Komentarze
- W niedziele po kościele. Lekcja wdzięczności i pok...
Jest powiedzenie: "człowiek wart jest nie tyle ile ma dóbr materialnych czy tyle jak jest mocny lub ...
- niepokorny - Organika – wernisaż
Gdzie ta wystawa i do kiedy ?
- niepokorny - Przemówienie Burmistrza Jakuba Jakubowskiego z oka...
więc wracaj, gdzie twoje korzenie.
- zimny - Przemówienie Burmistrza Jakuba Jakubowskiego z oka...
Naprawdę?. Ulica Między Bogiem a Prawdą. Na tej ulicy jest siedziba Proboszcza i Prokuratora można w...
- pioter - Przemówienie Burmistrza Jakuba Jakubowskiego z oka...
Bywało. Dawno temu. Obecny burmistrz nie potrzebuje pomocy w napisaniu przemówienia. Dementuję stano...
- akotyla
Stare dzieje
My też mieliśmy swój cud |
Mariusz Szczygieł | |||
czwartek, 16 sierpnia 2012 09:09 | |||
- Znowu zwycięsko, tryumfalnie łopocą sztandary armii polskiej na cześć i chwałę Rzeczypospolitej, na pohybel jej wrogom - taki tekst ukazał się w jednej ze starych gazet, kiedy polskie wojsko zaczęło zdobywać przewagę nad nieprzyjacielem. W 1920 roku także Radzyniacy poczuli ten łopot. W południe 16 sierpnia 1920 roku do Radzynia wkroczyła jazda majora Feliksa Jaworskiego, wyzwalając miasto spod władzy bolszewików, wypierając jednostki Grupy Mozyrskiej w kierunku Łukowa i Mordów. Po drodze w Borkach 1 Szwadron Pułku Lubelskiego zaszarżował na sowiecką piechotę, którą rozpędził. Ten sam szwadron wyparł nieprzyjaciela z Radzynia. Zdobyto 80 jeńców, furaż, prowiant i broń z amunicją. Następnego dnia pod Kąkolewnicą Jaworski rozbił 170 Brygadę Strzelców. 17 sierpnia 1920 roku około 14.00 jazda majora Jaworskiego zajęła Międzyrzec Podlaski. Tak o tych wydarzeniach napisał Wiktor Dzierżykraj Stokalski: Rankiem wpław przebyto Wieprz. Konie głęboko brodziły w nurtach rzeki. Amunicje karabinów maszynowych rozdzielono między ułanów, celem uchronienie jej przez zamoczeniem. Po przebyciu Wieprza zajęto miasteczko Kock. Zająwszy w dniu 16-go sierpnia wczesnym rankiem Kock, jazda niezwłocznie ruszyła w dalszy pochód. Padały strzały, nastąpiło zetknięcie z wrogiem. Podjazdy stwierdziły, iż nieprzyjaciel rozporządza siłą przeważającą. Odtąd stale tak było. Garście naszych ułanów ścierały się z wielkiemi gromadami wrogów, setki jaworczyków walczyły z tysiącami żołnierzy nieprzyjacielskich. Nie mógł on jednak wytrzymać bohaterskiego impetu naszej konnicy i mimo licznych prób zaciętego oporu musiał się przed nią cofać. Odwrót ten rozpoczął się od pierwszego zetknięcia się jazdy majora Jaworskiego z bolszewikami pod Kockiem. W ustawicznej walce, częściowo w tyralierze pieszej, częściowo w ataku konnym, jazda nasza posuwała się za cofającym się nieprzyjacielem, wśród utarczek z nim aż do miejscowości Borki, nieopodal Radzynia*. W Borkach nieprzyjaciel stawił pierwszy silniejszy opór, który doprowadził do zaciętej a zwycięskiej dla nas walki, poczem jazda rozpoczęła oskrzydlanie Radzynia*. Nasz ruch oskrzydlający, przeprowadzony głównie w tyralierze pieszej, a wśród ustawicznej walki, powiódł się całkowicie. Zdemoralizowany porażką pod Borkami wróg szybko wycofał się z miasta, do którego pierwszy wszedł rotmistrz Trzaska-Jarzyński ze swym oddziałem. Ludność wyzwolonego z niewoli miasteczka owacyjnie, z entuzjazmem powitała rotmistrza i wkraczające wojsko polskie. Zająwszy w dniu 16-tym sierpnia Radzyń, jazda zatrzymała się w miasteczku tem do wieczora tegoż dnia. Wysłane patrole stoczyły liczne walki z grasującymi wokół bandami bolewszewickiemi, stwierdzając podjęcie przez nieprzyjaciela szybkiego odwrotu na wschód. Wieczorem cała formacja trzema kolumnami wyruszyła dalej, mając za zadanie zajęcie Międzyrzeca. Wśród pomniejszych starć oddziały jazdy zbliżyły się do leżącej na drodze do Międzyrzeca wsi Kąkolewnica. Na kilka wiorst przed wsią znaczne oddziały nieprzyjacielskie w sile paru pułków Nr 508, 509 i 550 piechoty sowieckiej, wielokroć liczebnie przeważające atakujący je oddział jazdy, wstąpiły do zawziętej walki. Opór nieprzyjaciela, wspierającego ogień piechoty licznymi karabinami maszynowymi, łamał krok za krokiem nasza jazda, atakując wroga w szyku konnym na terenie długości pięciu wiorst. W ataku tym wyparto nieprzyjaciela z Kąkolewnicy, gdzie rankiem dnia 17 sierpnia po całej dobie prawie bezustannej walki spotkały się nasze szwadrony. Zarządzono postój, celem krótkiego odpoczynku i spożycia posiłku. Jeden ze szwadronów, złożony przeważnie z ziemiaństwa lubelskiego, stanął w samej wsi. Inne szwadrony nieopodal. W czasie śniadania szwadron stojący we wsi, został nagle zaatakowany przez znaczne siły bolszewickie. Szybko ułańska wiara znalazła się w siodłach. Zabłysły w słońcu szable i lance, zaczął rozwijać się sprawnie, mimo spadającego na szeregi gradu kul nieprzyjacielskich, szyk bojowy i o chwili runął już na wroga pierwszy pluton pod dowództwem porucznika Reinhardta, w ślad za nim ruszyły do ataku trzy inne plutony pod dowództwem porucznika Iwaszkiewicza, kierującego szwadronem. Nie ostał się wróg impetowi brawurowej ułańskiej szarży i cofnął się w pośpiechu, opróżniając drogę na Międzyrzec. Po tym zwycięskim epizodzie szwadrony nasze ruszyły na Międzyrzec. Pierwszy wszedł do miasta, okrążywszy je ze swym szwadronem porucznik Wiszniewski. Przed wieczorem cała jazda zajęła miasto. Walka o Radzyń i Międzyrzec przyniosła Jaworczykom wielkie zdobycze w ogromnych taborach nieprzyjacielskich, znacznej liczbie karabinów maszynowych i dużej ilości jeńców. Straty były stosunkowo niewielkie, wróg natomiast aczkolwiek wykorzystywał utrudniający nasze operacje teren lesisty, opłacał każdy opór stawiany naszym ułanom ciężkiemi, krwawemi ofiarami i setkami jeńców. Wśród zabitych i wziętych do niewoli bolszewików było wielu komisarzy niemal wyłącznie Żydów, wyższych oficerów i lekarzy. Zająwszy w powyższy sposób Międzyrzec, jazda zatrzymała się na krótki, a tak dobrze zasłużony spoczynek. * w oryginale autor mówi o Radzyminie, ale takiej miejscowości nie ma w pobliżu Kocka i Bork. 22 marca 2009 roku pod pałacem Potockich odegraliśmy scenę walki z bolszewikami i wyzwolenia Radzynia. Temat rekonstrukcji został wtedy wybrany w zasadzie przypadkowo - nikt z nas nie słyszał wtedy o majorze Jaworskim. O prawdziwych wydarzeniach dowiedzieliśmy się dopiero po bitwie od publiczności. Jak się okazuje byliśmy całkiem blisko. (tutaj przeczytasz o rekonstrukcji) 3 lata później, 3 maja 2012 roku w obchodach rocznicy uchwalenia Konstytucji 3-go Maja uczestniczyli ułani w czerwonych otokach na czapkach i trudnych do zidentyfikowania barwach. Część z nich była doskonale znana mieszkańcom Radzynia - wiosną 2009 roku najpierw najeżdżali miasto w bolszewickich czapkach, by za chwilę przywracać je Polsce. To oni grali wtedy ułanów Jaworskiego. W maju br. stworzyli własne Radzyńskie Stowarzyszenie Kawaleryjskie imienia rotmistrza Wincentego Zawadzkiego w barwach 25 Pułku Ułanów Wielkopolskich. Komendantem został Radosław Skowron, organizator Memoriałów Kawaleryjskich o szablę majora Jaworskiego w Woli Osowińskiej. - RSK zrzesza w swoich szeregach ludzi, którzy chcą kultywować tradycję kawaleryjską w sposób praktyczny poprzez naukę jazdy konnej, podnoszenie swoich kwalifikacji jeździeckich, umiejętność władania białą bronią z konia i pieszo, znajomość podstaw musztry tak konnej jaki i pieszej. Chcemy brać udział w obchodach świąt narodowych, rocznicach ważnych dla Polski, rekonstrukcjach wydarzeń historycznych, jak też we współzawodnictwie kawaleryjskim na szczeblu krajowym takich jak Dni Ułana w Poznaniu czy Manewry Komarowskie i Bieg Gońca - mówi o stowarzeszeniu Skowron. - Pragniemy mieć wpływ na rozwój turystyki konnej w taki sposób, żeby połączyć idee turystyki i ochrony przyrody, z poznawaniem miejsc historycznie ważnych dla naszego narodu i odpowiednim oznakowaniem i otoczeniem opieką tych miejsc. Większość z nas miała już do czynienia wcześniej z końmi i kawalerią, posiada podstawowe umiejętności władania z konia białą bronią - tak szablą jak i lancą. Mamy wśród swoich członków dwóch instruktorów jeździectwa. Chcemy wpisać się w koloryt miasta i powiatu, być na zewnątrz jego wizytówką i ambasadorem. Na razie pracujemy nad wyszkoleniem ludzi i koni, oraz zgromadzeniem potrzebnego nam sprzętu tak umundurowania jak i wyposażenia ludzi oraz rzędów końskich. Nie jest to tanie, wymaga wielu wyrzeczeń tak finansowych jak i czasowych, ale warto. Dla nas kawaleria to nie lans ani zabawa tylko służba - dodaje komendant Stowarzyszenia Kawaleryjskiego. Za rok kolejna rocznica "Cudu nad Wisłą". Gdyby porozumieć się z miłośnikami historii z Międzyrzeca i Kąkolewnicy, moglibyśmy wspólnie stworzyć piękne widowisko, niespotykane w naszym kraju - wielką, dwudniową rekonstrukcję wypędzenia bolszewików z naszych miejscowości. Przepiękna szarża ułanów Jaworskiego w Kąkolewnicy - już widzę to oczami wyobraźni. Co Wy na to?
W artykule wykorzystano materiały pochodzące z biuletyny "Ułan Wołyński" nr 40 08/2010.
|
Komentarze
Definiując "Wielkich" miał Pan na myśli powszechnie uznane w historii osobistości. Jeśli dobrze zrozumiałem, takie postacie jak J. Piłsudski czy Karol Wojtyła nie powinny być tak eksponowane w każdym zakątku naszego kraju bo to zaciera pamięć lokalnych bohaterów a przez to także indywidualny charakter społeczności, która się z nimi identyfikuje? Moim zdaniem, nie odmawiając prawa do nazywania ulic nazwiskami Odrzygoździa czy Stagrowskiego, pomijanie w tym aspekcie ikon narodowych jest co najmniej niezrozumiałe. Tutaj należałoby zadać sobie pytanie, po co w ogóle czcić w ten sposób pamięć ludzi. Przecież równie dobrze na wzór amerykański moglibyśmy ulice jedynie ponumerować, albo co gorsza, idąc za przykładem Łukowa nadać ulicom nazwy typu Rurowa, Prądowa, fazowa czy Symetryczna. Na szczęście, aż tak nisko jeszcze włodarze Radzynia nie upadli. Nazwa ulicy winna funkcjonować w świadomości społecznej, jako element szacunku dla tradycji i ofiary synów tego narodu i tej ziemi. Nawet jeśli nie zgłębię wszystkich zasług, jakie dana osoba położyła na rzecz kraju, to choć w części powiążę jej nazwisko z miarą szacunku, jaki okazano nazywając ulicę. tych "maluczkich" możemy mieć także w pamięci, ale ważniejsze jest, by stosować właściwą miarę. Ciekawe co by Panu odpowiedzieli doktorzy Sitkowski i Chomiczewski, gdyby ktoś im kiedyś powiedział, że ich nazwiska lepiej nadają się na nazwy ulic w Radzyniu, niż godność rodowa Marszałka. Przypomina Pan też, że Jan Paweł II nie zabiegał o pomniki, odwołując się do wartości duchowych. Przewrotnie zapytam, a który z prawdziwych mężów stanu i opatrzności w swoim działaniu myślał o tym, by w spiżu wykuwać pamięć jego wielkich czynów?