
Komentarze
- Konferencja Pamięć jest naszym obowiązkiem
https://wydarzenia.interia.pl/bliski-wschod/news-dom-jako-bron-13-pieter,nId,22161281 interes się kr...
- pioter - Konferencja Pamięć jest naszym obowiązkiem
Dobrze że można mówić co się naprawdę myśli bo nie na wszystkich portalach tak jest . Dziękuję admin...
- kinga75 - Opłaty za śmieci muszą się równać z kosztami
Z jednej strony masz rację, ale z drugiej strony taki tryb prowadzi do wielu problemów ze zdrowiem. ...
- for_sale - Opłaty za śmieci muszą się równać z kosztami
Komu chce się ślęczeć nad garami? Kupi sobie taki singiel gotowe żarcia i macie wzrosty we wszystkim...
- pioter - Opłaty za śmieci muszą się równać z kosztami
Niektóre miasta odchodzą od plastikowych worków na śmieci i nie odbierają frakcji zielonej, która je...
- radzyniak13
Historyczne wydarzenie dla Turowa i kaplicy św. Antoniego Padewskiego |
Mariusz Szczygieł | |||
środa, 08 czerwca 2011 12:51 | |||
Tegoroczny odpust (5 czerwca br.) zbiegł się z usystematyzowaniem sytuacji kaplicy- do niedawna miejsce to, znajdujące się w obszarze leśnym Gminy Radzyń Podlaski, nie miało prawnie swojego właściciela. Uniemożliwiało to jakiekolwiek działania z nim związane. W tym roku założono księgę wieczystą działce, na której znajduje się kaplica. Działka ta została przydzielona parafii w Turowie. Co takiego jest w tej leśnej kapliczce, że wierni od setek lat spotykają się tam na modlitwie? Przeczytacie o tym we fragmencie książki "Axis Mundi" autorstwa Zbigniewa Smółko: "Zwykle najważniejsze sprawy dzieją się w centrum. Pod kościołem, na rynku, przy sklepie, na skrzyżowaniu dróg. Turów to, co najważniejsze, skrywa w odległym od głównej szosy lesie. Może gdyby to ludzie wybierali, na wiejskim zebraniu uchwalili albo urzędnik nakazał, to byłoby bliżej. Ale św. Antoni Padewski widać nie szukał blasku reflektorów, kiedy objawił się okolicznym wieśniakom. Żadnego wielkiego przesłania im nie przekazał. Przeciwnie: usiadł, o wiejskie sprawy wypytał, o los, o urodzaj, o chudobę. Potem też z cudami nie przesadzał, bo na Podlasiu ludzie i bez nich sobie poradzą. Choć może trzeba umieć patrzeć: kustosz turowskiej pamięci, pani Marianna Koczkodaj, nie ma wątpliwości, że to Jego niebiańskiej protekcji Turów zawdzięcza brak kataklizmów. Wokół kapliczki widać potężne drzewa, powyrywane z korzeniami. Zabytkowe kapliczki przy obalonych kolosach przypominają zapałki. Ale to one stoją, a drzewa leżą. Antoni pozostawił na miejscu objawienia ślad swojej stopy na sośnie. Nad jej pniem, być może jeszcze w XVII wieku, postawiono pierwszą kapliczkę. Maleńką, mieszczącą tylko celebransa. Przy niej w 1831 roku pochowano powstańców – najpewniej jakiś pododdział korpusu generała Ramorino - zabitych w jednej z potyczek z Moskalami. Turowiacy – w tym także chłopi a nawet miejscowi starozakonni, dzielni potomkowie Berka Joselewicza! – dzielnie stawali w obu powstaniach. Nie jest prawdą, co napisał w swojej monografii profesor Trokowicz, że to miejscowi w 1863 roku wydali Rosjanom Romana Rogińskiego, dowódcę jednego z oddziałów. Wydarzenie owszem, miało miejsce w Turowie, ale tym drugim – na dzisiejszej Białorusi… Nad grobem insurgentów początkowo postawiono tylko drewniany krzyż; na pomnik trzeba było czekać do Niepodległej. Nagrobek wymurowano w 1925 roku. Co roku organizowano przy nim uroczystości rocznicowe: w 1934 roku do turowskiego lasu zawitał nawet hrabia Andrzej Potocki z Międzyrzeca, który na pamiątkę zasadził nad grobami dwa czerwone dęby. W czasach Gierka oryginalna tablica została wymieniona na nowszą – bez krzyża, bez „Wieczne odpoczywanie…”; w latach dziewięćdziesiątych i tą wywalono, obstalując u kamieniarza następczynię. To ostatnie zdaje się niepotrzebnie, bo ta pierwsza, najlepsza artystycznie niewątpliwie, dalej istnieje. Nie wiadomo jak długo za to istnieć będą posadzone przez Potockiego dęby, bo ponoć jakiś mądrala ostatnio wymyślił, że trzeba je wyciąć, bo „zagrażają”. Nadzieja w św. Antonim, że ześle opamiętanie, bo drzewa nadają temu miejscu wiele kolorytu, a i w warstwie symbolicznej są niesłychanie ważne. W roku 1908 najstarszy budyneczek przeniesiono w kąt działki, a na jego miejscu postawiono solidną, murowaną kaplicę. Budynek jest dosyć harmonijny, utrzymany w stylu neogotyckim, podobnie jak, zamówiony jednocześnie, ołtarz dłuta znanego radzyńskiego rzeźbiarza Fręchowicza. Po jego bokach stanęły dwie kapliczki słupowe. Zaczyna mówić się o sanktuarium. Regularnie odprawiane są nabożeństwa: zmianki różańca, nowenna do świętego Antoniego, w pierwszą niedzielę czerwca odbywa się zaś odpust. W czasie drugiej wojny światowej znaczenie miejsca dalej rosło. Przykapliczna posesja zaczyna pełnić rolę cmentarza. Każdy grób na nim to oddzielna historia: rodzeństwo Kurasiów, zamordowane za opór wobec wywózki, partyzanci, młody chłopak, co rozbroiwszy Niemca życiem go darował a ten wrócił po godzinie z kamratami i bronią maszynową… W kąciku leży nawet dwóch Węgrów, co na własną zgubę przystali do Wehrmachtu, a zginęli pod Bedlnem od przypadkowego wystrzału z sowieckiego czołgu. Co by się w okolicach Turowa nie działo, wszystko zacznie się i skończy przy leśnej kapliczce Antoniego."
5 czerwca 2011r. - odpust przy kaplicy św. Antoniego Padewskiego. Mszę koncelebrują ks. Leszek Przybyłowicz i proboszcz ks. Bronisław Giersz:
|
Komentarze