Komentarze
- W niedziele po kościele. Lekcja wdzięczności i pok...
Jest powiedzenie: "człowiek wart jest nie tyle ile ma dóbr materialnych czy tyle jak jest mocny lub ...
- niepokorny - Organika – wernisaż
Gdzie ta wystawa i do kiedy ?
- niepokorny - Przemówienie Burmistrza Jakuba Jakubowskiego z oka...
więc wracaj, gdzie twoje korzenie.
- zimny - Przemówienie Burmistrza Jakuba Jakubowskiego z oka...
Naprawdę?. Ulica Między Bogiem a Prawdą. Na tej ulicy jest siedziba Proboszcza i Prokuratora można w...
- pioter - Przemówienie Burmistrza Jakuba Jakubowskiego z oka...
Bywało. Dawno temu. Obecny burmistrz nie potrzebuje pomocy w napisaniu przemówienia. Dementuję stano...
- akotyla
POLSKIE DROGI |
Mariusz Szczygieł | |||
poniedziałek, 15 grudnia 2008 03:13 | |||
{xtypo_dropcap}Dziurawe,{/xtypo_dropcap} wąskie, kręte – oto nasze polskie drogi – obiekt kpin, narzekań i marzeń. Ale jak to mówią: „Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma…”, dlatego lubię nasze drogi, a może raczej lubię jeździć po nich samochodem. I chwała naszym włodarzom, że w Radzyniu coraz mniej jest dróg, które można opisać tymi słowami. Mnie jednak interesuje dzisiaj bardziej nie stan naszych nawierzchni, ale to co się na nich dzieje. A kiedy tak jeżdżę (a jeżdżę dużo) przyglądając się uważnie, dochodzę do wniosku, że z naszą jazdą wcale już tak różowo nie jest… Oto kilka z moich obserwacji…
{xtypo_alert}SYNDROM SEICENTO{/xtypo_alert} Coraz bardziej zatłoczone miasta pozwoliły producentom naszych samochodów na stworzenie i wypromowanie tzw. miejskiego samochodu. Nie ma w tym nic dziwnego, bo atuty autka, które dzięki swym niewielkim gabarytom zmieści się w każde wolne miejsce na parkingu, docenił chyba każdy kto musiał zaparkować w środę w naszym mieście. Co jednak dzieje się, kiedy taki samochodzik wyjeżdża poza miasto? Śmiem twierdzić, że jest to obiekt pobłażliwych uśmieszków kierowców większych samochodów, do momentu kiedy kierowca taki nie zorientuje się, że oto miejski samochodzik „siedzi” mu na ogonie i próbuje go wyprzedzić. „No jak to?! Co wyobraża sobie ten z wozidełka?! Mnie?! W życiu!” Tutaj zaczyna się historia manewru zwanego wyprzedzaniem, który nie byłby wart opisywania gdyby nie jeden fakt. Kiedy obydwa samochody jadą już „łeb w łeb”, honor wyprzedzanego (wprost proporcjonalny do śrenicy rury wydechowej pomnożonej przez ilość głośników w samochodzie) nie pozwala mu na jazdę za maluchem. Noga sama wtedy przecież wciska pedał gazu… Pół biedy jeśli droga jest pusta… maluch albo da za wygraną, albo jakimś cudem uda mu się wyprzedzić. Co jednak jeśli ktoś jedzie z naprzeciwka? Albo hamować i uciekać na swój pas (jeśli jest jeszcze gdzie), albo próbować zepchnąć „twardziela” do rowu…
{xtypo_alert}KAMIKADZE{/xtypo_alert} W początkach motoryzacji przed automobilem musiał biec człowiek z czerwoną flagą, który ostrzegał innych przed nadjeżdżającym niebiezpieczeństwem. Dzisiaj, kiedy od wynalezienia samochodu minęło już ponad sto lat, flagę taką powinni wozić ze sobą rowerzyści, którzy umiejętność jazdy na tym jednośladzie nabyli „z zasiedzenia”, nie znając podstaw przepisów o ruchu drogowym. O kim mowa? O wszelkiej maści użytkownikach naszych dróg, którzy jadąc przy krawężniku w żółwim tempie, nagle przypomnieli sobie, że przecież jeszcze masełko trzeba kupić po drugiej stronie ulicy. Odwrócenie głowy za siebie, dojechanie do osi jezdni, sygnalizacja manewru wyciągnięciem ręki – to wszystko abstrakcja… A potem płacz, lament, karetka… a wszystkiemu winien kierowca, który przecież nie zachował bezpiecznej odległości, prędkości, itd., itd. A wystarczyło tylko odwrócić głowę… Karta rowerowa powinna być wymogiem, brak jej karany bardzo surowo, a uprawniać do jazdy na rowerze powinien egzamin ze znajomości przepisów ruchu drogowego, a nie fakt posiadania roweru. P.S. Światełko choinkowe przyczepione z przodu roweru nie oświetla wam rowerzyści na pewno drogi, nie pomaga również w zobaczeniu was na drodze przez innych…
{xtypo_alert}ZOMBI{/xtypo_alert} Każdy z nas przynajmniej raz w życiu oglądał horror. Niektórzy nawet w ciemnym pokoju, sami… Pamiętacie jak szybko zaczyna bić serce, kiedy nagle z ciemności wyłania się straszna postać? Aż jeżą się włosy na głowie i mocniej wtulamy się w fotel.
{xtypo_alert}TIRY{/xtypo_alert} Tir jaki jest, każdy widzi… wielkie to, ciężkie i trudne do manewrowania. Długa naczepa nie pomaga w jeździe w wąskich uliczkach. Kierowcy tych maszyn to naprawdę doskonali fachowcy – oni po prostu wiedzą jak poruszać się tymi kolosami, żeby dojechać do celu. Poruszając się ulicami naszego miasta dochodzę do wniosku, że to chyba właśnie dlatego mają tylu wiernych naśladowców. Ale od początku… Na kursie prawa jazdy uczono nas, że skręcając w prawo ustawiamy samochód jak najbliżej krawędzi jezdni, skręcając w lewo – jak najbliżej osi jezdni. Kierowcy tirów też o tym wiedzą, wiedzą jednak też o tym, że jadąc w ten sposób na pewno zahaczą o coś naczepą (ona po prostu „zachodzi” na boki) – są zatem usprawiedliwieni. Nie widzę jednak żadnego usprawiedliwienia dla reszty drogowej braci, która zachowuje się tak, jakby pół życia spędziła w kabinie ciężarówki. Jadąc osobówką robią dokładnie odwrotnie, niż to jak ich uczono, skutecznie korkując ruch na ulicach Radzynia. Skręcamy w lewo – dojazd do krawężnika (lub stoimy na środku pasa), skręcamy w prawo – dojazd do osi, a z tyłu niech czekają… Najbliższy pokaz: dzisiaj, 15.20, skrzyżowanie Warszawskiej i Bohaterów (przy Urzędzie Miasta).
Część dalsza na pewno nastąpi
|
Komentarze