Komentarze
- W niedziele po kościele. Lekcja wdzięczności i pok...
Jest powiedzenie: "człowiek wart jest nie tyle ile ma dóbr materialnych czy tyle jak jest mocny lub ...
- niepokorny - Organika – wernisaż
Gdzie ta wystawa i do kiedy ?
- niepokorny - Przemówienie Burmistrza Jakuba Jakubowskiego z oka...
więc wracaj, gdzie twoje korzenie.
- zimny - Przemówienie Burmistrza Jakuba Jakubowskiego z oka...
Naprawdę?. Ulica Między Bogiem a Prawdą. Na tej ulicy jest siedziba Proboszcza i Prokuratora można w...
- pioter - Przemówienie Burmistrza Jakuba Jakubowskiego z oka...
Bywało. Dawno temu. Obecny burmistrz nie potrzebuje pomocy w napisaniu przemówienia. Dementuję stano...
- akotyla
GIĘTKI JĘZYK DOKTORA JARMUŁA |
Andrzej Kotyła | |||
piątek, 18 stycznia 2013 08:00 | |||
22 stycznia 2013 r., w 150. rocznicę wybuchu powstania styczniowego, społeczność tejże placówki świętować będzie 50. rocznicę nadania jej imienia oraz uczci pamięć wieloletniego jej dyrektora, dra Stanisława Jarmuła, który kierował radzyńską „Jedynką” ponad 40 lat. Dziś, z okazji zbliżających się w Szkole Podstawowej nr 1 im. Bohaterów Powstania Styczniowego w Radzyniu Podlaskim uroczystości, garść cytatów Mistrza zaświadczających o ogromnej ekspresywności i lapidarności Jego języka a zarazem o tym, jak nietuzinkowa – rzekłbym – charyzmatyczna była to osobowość. DO UCZNIÓW: W sytuacji, gdy uczeń coś przeskrobał: Halo, halo… proszę do mnie! Lub: Ja cię rozumiem, ale przyjdź z ojcem! Gdy uczeń wywołany do tablicy milczał z powodu totalnej niewiedzy: Dobrze zacząłeś, mów dalej. Lub, gdy uczeń coś tam mówił: Pleciesz głupstwa podniosłym tonem. W latach 60., gdy chłopców obowiązkowo strzyżono „na króciutko”: Im dłuższe włosy, tym krótszy rozum. Podczas lekcji historii, kiedy Mistrz, chodząc całą godzinę po klasie, zakończył wykład o starożytnej Grecji: I w ten sposób, moi mili, doszliśmy do Rzymu. W ramach pogadanki ekologicznej przez szkolny radiowęzeł: Nie podoba ci się żaba? A myślisz, że ty się jej podobasz? Także przez radiowęzeł, gdy ktoś zdewastował szkolny „gabinet” WC: Jeśli nie wiesz, jak się korzysta z ubikacji, przyjdź, poproś, pokażę ci! DO NAUCZYCIELI: Podczas posiedzenia rady pedagogicznej: Mamy być szkołą twórczego niepokoju. Lub: W szkole każde miejsce i każda chwila służyć ma wychowaniu. W pokoju nauczycielskim, do którego zwykł był wchodzić w sekundę po dzwonku na lekcję: Pociągnięcie papierosa po dzwonku na lekcję jest poważnym wykroczeniem przeciwko obowiązkom służbowym. Kończąc rozmowę z nauczycielką, która w gabinecie Szefa próbowała przeforsować projekt sprzeczny z Jego koncepcją: Może pani mieć swoje zdanie, ale zrobimy tak, jak ja mówię. DO MNIE: Po pierwszej hospitacji, gdy ogromnie zadowolony z siebie wszedłem do gabinetu Szefa na tzw. omówienie lekcji: Wszystko wskazuje na to, że kiedyś, być może, będzie pan dobrym nauczycielem. Gdy w roku 1984 krygowałem się przed objęciem funkcji komendanta obozu harcerskiego: Proszę pana, w pańskim wieku Cyrankiewicz był premierem! Gdy odwiedziłem Pana Dyrektora w szpitalu podczas Jego poważnej i nagłej choroby, po wcześniejszej prośbie o zamknięcie drzwi: Niech mnie pan stąd zabiera, oni nie chcą ze mną współpracować. Pan wie, że ja jestem trudny; pan też nie jest łatwy… i za to pana cenię. Gdy regularnie odwiedzał mnie podczas moich środowych popołudniowych dyżurów dyrektorskich: Panie Andrzeju, zanim zdecyduje pan, czy zrobić mi herbatę, muszę coś panu powiedzieć. Starsi panowie udzielają dobrych rad, kiedy już sami nie są w stanie świecić złym przykładem. Myślę, że to panu wystarczy. DO MNIE „NA UCHO”: W czasie przemówienia jednego z radzyńskich notabli podczas uroczystości rocznicy Września pod pomnikiem, wówczas „Walki i męczeństwa”: Zdobył już Wał Pomorski, niedługo dojdzie do Berlina i będziemy mieli to z głowy. W czasie innego przemówienia, zdaje się, w rocznicę tzw. zwycięstwa nad faszyzmem: Dobrze, bo krótko.
Zadanie domowe: Pan Dyrektor Jarmuł wychował wiele pokoleń radzynian. Może ktoś pamięta i zacytuje inne „perełki językowe” Jego autorstwa? Post scriptum: Mistrz nie był nałogowym palaczem, ale czasem, dla towarzystwa, zdarzało mu się wypalić jednego papieroska, którym zazwyczaj ktoś Go poczęstował. Gdy kiedyś zapytałem Go – w zasadzie żartobliwie – czy popala w domu, odrzekł: Zapalę czasem jednego, jak żona pozwoli. Ciągnąłem dalej w swej dociekliwości: A co, jeśli Pani Eugenii nie ma w domu? – Wtedy nie palę, bo nie mam kogo zapytać. – odrzekł z właściwą sobie swadą.
|
Komentarze
sumując, dla mnie ów starszy jegomość zawsze kojarzył się z okropnym tyranem i despotą. do dziś przypominam sobie ten dreszcz i uczycie, że kupa jest blisko, gdy z radiowęzła padały słowa: HALO UWAGA MÓWI DYREKTOR SZKOŁY.
a jak z zaskoczenia wchodził do klasy to palpitacja serca łapała nie tylko mnie ale każdego bez wyjątku, łobuz czy kujon!
A co do „Plumy” to nie zapomnę, jak chciała kolegę wytargać za ucho, a ponieważ chłop miał ponad 1,8m to nie mogła dostać, więc podskakując krzyczała „Schyl no się!”. Haraszkiewiczowa z kolei przy całej klasie spoliczkowała dzienniczkiem kolegę z ławki. Mało co wówczas od niego nie dostała. Mocno się przestraszyła, oj mocno. Pamiętam też jak złapała jakiś kajtków z 1, 2 klasy za to, że biegali po korytarzu w czasie przerwy i uderzała ich nawzajem głowami, wydzierając się przy tym na nich. „Metody wychowawcze” 1 klasa. Fakt jednak faktem, że cisza u niej na lekcji była, jak makiem zasiał. I niewyobrażalne było, żeby ktoś przeszkadzał w lekcjach.
a pańska złośliwość (ta trauma) zupełnie nie na miejscu - nie przystoi - nie ma co się na byłych uczniów obrażać. i raczej winien być to przyczynek do refleksji, że wcale nie było tak wspaniale jakby się mogło, z pozoru, wydawać.
pozdrawiam serdecznie.