Komentarze
- Od 2 stycznia pojedziemy PKS-em na pociąg!
Pociągi ułożone pod pociągi IC, tymi pewnie jeździ najwięcej ludzi. Jest jeszcze Polregio o 5:26 jad...
- Radzio - Skusił się na ledową lampę błyskową. Wpadł, bo nag...
i znowu kropeczki zaraz sprawdzę jakich to słów nie można pisać: kocham radzyn (...)
- pioter - Skusił się na ledową lampę błyskową. Wpadł, bo nag...
nie wiem czy przedmówcy chodziło o stronę (...) to trzeba wpisać w miejsce trzech kropek.
- pioter - Skusił się na ledową lampę błyskową. Wpadł, bo nag...
https://(...).pl/112-powiat/90 72-skusil-sie-na-ledowa-lampe- blyskowa-wpadl-bo-nagral-sie-n a-monit...
- pioter - Skusił się na ledową lampę błyskową. Wpadł, bo nag...
przez ogólnopolskie i regionalne portale przeleciał ten news 15 grudnia. nawet na stornie kochającyc...
- Paolo Borsellino
Dziś o przerywnikach |
Andrzej Kotyła | |||
piątek, 07 września 2012 08:17 | |||
Osoby o ubogim zasobie słownictwa oraz legitymujące się niskim poziomem czegoś, co nazywam inteligencją językową, w sytuacji wymagającej wypowiedzenia jakiegokolwiek komunikatu, „ratują się" przerywnikami. Takich leksykalnych „ratowników" mamy na pęczki – zmienia się tylko moda na ich stosowanie. Moda ta zdeterminowana jest przez różne czynniki – od historycznych, poprzez socjologiczne, aż do politycznych. Polityk ubiegający się o elekcję lub o reelekcję – dziesięć razy w krótkim przemówieniu wypowie formułkę „Tak naprawdę". W karykaturalnej postaci wyglądałoby to mniej więcej tak: Tak naprawdę, stoimy nad przepaścią. Powinniśmy uczynić zdecydowany krok naprzód, bo tak naprawdę grozi nam katastrofa (zamiennie: masakra – leksem jakże boleśnie nadużywany!). Jestem, tak naprawdę, głęboko przekonany, że program naszego wodza jest słuszny, bo tak naprawdę dotyczy każdego z nas, tak naprawdę może nas uratować przed niechybną klęską, tak naprawdę, tylko jeden, jedyny, ma szansę zyskać zwolenników pośród uciśnionej przez obecny reżim tak naprawdę uczciwie pracującej części społeczeństwa, na którego koszt tak naprawdę żyją rządzący dziś, tak naprawdę krwiopijcy. Rzeczona formułka, której uciążliwego nadużycia słuchacz (bo rzecz dotyczy języka mówionego), może nawet nie zauważyć, wzmacnia ekspresywność przemowy, argumentację, uwiarygadnia ją, stawia odbiorcę po stronie nadawcy, zjednuje przychylność tego pierwszego dla tego drugiego. Półinteligenci (czyli niedokończeni inteligenci) nadużywali niegdyś (co ma dzisiaj miejsce rzadziej) formułki – przerywnika: „proszę ciebie". Mój dziadek zwykł był co czwarte słowo mawiać: „panie" i nawet mnie to nie raziło. Powiem więcej; bez tego „panie" – kierowanego do mnie – wówczas smarkacza – chyba by mi czegoś w barwnych opowieściach dziadka brakowało. Wielu ratuje się znanym i oklepanym „po prostu" i to niezależnie od statusu i poziomu wykształcenia. Od pewnej lekarki usłyszałem ongiś: Po prostu musi pan stosować leki i zmienić dietę oraz nawyki, bo po prostu skutki pańskiego trybu życia mogą być opłakane. Pan się po prostu zaniedbał, a pańska wątroba po prostu dłużej tego nie zniesie i zejdzie pan – po prostu. Lekarka po prostu (czyli wprost) nie powiedziała mi, na jaką dolegliwość cierpię, a ja się i tak domyśliłem po prostu i po prostu zmieniłem... dietę. Dokładnie. Ano właśnie: „dokładnie". Przerywnik obecnie tryumfujący, będący „kalką językową" z angielszczyzny, w języku naszych przyjaciół z Londynu – także okrutnie nadużywany. Jeśli pragniemy potwierdzić słuszność słów naszego interlokutora bądź zwyczajnie przymilić się do niego, mówimy: „dokładnie" i po sprawie. Zwalnia nas ten przerywnik z konieczności powtarzania usłyszanych myśli i poglądów, otwiera nam drogę do słuchania biernego. Otóż wystarczy tokującemu rozmówcy co parę chwil wtrącić słowo „dokładnie" i mamy go z głowy. Możemy nawet – podczas jego perory – oddać się rozmyślaniom o jakiejś swojej ulubionej... czynności na przykład. Znam jegomościa, który jako przerywnika boleśnie nadużywał rozbudowanej do horrendalnych rozmiarów formuły: „proszę pana, wie pan", co brzmiało w zapisie fonetycznym mniej więcej tak: „pre pana wiepan". To tyle, a teraz – zgodnie z perfidnie zaplanowaną poetyką odcinka „Aby język giętki...", elementy stałe felietoniku. Jest rok 2025 (skończę wówczas 67 lat, jeśli dożyję). Przed parkanem okalającym kościół (niech to będzie np. w Radzyniu Podlaskim, niedaleko Wilkowyj) siedzi siwiuteńki, nieco zarośnięty, ale czysty staruszek w okularach. Trzyma w ręku książkę. Czyta, trzymając nos bardzo blisko kartki. Widać, że jest zaabsorbowany lekturą, ale od czasu do czasu spogląda na stojącą przed nim miseczkę, do której niektórzy przechodnie wrzucają drobne monety. Rzadko trafia się banknot. W pewnym momencie, w zasięgu słabego wzroku zaczytanego dziadunia pojawiają się dwaj krzepcy młodzieńcy – tak gdzieś około dwudziestoparoletni – powiedzmy Henio i Tadek, między którymi wywiązuje się dialog treści następującej: Bardzo proszę miłych Czytelników – pragnących uaktywnić się w naszych językowych igraszkach – o podanie przykładów tzw. przerywników, natrętnych i niepotrzebnych wtrąceń, które czynią nasz język ojczysty ogrodem „z dawna nieplewionym", jak mówi poeta. Co to za poeta? Może ktoś wie? Podczas niedawnego koncertu w Radzyniu Podlaskim Elżbieta Adamiak zastanawiała się, jak brzmiałby rodzaj żeński rzeczownika „bard". Sprawa jest niesłychanie prosta. Wystarczy przyjąć tenże rzeczownik jako podstawę słowotwórczą derywatu (pożądanego wyrazu pochodnego), dodać doń formant przyrostkowy (sufiks) „-ka" jako najbardziej produktywny w tworzeniu polskich form żeńskich i mamy leksykalny efekt, który brzmi: „bardka". Innej możliwości nie widzę.
|
Komentarze
Tekst trzeci, autorstwa "eSPe", utwierdza mnie w przekonaniu, że powinienem dalej "wołać na puszczy", gdyż zawiera dwa rażące błędy - pierwszy - fleksyjny: "dzisiejsza młodzież nie chce łamie sobie...", drugi - polegający na nieprawidłowym odniesieniu dalszej części zdania do podmiotu innego aniżeli użyty. Zdanie, o którym mówię powinno zatem brzmieć: "Ona wykształciła swój własny slang, czasami tylko dla niej zrozumiały".
Zgadzam się, że język nasz - jak każdy - ewoluuje, ale twierdzenie, że się on rozwija to już duża przesada. On się raczej cofa w rozwoju! W dobie komputerów, etc., etc. nie musimy kaleczyć mowy ojczystej - nawet jeśli słusznie dążymy do jej zwięzłości. Pozdrawiam wszystkich Respondentów i Czytelników. Nie mam, niestety, możliwości reagowania na wszystkie wpisy. Proszę zatem raz jeszcze o pisanie "na temat".
Na zakończenie wspomnę tylko, że nie jestem znawcą lub koneserem polskiego języka. Tacy też są.