Radzyń Podlaski - Nasze miasto z dobrej strony! Mamy 8 maja 2024 imieniny: Stanisława, Lizy

Stawiając wszystko na jedną kartę

Michał Maliszewski   
czwartek, 23 kwietnia 2015 07:00

Kuba Wierzbicki na scenie Mieszkańcy Radzynia oraz cała Polska poznała go, gdy razem z chłopakami z zespołu Korniszon postanowił wystąpić w programie talent-show „Must be the music”.

Po ich dawnym składzie zostały tylko wspomnienia jednak on cały czas idzie muzyczną drogą i nawet przez chwilę nie myśli, by z niej zboczyć. Jakub Wierzbicki postanowił pójść o krok dalej i razem z Wiktorem Sułkiem stworzyć nowy projekt. Rozpoczęli trasę koncertową, z którą mają zamiar wyjść poza granice naszego kraju, a już niedługo zagrają swoje utwory w Radzyniu Podlaskim. Dzisiaj prezentujemy wywiad z radzyńskim reprezentantem tego składu. O wspólnym projekcie muzycznym, planach na przyszłość, Korniszonie i koncertach – Kuba Wierzbicki.

iledzisiaj.pl Co się zmieniło od czasu Korniszona? Czym się zajmujesz?

Jakub Wierzbicki: Niedługo po rozpadzie naszego składu próbowałem założyć coś nowego w okolicach. Niestety, nie udało mi się osiągnąć tego, co planowałem. Pracowałem w przeróżnych miejscach. Poczynając od stolarni, przez kelnera, a kończąc  na magazynie w Warszawie. W październiku wyjechałem do Wielkiej Brytanii. Nie było łatwo – trzy razy zmieniałem miejsce zamieszkania i co jakiś czas zatrudniałem się gdzie indziej. Teraz staram się rozwinąć solowo - muzycznie. Nie jest to szczyt moich marzeń, ale zawsze to jakaś forma wyrazu a przede wszystkim swobodna możliwość robienia tego, co się naprawdę kocha.

Dlaczego założenie nowego projektu nie wyszło? Czy ma to jakiś związek z przeprowadzką?

Było dużo pomysłów, sporo ludzi do grania, niestety zapał był słomiany. Jeśli ktoś nie traktuje poważnie tego, co chcesz zrobić, nie ma najmniejszego powodu, żeby tracić na takich ludzi czas. Miało to wpływ na moją decyzję. Wyjechałem, bo po prostu uznałem, że akurat na wyspach mi się poszczęści. Póki co, jeszcze nic nie ruszyło, ponieważ miałem bardzo dużo innych spraw na głowie, ale jestem dobrej myśli. Mam nadzieję, że uda mi się zgromadzić skład i dać jakiś koncert jeszcze w tym roku.

Czy jest szansa na reaktywację Korniszona? Wiktor Sułek - grafika

Jest to już zamknięty rozdział w moim życiu, do którego nigdy nie wrócę. Nie mogę się wypowiedzieć w imieniu całej kapeli, ale z mojej strony nie ma szans.

Opowiedz o swoim nowym projekcie.

Moim osobistym projektem jest granie solo. Z resztą to mogę robić zawsze i wszędzie. Jeśli chodzi o moją współpracę z kimś jeszcze to z Mr. Nobody (Wiktor Sułek – Radom) gramy koncerty. Obaj jesteśmy samowystarczalni, ale po prostu uznaliśmy, że fajnie by było zrobić swego rodzaju trasę. Jest to nasz plan - wspólne granie klimatycznych koncertów.

Jak doszło do Waszego pierwszego spotkania? Kto zaproponował połączenie swoich sił?

Poznaliśmy się w pracy. Obaj dorabialiśmy sobie w magazynie książek w Warszawie. Potem utrzymaliśmy kontakt, okazało się, że Wiktor również gra. Gdy wspomniałem mu, że chcę zagrać kilka koncertów  uzgodniliśmy, że połączymy siły w tym przedsięwzięciu.

Czy któryś z Was odgrywa większą rolę w związku z występami?

Nie, wszystko opiera się na współpracy, szacunku i zdrowej rywalizacji. Wiadomo, że w głębi ducha każdy chce być lepszy ale to mi się właśnie podoba. To jest porządna motywacja, żeby wypaść lepiej. W ten sposób obaj ćwiczymy więcej i coraz bardziej się rozwijamy. To jest dobry motor, który napędza nas do pracy.

Jakie macie plany na dalszy rozwój Waszej kariery muzycznej?

Nie ma recepty na odniesienie sukcesu. Nawet jakbym ją znał, to bym się nie chwalił (śmiech). Mamy kilka pomysłów, między innymi koncerty poza granicami Polski, które już są ustalane, pracujemy też nad wspólnym utworem, ale na razie tylko tyle mogę powiedzieć w tej kwestii.

Opowiedz mi o najbliższym koncercie w Radzyniu.

Będzie to koncert akustyczny w bardzo klimatycznej kawiarni Kofi & Ti, która na pewno jest dobrze znana Radzynianom. Przed publicznością będzie znajdowała się tylko gitara i któryś z nas. Zaczynamy o godzinie 18:00 - z uwagi na to, że 26 kwietnia to niedziela i większość osób będzie musiała iść do pracy lub szkoły następnego dnia. Tak, czy inaczej, liczymy na dobrą zabawę i fajne zwieńczenie weekendu.

Gracie swoje numery, czy są to cover’y znanych utworów? W jaki nurt muzyczny brniecie?

Gramy swoje własne utwory, ale kto wie? Może wkradnie się jakiś cover. Ciężko jest określić nurt muzyczny, który gramy. Obaj obracamy się w rockowych brzmieniach, także nasze utwory mają w sobie zastrzyk rock 'n' rolla. To siedzi w nas samych. Tego się nie wybiera.

Czy swoje dalsze plany na przyszłość wiążesz z muzyką?

Oczywiście, że tak. Już dawno postawiłem wszystko na jedną kartę. Zawsze interesowałem się muzyką i czułem potrzebę jej grania. Nawet jak będę starym dziadkiem, który będzie deptał po swojej brodzie, to usłyszycie mnie w weekend w pobliskim barze. Chyba, że uda mi się trzymać jak Mick Jagger. Wtedy będę siedział na scenie, aż do śmierci (śmiech). Tak czy inaczej nie wyobrażam sobie, żebym miał robić w życiu coś innego niż to, co kocham. Najważniejsze jest bycie szczęśliwym.

Dziękujemy za rozmowę, a Was zapraszamy już 26 kwietnia (niedziela) o godzinie 18.00 do Kawiarni i Herbaciarni Artystycznej Kofi & Ti. Bilety po symbolicznej pięciozłotówce. Zachęcamy!

Zapraszamy na koncert

 

Zaloguj się, aby dodać komentarz. Nie masz jeszcze swojego konta? Zarejestruj się.