Komentarze
- Dlaczego z ulicy Wyszyńskiego wykonawca „zrywał as...
Przejeżdżając dzisiaj ulicam Radzynia zobaczyłem wściekłość kierowców. Ulica Warszawska nieprzejezdn...
- task55 - Wieczór z kulturą żydowską
pomagają w pokojowych kontaktach z narodem palestyńskim. Jak widać, niektórym to nie przeszkadza.
- zimny - Co to znaczy zniszczyć drzewo?
Poprzednicy pozostawili swoich na czatach.
- eSPe - Co to znaczy zniszczyć drzewo?
Związki zawodowe w Urzędzie Miasta, co Wy tam szanowni gospodarze robicie że pracownicy muszą związk...
- LomoZ - Co to znaczy zniszczyć drzewo?
Takie tam tłumaczenie się z chęci bycia medialnym w TVN. Żałosne
- LomoZ
Przekazaliśmy Wasze dary powodzianom |
Mariusz Szczygieł | |||
czwartek, 02 września 2010 13:00 | |||
28 sierpnia 2010r. dostarczyliśmy Wasze dary, zebrane w trakcie projekcji filmu „Avatar”, poszkodowanym w powodzi mieszkańcom nadwiślańskich miejscowości. Zapakowanym po brzegi darami samochodem, udostępnionym przez firmę KRIS AUTO, wyruszyliśmy w sobotę o poranku w naszą podróż. Prezes radzyńskiej „Alfy” Dariusz Wierzchowski za kierownicą i... ja- z aparatem w dłoni i dyktafonem w kieszeni. Dużo wszyscy słyszeliśmy o gminie Wilków, o potężnej powodzi, jaka nawiedziła jej mieszkańców... co spotkamy na miejscu? Byłem tego bardzo ciekawy. Kock, Przytoczno, Żyrzyn, Puławy- przypominała mi się droga radzyńskich pielgrzymów na Jasną Górę. W Puławach podobieństwa się jednak kończą. Pielgrzymi przechodzą przez most, my pozostaliśmy po „naszej” stronie Wisły. Naszą rozmowę przerwało nieoczekiwane rozświetlenie deski rozdzielczej. Czerwony „STOP” i symbol akumulatora złowrogo podrażniały nasze oczy... Jeszcze nie dojechaliśmy na miejsce, a już przygody? Pękł pasek alternatora- pierwsza myśl i pytanie: „Co robić? Jechać, czy zawracać?” Jedziemy!- zadecydowaliśmy wspólnie. Trzeba jednak zrobić coś z tą awarią. Na chwilę odbiliśmy z obranej trasy, by w Jeziorszczyźnie zatrzymać się u poleconego przez miejscowych mechanika. Jak się okazało, faktycznie, w naszym Oplu nie było paska alternatora- nie mamy więc ładowania... Opole Lubelskie- tutaj kazano szukać nam ratunku. Dojechaliśmy do Opola i kupiliśmy wadliwy element naszego busa- kamień spadł mi z serca. Będzie dobrze. Do celu już niedaleko. Przed południem dojechaliśmy do Rybitw w gminie Józefów. Dobrze widzicie- nie Wilków, a Józefów. Dlaczego tutaj? Oświecił mnie Jerzy Suchowolak- mieszkaniec Rybitw, który koordynował podział przywiezionych z Radzynia darów. Wilków został zalany w blisko 95%- tak wielkich zniszczeń Polska nie widziała już dawno. Media zainteresowały się szczególnie tym wydarzeniem, dlatego to właśnie o tej gminie słyszeliśmy najwięcej. To Wilków był na ustach Polski, inne miejscowości- te, które mniej ucierpiały, pozostały w ciszy. Nie, nie zapomniano o nich. Tak jak mieszkańcy gminy Wilków, tak i ludzie w innych gminach otrzymali pomoc rządową. Jak nam jednak powiedziano, pomoc dotarła do tych, którzy zostali bezpośrednio zalani, nie otrzymali jej ci, którym szkody wyrządziła woda przesiąkająca z gruntów. Ich gospodarstwa ucierpiały jednak w powodzi tak samo. To do nich poprowadził nas pan Jurek. Basonia, Popów, Bliskowice, Świeciechów i Rybitwy – to miejscowości, gdzie rozdawaliśmy przekazane przez Was dary. Zniszczenia widać tutaj na każdym budynku, do którego dotarła woda. Trzy miesiące po powodzi miejscowości te powoli wracają jednak do normalności. Jedni odbudowują, inni obok zalanych budynków stawiają nowe, jeszcze inni burzą i na gruzach budują swoje domostwa. Każdy radzi sobie jak może. Co zaskakuje- nikt nie lamentuje, nikt nie żali się na swój los. Nikt nie chce się też stąd wyprowadzić. Jedyne czego chcieliby, to wały przeciwpowodziowe, które uchroniłyby ich w przyszłości. Każdy przypadek i każda tragedia ludzka jest inna. Tam gdzie teren jest niższy, zniszczenia są większe. Tam gdzie Wisła płynie bliżej (a czasem jest tuż za płotem!) było znacznie gorzej. Mieszkańcy zapraszali nas do swoich domów, pokazywali zdjęcia, które zrobili w trakcie powodzi (te, które przywieźliśmy zobaczycie poniżej), opowiadali o swoich przeżyciach i dziękowali nam za okazaną im pomoc. Wszędzie, gdzie dotarliśmy, opowiadaliśmy o mieszkańcach Radzynia, którzy zechcieli pomóc powodzianom. Proszono nas, by przekazać podziękowania w Radzyniu. Bardzo miły akcent spotkał nas w Rybitwach. Ostatni mieszkaniec, któremu przekazaliśmy dary, ożywił się, gdy wypowiedzieliśmy słowa Radzyń Podlaski. „Służyłem w jednostce w Maryninie!”- usłyszeliśmy. Dziękujemy naszym opiekunom w Rybitwach – państwu Jerzemu i Joannie Suchowolak oraz ich córce Adzie, którzy ugościli nas w swoim domu i pomagali w wydawaniu darów. Dziękujemy także mechanikom z Rybitw, którzy przez blisko pół dnia próbowali naprawić nasz samochód oraz firmie „KRIS-AUTO”, która użyczyła nam swojego pojazdu. A przede wszystkim dziękujemy Wam- kolejny raz pokazaliście, że można liczyć na Radzyń Podlaski! P.S. Nasza sobotnia wyprawa pokazała, że człowiek jest zależny od wielu rzeczy i przypadku. Powodzianie zmagali się z żywiołem, my, niosąc im pomoc także dostaliśmy lekcję pokory. Naszego Opla nie udało się naprawić... Jak się okazało, awarii uległ napinacz paska alternatora, którego nie udało się kupić. Do Radzynia wracaliśmy późnym wieczorem i dojechaliśmy do Bork, gdzie zabrakło prądu w akumulato................. :) {morfeo 455} {morfeo 456}
|
Komentarze