
Komentarze
- Wniosek na park złożony
https://www.dziennikwschodni.pl/radzyn-podlaski/po-wichurach-do-parku-strach-wchodzic-ratusz-chce-za...
- pioter - Rusza przebudowa ul. Chmielowskiego
Do Iranu demokracja wkracza a raczej płynie. Zanim przypłynie to jest możliwa opcja jednej salwy. Do...
- pioter - Rusza przebudowa ul. Chmielowskiego
obecnej ekipy. Bo poza tym to tylko tzw. "bicie piany". Czy mi się wydaje, czy jakieś święto szykowa...
- zimny - Wesprzyj zbiórkę na sztandar szkoły!
Zbiórka na sztandar szkoły ale ukraińskie flagi na szkołach i urzędach wieszali za publiczne pieniąd...
- Kamx - Rusza przebudowa ul. Chmielowskiego
Dziękuję
- niepokorny
Nalewka z pigwowca |
Zbigniew Smółko | |||
piątek, 24 września 2010 08:53 | |||
Fajna ta jesień… Ale spokojnie, zaraz się popsuje: przyjdą deszcze, grzyby się skończą, wybory zaczną… Kto mądry, za bardzo się tym nie przejmie, wspominając magię jesieni. A z magią jak to z magią: do jej uprawiania potrzebny jest czarodziejski rekwizyt. Butelka nalewki z pigwowca na ten przykład. Na początku jednak uwaga botaniczna: odróżniamy pigwowiec japoński od pigwy. W największym skrócie: pigwowiec to krzew, pigwa drzewo. Owoce pigwowca są mniejsze i bardziej aromatyczne. Z pigwowca robimy nalewki, z pigwy konfiturę (choć jeśli uczynimy odwrotnie, to też wyjdą rzeczy znakomite – ale urok robienia nalewek polega na poszukiwaniu Doskonałości…) Resztę sprawdźcie u Św. Gugla. Owoce do produkcji powinny być koloru złotego, bez żadnych widocznych uszkodzeń. Jeżeli wpadły nam w łapy takie bardziej zielonkawe (w nocy w nieznajomym ogrodzie trudno ocenić :)), zostawmy je na tydzień w papierowej torbie – ślicznie się zarumienią. I takie to cudne, malutkie słoneczka przerabiamy na magiczny artefakt. Najpierw bardzo starannie szorujemy owoce. Potem każdy przekrawamy na pół i łyżeczką do herbaty wybieramy gniazda nasienne. Same pestki odkładamy na bok (o ich zastosowaniu dalej). Kroimy w plasterki i wrzucamy je do słoja. Po czym uzupełniamy o następujące delicje (proporcje na 1 kilogram owoców wypestkowanych): 0,5 litra gorzałki i 0,5 litra spirytusu. Odstawiamy na 4 tygodnie w ciepłe i ciemne miejsce. Szafa z kieckami żony sprawdza się idealnie. Po tym czasie zlewamy płyn znad owoców, które z kolei, żeby im smutno nie było, traktujemy pół kilogramem miodu albo 30 dkg cukru. Czekamy aż powstanie syrop (ze dwa tygodnie zejdzie…) po czym łączymy go z pierwszym nalewem. Pozostałe owoce topimy jeszcze raz w 0,5 litra wódki i moczymy kolejne 4 tygodnie. Wszystko łączymy razem do kupy i czekamy… Kurczę, trochę przykro mi to mówić, ale czekamy trzy miesiące. Trzy miesiące… Trzy miesiące… Jeżeli wola, możemy taką naleweczkę podmalowywać dodatkami: ja lubię rodzynki, ktoś inny może dać np. goździki. Ale za pierwszym razem radzę zrobić wersję podstawową. A co do pestek: z nich również można zrobić nalewkę! Ja tam jestem nieodrodne potomstwo rolników z Podlasia: choruję, kiedy mam coś do kosza wyrzucić… Do słoja wsypujemy szklankę pestek pigwowca, do której dodajemy kolejno wystudzony syrop z 2 szklanek wody i 30 dkg cukru oraz półtora szklanki spirytusu. Po 21 dniach filtrujemy toto przez gazę do butelek i po miesiącu mamy świetny, pachnący pigwą, migdałami i jabłkami napitek. Kiedy w lutym otwiera się taką butelczynę, w całym domu pachnie jesienią. To dobrze, bo o ile najładniej wygląda w Polsce wiosna, o tyle najpiękniej pachnie chyba właśnie jesień.
|
Komentarze
Mam pytanie do pana Zbigniewa Smółko : "......szklankę pestek pigwowca ..."
Czy mogą to być pestki pokrojone czy też muszą być całe?
Pozdrawiam a nalewkę nastawiam dziś
.....:-)