Wyrok w sprawie protestu wyborczego Jerzego Rębka 28 lutego | ![]() |
Na dzisiejszym posiedzeniu sądu w sprawie protestu wyborczego Jerzego Rębka zebrani na rozprawie nie usłyszeli wyroku. Po wysłuchaniu zeznań dwóch świadków, przedstawieniu materiałów filmowych i zdjęć oraz stanowisk pełnomocników stron, skład sędziowski uznał, że wyrok zostanie ogłoszony 28 lutego 2011r. W swoim wystąpieniu pełnomocnik posła Jerzego Rębka Ignacy Chwesiuk powiedział, że wyborcy zostali wpisani na listy pomiędzy turami w sposób niepoprawny. Według niego zabrakło rzeczywistej weryfikacji ich wniosków. - Są przepisy o aktualizowaniu spisów wyborców, jednak znaczące migracje naruszyłyby zasady wyborów - argumentował zarzut głosowania przez jedną osobę w dwóch miejscowościach. W trakcie rozprawy głos zabrał Komisarz Wyborczy, wnoszący o uchylenie protestu. Komisarz Waldemar Bańka stwierdził w uzasadnieniu - Nie można domagać się podważenia tak poważnego aktu jakim są wybory, przy użyciu tak niepoważnych argumentów. Nie można budować demokracji odbierając ludziom prawa do wyboru. Zaznaczył, że prawo pozwala na dopisywanie wyborców do list pomiędzy turami wyborów. Nie doszło także do nieprawidłowości w trakcie wyborów - Wnioskodawca miał w każdej komisji mężów zaufania. Jeżeli byłyby jakieś nieprawidłowości, to takie zastrzeżenia znalazłyby się w protokołach - powiedział Waldemar Bańka. Podczas rozprawy powrócił wątek Jana Gila. Na przedstawionych materiałach filmowych kilku mieszkańców Radzynia potwierdziło, że to Jan Gil dowiózł ich do lokalu wyborczego. Mecenas Andrzej Latoch powiedział wtedy, że nie ma w tym nic dziwnego. - Jan Gil może być społecznikiem i miał prawo dowozić kogo zechce. Poza tym ja sam mieszkam na wsi i w czasie wyborów chętnie służyłem pomocą moim starszym sąsiadom i podwoziłem ich do lokali. Poseł Jerzy Rębek uznał, że za wcześnie jeszcze na komentarze z jego strony, natomiast pełnomocnik Witolda Kowalczyka, Andrzej Latoch stwierdził - Uważam, że wszystkie zarzuty strony skarżacej są niepoparte żadnymi dowodami i przepisami prawa, które wskazywałyby, że nie można pomiędzy pierwszą a drugą turą dopisywać wyborców do list. Poza tym organ samorządowy (burmistrz) nie miał wyboru i musiał dopisać do list wszystkie osoby, które chciały się dopisać.
|