniem noweli opowiedziało się 400 posłów, przeciw było trzech, tyle samo posłów wstrzymało się od głosu. Teraz projekt trafi do prac w Senacie.

 

Tekst pochodzi z najnowszego (6/2010) wydania tygodnika OPINIE.

 

Komentarze  

 
#1 TAAAKkutrzep 2010-10-13 20:29
każdy może pójść do sklepu i kupić sobie butapren i benzynę które są tak samo uzależniające i jeszcze bardziej narkotyzujące i jakoś nikt się tym nie przejmuje od wielu lat, śmiać mi się chce tylko a najgorsza sprawa ze ktoś tylko sprzedaje to gówniarzom, popieram zalegalizowanie posiadania marihuany co wydaje mi się ze rozwiąże problem bardziej niż walka z wiatrakami
 

Zaloguj się, aby dodać komentarz. Nie masz jeszcze swojego konta? Zarejestruj się.