Radzyń Podlaski - Nasze miasto z dobrej strony! Mamy 14 grudnia 2024 imieniny: Alfred, Izydor

Reklama

Karczmy w dawnej Polsce

Arkadiusz Kulpa   
czwartek, 09 lipca 2009 09:00

Karczma - Ostatni grosz{xtypo_dropcap}R{/xtypo_dropcap}ozpoczęło się lato, czas urlopów i podróży. Wraz z rozwojem techniki ludzie zaczęli podróżować coraz częściej i dalej. Lecz równocześnie rozwój techniki skrócił czas podróżowania. W ciągu kilkunastu godzin jesteśmy w stanie przelecieć nad oceanem, a myślę, że w ciągu ok. 30 godzin bylibyśmy w stanie okrążyć Ziemię.

Siedząc w wygodnym fotelu samochodu, autokaru, pociągu lub samolotu, nawet nie pomyślimy o tym z jakim trudami się wiązała i jak długo trwała podróż 200 lub 300 lat temu.

Wtedy w Polsce nie było utwardzonych dróg. Były przetarte trakty, lecz były w fatalnym stanie. Wczesną wiosną lub po ulewach podróż nimi była prawie niemożliwa. Gdy ktoś podróżował sam konno to miał łatwiej bo myślał tylko o sobie i swoim rumaku. W gorszej sytuacji był ktoś kto podróżował z dworem, bo w swoim orszaku miał np. kilka karet lub wozów z dobytkiem i kilkanaście lub kilkadziesiąt osób służby. Trzeba też pamiętać, że drewniane karety lub wozy na fatalnych drogach często ulegały awariom. W takich warunkach podróż na którą teraz poświęcamy kilka godzin, kiedyś mogła trwać nawet kilka tygodni. Konieczny był odpoczynek dla ludzi i zwierząt. Można było na nocleg zatrzymać się w dworze lub na plebani, lecz nie zawsze można je było napotkać na drodze. Dlatego przy traktach od najdawniejszych czasów wznoszono karczmy nazywane też osterie, austerie lub oberże.

Karczmy najczęściej były budowane przy traktach lub na rozstajach dróg. W czasach późniejszych, gdy głównym zadaniem karczm stała się sprzedaż wódki stawiano je dla zysku we wsiach.

Wznoszono je od XVII w. w dwóch zbliżonych do siebie typach, na planie litery T lub na planie prostokąta. W obu znajdowała się chata właściwa – izba z sienią i alkierzem oraz tzw. „stan” – stajnie z wozownią i noclegownią dla tych którzy nie zmieścili się w izbie. „Stan” był też miejscem przetrzymywania krów, kur, owiec, beczek z kiszoną kapustą, z kiszonymi ogórkami i alkoholem. Ludzie i zwierzęta mieszkali pod jednym dachem. Nocleg w takich warunkach nie należał do najprzyjemniejszych. Dworzanin króla Jana Kazimierza francuz Gaspar de Tende (1618 – 1697) pod koniec XVII w. pisał: „W głębi tej stajni jest zwykle izba z piecem, ale nie można tam mieszkać w lecie z powodu much, pcheł, pluskiew oraz fetorów. Nawet przy dużych upałach okna pozostają tam zamknięte”.

Karczmy w dawnej Polsce pełniły też inne funkcje. Były miejscem spotkań i zabaw okolicznej ludności, organizowania uroczystości (wesela, chrzciny, stypy), zawierania umów, sprzedaży wyrobów rzemieślniczych, żywności i alkoholu.

Właścicielem karczmy był właściciel dóbr na których się ona znajdowała, lecz najczęściej ją dzierżawił tzw. arendarzowi. Od XVII w arendarzami byli głównie Żydzi. Jakub Kazimierz Haur (1632 – 1709) ekonomista, autor książek i traktatów o tematyce rolniczej i poradnikowej w swojej „Ekonomice Ziemskiej” napisanej w latach 1670 – 1680, jeden rozdział poświęcił karczmie. Opisał tam m.in. obowiązki karczmarza :”Karczmarz ma być ludzki, każdemu uprzejmy i dogodny (…) ma mieć muzykę zwyczajną: dudę i skrzypka, którym tanecznicy płacą”.

Z historią karczem w Europie ściśle związane jest tzw. prawo prowincji (grec. pienin –pić; śred. łac. propinatio – wystawienie wina na sprzedaż). Było to prawo służące właścicielom wsi do wyłącznego produkowania alkoholu lub sprowadzania go skąd mu się podobało i sprzedawania go. Z czasem wprowadzono tzw. przymus propinacyjny, który nakazywał chłopom kupowanie alkoholu w karczmach wyznaczonych przez właścicieli majątków. Stosowano też tzw. „narzuty”, czyli obowiązek kupowania alkoholu po cenie narzuconej przez dwory.

W Polsce propinacja pojawiła się w 1496 r. a rozpowszechniła się w XVII w. Zniesiono ją ostatecznie w zaborze pruskim w 1845 r, w Galicji w 1889 r, a w zaborze rosyjskim w 1848r.

 

Na zdjęciu: "Karczma - Ostatni grosz" obraz Jana Piwarskiego, rok 1845 (Muzeum Narodowe w Warszawie)

 

Ten artykuł znajdziesz także w najnowszym GROCIE.

 

Komentarze  

 
#1 mk 2009-07-09 12:30
Ale kto nie zamieniłby się choć na jeden dzień z kimś z tamtych czasów... Świerze powietrze mimo iż przesączone zapachami z chlewni to brak w nim fetoru spalin z ulic i fabryk ; o
 
 
#2 ms 2009-07-09 12:33
Ale teraz mamy podobnie :-) Wystarczy przejść na ul. Kościuszki - świeże powietrze, brak spalin i fabryk, powietrze przesączone zapachami z chlewni... :-)
 
 
#3 a w Radzyniu?myślnik 2009-07-09 23:55
a może Arek skusisz się na bliższe przyjrzenie tematowi takich przybytków w historycznym Radzyniu. Zachowało się trochę źródeł fotograficznych, ludzie trochę jeszcze wiedzą o takich miejscach sprzed wojny...
 
 
#4 Szkoda...KA 2009-07-11 16:45
Szkoda tylko, że tego artykułu jakoś nie mogę znależć w GROCIE, ale tak to jest z obietnicami redakcji.
 

Zaloguj się, aby dodać komentarz. Nie masz jeszcze swojego konta? Zarejestruj się.