Radzyń Podlaski - Nasze miasto z dobrej strony! Mamy 19 kwietnia 2024 imieniny: Leona, Tymona

Most

Mariusz Szczygieł   
niedziela, 05 sierpnia 2012 10:12

Most w PuławachW drodze do Łagowa najważniejszy jest most. W Puławach.

Dzień jak co dzień - zaczyna się mszą. Dzisiaj trzeba się jednak wyjątkowo spieszyć, szybko składać namiot, jeszcze coś zjeść i pędzić żeby zdążyć. To dlatego, że msza odprawiana jest jakieś 20 minut (pieszo) drogi od kościoła, przed którym nocuje "Piętnastka". 

Idąc do Łagowa, oddalonej od Żyrzyna wg Karty Uczestnika Pielgrzymki o 31 km, pielgrzymi przechodzą przez most w Puławach. To symboliczne miejsce. Wisla "oczyszcza" pielgrzymkę z ostatnich odprowadzających. Kończy się etap przyjazdów rodzin, nadchodzi czas prawdziwego sprawdzianu swoich mozliwości. Już nic nie zakłóca ich spokoju i mogą w całości oddać się pielgrzymowaniu. A to coś więcej niż sama wędrówka. Powie Wam to każdy, kto chociaż raz szedł przed oblicze Jasnogórskiej Pani.

Dzień podsumowuje ksiądz Mariusz Baran: {play}media/audio/120805-baran.mp3{/play}

 

Konferencja

Wierzę w Kościele

Wiara jest czymś najbardziej osobistym. Aktu wiary dokonuje człowiek w głębi swego jestestwa – jest rozumną i wolną odpowiedzią objawiającemu się Bogu. Przeżywana świadomie stanowi wybór kształtujący całe życie.
Wiara ma wymiar społeczny – wspólnotowy. „Przeżywana wspólnota z Bogiem znajduje swoje przełożenie na wspólnotę Jego wyznawców. W niej człowiek dzieli się swoimi darami i sam zostaje obdarowany: wątpiący odkrywa misterium wiary w świadectwie bliźniego, szczęśliwy dzieli swoją radość z pogrążonymi w smutku, zrozpaczony znajduje oparcie w silnym nadzieją, ciężar przekraczający możliwości jednostki jest niesiony przez wielu" .
Jaki jest związek aktu wiary ze wspólnotą Kościoła? Czy można być wierzącym bez Kościoła?

Nikt nie jest sam

Człowiek jest istotą społeczną. Zawdzięcza swe życie innym. By żyć, rozwijać się fizycznie i intelektualnie, potrzebuje wspólnoty. Można do niego śmiało odnieść powiedzenie św. Pawła: „Co masz, czego byś nie otrzymał? (1 Kor 4,7). Rzeczywiście: to, kim jesteśmy zawdzięczamy naszej rodzinie i środowisku lokalnemu. Rodzicom zawdzięczamy przyjście na świat. Ale nie tylko. Oni „rodzą nas" poprzez wychowanie trwające wiele lat. Towarzyszą nam wraz z całą grupą innych osób (rodzeństwa, krewnych, przyjaciół) gdy stawiamy pierwsze kroki i uczymy się wymawiać pierwsze słowa. Dzięki ich bliskości odkrywamy wartości duchowe, uczymy się języka i gestów miłości. Oni uczą nas zapominania o sobie i dostrzegania potrzeb innych osób – kształtują wrażliwość, uczą wyrażania swoich potrzeb i wsłuchiwania się w to, co mają nam do zaofiarowania bliźni. Człowiek jest istotą społeczną, otwartą na dialog z innymi ludźmi. Dzięki temu poszerza swoje horyzonty intelektualne, ubogaca duchowo i kulturowo.
Współcześnie nikt nie kwestionuje faktu, że rodzina i najbliższe środowisko ma nieoceniony wpływ na życie cielesne i duchowe każdego z nas.
Podobnie jest i z wiarą religijną. Chociaż człowiek wierzy osobiście, indywidualnie, to jednak nie można wierze odmówić wymiaru społecznego. Do Boga prowadzą nas inni wierzący. Symbolicznie można to dostrzec w momencie chrztu małych dzieci. Do kościoła przynoszą je rodzice. Oni też są pierwszymi nauczycielami i świadkami wiary. Uczą modlitw, znaku krzyża, mówią w zrozumiałym dla dziecka języku o istnieniu Boga, który jest najlepszym Ojcem. Oni odpowiadają na drobiazgowe i nieraz bardzo trudne pytania dziecka o niebo, Jezusa, śmierć... Potem, gdy dziecko jest już starsze, rodzice prowadzą je do kościoła, razem z nim uczestniczą w nabożeństwach. Gdy dziecko dorasta zaczyna uczęszczać na katechezę, czasami angażuje się w jakieś ruchy religijne. Słyszy o Bogu od nauczycieli, kolegów i koleżanek. Wiarę otrzymujemy poprzez konfrontację z osobami wierzącymi, zarówno ze wspólnoty parafialnej, do której należymy, jak też i innymi.
„Wiarę uzyskuje się w Kościele, to znaczy we wspólnocie wierzących. Kościół, ci, którzy uwierzyli, głoszą ją i w ten sposób przekazują dalej, następnym pokoleniom. Rodzice wierząc zabiegają o chrzest dziecka, potem wychowują je w wierze. Wszystko to nie byłoby możliwe, gdyby Jezus Chrystus nie zgromadził wokół siebie uczniów, Apostołów, którzy stali się pierwszą wspólnotą Jego wyznawców, a więc właśnie Kościołem. Posłał ich następnie na cały świat, aby głosili Ewangelię. Ci, którzy uwierzyli, przyłączyli się do nich. Tak tworzył się i rozrastał Kościół, a każdy, kto uwierzył, stawał się tym samym jego członkiem: członkiem wspólnoty wyznawców Jezusa. Wiarę więc uzyskuje się w Kościele i łączy ona wierzącego z wszystkimi, którzy już wierzą" .
Żyjemy wzrastamy w środowisku wiary. Jeśli ono nie troszczy się o jej przekazywanie, zaniedbuje praktyki religijne, tworzą je ludzie obojętni religijnie lub słabo wierzący – ma to także wpływ na naszą wiarę. Zaczyna brakować fundamentu – trwałego odniesienia, prawdziwej wizji i rozumienia sensu wiary. To utrudnia odnalezienie Chrystusa i uwierzenie Mu.
Widzimy zatem, że istnieje związek pomiędzy społecznym (wspólnotowym) wymiarem religii a osobistą religijnością.
Pewien proboszcz, widząc że jego parafianin stronił od kościoła i zaniedbywał się religijnie, odwiedził go w mroźne, zimowe popołudnie. Mężczyzna siedział w domu i grzał się przy kominku. Zaprosił księdza i rozpoczęli rozmowę w blasku płonących drew. W pewnym momencie proboszcz zapytał: dlaczego unikasz kościoła? Gospodarz szczerze odpowiedział, że nie czuje takiej potrzeby, że męczą go ludzie biorący udział w nabożeństwie, że lubi ciszę i samotność...
W odpowiedzi proboszcz wyjął małe polano, które raźno oplatał ogień i położył na blachę przed kominkiem. Ogień szybko zaczął wygasać. – Widzisz, aby płonąć miłością do Boga, potrzebujemy wspólnoty to znaczy potrzebujemy wiary innych. Kiedy sami próbujemy wierzyć w Niego, szybko gaśniemy – powiedział.

Dziedzictwo wiary

Pamiętam przypadkową rozmowę ze świadkami Jehowy. Zadałem im pytanie: skąd wiedzą, że Pismo Święte jest „święte". Przecież każda z wielkich religii ma swoje „pisma święte", które uważa za natchnione przez Boga i godne wiary. W odpowiedzi rozmówcy powołali się na pewne znaki wewnętrzne, które wskazują na Jego natchniony charakter: proroctwa i obietnice Boże, które się spełniły. Drążąc temat zapytałem o to, skąd wiedzą, że właśnie te, a nie inne Księgi są natchnione przez Boga? Kto im o tym powiedział? Czyj autorytet przeważył, że uznali, że właśnie tyle (nie mniej lub więcej Ksiąg) pochodzi od Boga. I tutaj już nie było jednoznacznej odpowiedzi.
Autorytetem, na jakim opieramy się uznając te, a nie inne Księgi za słowo Boże jest Kościół katolicki. To w jego łonie, pod natchnieniem Ducha Świętego ukształtował się kanon ksiąg natchnionych oraz powstała wiarygodna tradycja ich teologicznej interpretacji. Kościół wiernie przechował słowo Boże, uczył go i niósł ludziom, którzy nie znali wiary. Taki mandat otrzymał od Chrystusa, swego założyciela.
„Jak bowiem Bóg «pragnie, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy», jak Chrystus «przyszedł zbawić to, co zginęło» i «aby rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno», tak samo Kościół, ustanowiony przez Boga jako matka i nauczycielka narodów, uznając się dłużnikiem wszystkich, jest zawsze gotowy na to i zmierza do tego, aby podnosić upadłych, podtrzymywać chwiejnych, obejmować powracających, umacniać dobrych i podprowadzać ich do lepszego. Dlatego Kościół nigdy nie może zaprzestać dawania świadectwa o Bożej prawdzie, ani zrezygnować z jej głoszenia, ponieważ ona wszystko leczy" .
Na temat roli Kościoła jako stróża słowa Bożego i prawdziwości wiary jasno wypowiedział się Sobór Watykański I. „A ponieważ «bez wiary nie można podobać się Bogu» i nie można wejść do wspólnoty Jego synów, nikt nie może bez niej uzyskać usprawiedliwienia, ani nikt nie osiągnie życia wiecznego, jeżeli nie wytrwa w niej do końca. Abyśmy mogli zaś spełnić obowiązek radosnego przyjęcia prawdziwej wiary i wytrwania w niej bez wahania, przez swojego Jednorodzonego Syna Bóg ustanowił Kościół i wyposażył go w wyraźne znamiona swego ustanowienia, aby wszyscy mogli go rozpoznać jako opiekuna i nauczyciela objawionego słowa. Wszystkie bowiem te rzeczy, tak liczne i tak zdumiewające, które zostały przez Boga rozporządzone ze względu na widoczne uwierzytelnienie wiary chrześcijańskiej, odnoszą się tylko do Kościoła katolickiego. I owszem, nawet Kościół sam przez się jest swego rodzaju wielkim i stałym motywem wiarygodności oraz nieodpartym świadectwem swego Bożego posłannictwa, ponieważ odznacza się wspaniałym wzrostem, wielką świętością, niewyczerpaną płodnością we wszelkich dobrach, katolicką jednością i niezwyciężoną trwałością.
Dlatego Kościół jest jakby znakiem podniesionym dla narodów, zaprasza do siebie tych, którzy jeszcze nie uwierzyli, a synów swoich utwierdza w tym, że wiara, którą wyznają, opiera się na trwałym fundamencie. Do tego świadectwa dołącza się skuteczne wsparcie mocy z wysoka. Najłaskawszy Pan pobudza bowiem i wspiera łaską także błądzących, aby mogli dojść do poznania prawdy, tych zaś, których przeniósł z ciemności do przedziwnego swego światła, umacnia swoją łaską, aby w tym świetle wytrwali, nie opuszczając ich, jeżeli sam nie zostanie opuszczony" .
Nazywając Kościół Matką i Nauczycielką, bł. Jan XXIII przypomniał, że został ustanowiony przez Chrystusa, aby stać się środowiskiem wzrastania w wierze. „Matka i Mistrzyni wszystkich narodów, Kościół katolicki po to został ustanowiony przez Jezusa Chrystusa, by wszyscy, którzy w ciągu wieków znajdą się na jego łonie i staną się jego członkami, osiągnęli pełnię doskonałego życia i zbawienia. Temu właśnie Kościołowi, «filarowi i podwalinie prawdy», powierzył Najświętszy Jego Założyciel dwojakie zadanie: by Mu rodził dzieci oraz by je nauczał i rządził nimi, otaczając macierzyńską troską życie jednostek i narodów" .
Chociaż przeżywamy przygodę wiary współcześnie, to jednak winniśmy pamiętać, że jest ona głęboko zakorzeniona w przeszłości: historii zbawienia. Duch Święty kontynuuje ją obecnie w Kościele. Trudno sobie wyobrazić, kim byliby chrześcijanie naszych czasów, pomijając cały duchowy i intelektualny dorobek Kościoła. Kim bylibyśmy bez nauczania Apostołów, wielkich Ojców Kościoła Wschodniego i Zachodniego, wybitnych filozofów i teologów średniowiecza, mądrych wyjaśnień wiary doktorów Kościoła. Jakże uboga byłaby nasza wiara bez przykładu życia wielkich świętych, których imiona złotymi zgłoskami wpisały się w historię naszej cywilizacji. Dzisiaj korzystamy z dorobku uniwersytetów i szkół katolickich, budujemy na pobożności i mądrości zakonników. Naszą wrażliwość estetyczną kształtuje sztuka religijna genialnych malarzy i rzeźbiarzy chrześcijańskich, a zasady moralności – nauczanie Kościoła oparte o Dekalog.
W to wszystko wchodzimy jako wierzący, a dziedzictwo wiary Kościoła kształtuje nasze spojrzenie na Boga, ludzi i nas samych. Jest powodem do dumy a zarazem zobowiązaniem do pomnażania otrzymanego dziedzictwa. Każde pokolenie chrześcijan wnosi coś wartościowego i pięknego do Kościoła.
Benedykt XVI zachęcając młodzież do ponownego odkrycia daru wiary i Kościoła, przypomniał, że „kto wierzy nigdy nie jest sam". Rzeczywiście: jest zawsze zjednoczony z Trójcą Świętą, a także ze wszystkimi wierzącymi. Może liczyć na duchowe wsparcie, modlitwę, solidarność, umocnienie wiary i przykład życia według Ewangelii. „W tajemnicy chrztu Bóg pochyla się nad nami – ludźmi, wychodzi nam naprzeciw i w ten sposób sprawia, że zbliżamy się jedni do drugich. Chrzest oznacza, że Jezus Chrystus niejako uznaje nas za swoje rodzeństwo, a przez to jako dzieci włącza do Bożej rodziny. W ten sposób tworzy z nas wszystkich jedną wielką rodzinę w powszechnej wspólnocie Kościoła. Tak, kto wierzy, nie jest nigdy sam. Bóg wychodzi nam naprzeciw. My także wyjdźmy Mu na spotkanie, a następnie idźmy do innych ludzi. W miarę naszych możliwości nie pozwólmy, by jakiekolwiek dziecko Boga było samo" .
Relacja pomiędzy wierzącym a wspólnotą kościelną ma charakter dialogiczny: jest dwustronna. Osoba nie tylko czerpie z duchowego bogactwa, które ofiarowuje jej wspólnota, ale także kształtuje jej oblicze. Kościół ubogaca życie tego, kto doń należy. I odwrotnie: poszczególni wierzący wnoszą swe bogactwo intelektualne, duchowe i moralne w życie Kościoła lokalnego lub powszechnego. Następuje przedziwna wymiana darów: wspólne wzrastanie ku Bogu. Taka jest wspólnota parafialna, jacy są poszczególni jej członkowie. Od ich wiary, zaangażowania, ofiarności, zatroskania o dobro wspólne zależy jakość życia parafialnego – to, czy parafia jest organizmem żywym, zdolnym rodzić innych do wiary, czy też obumiera bądź wegetuje.

Chrystus – tak; Kościół – tak

Czasami można spotkać się wśród osób deklarujących się jako wierzące z poglądem, że Kościół jest im niepotrzebny. Akcentując osobisty wymiar wiary, odrzucają jej wspólnotowy wymiar. Nie potrzebują żadnej wspólnoty religijnej – z jej nauczaniem, przepisami, sakramentami, czy też wspólną modlitwą. Taka postawa uzewnętrznia się w sloganie „Chrystus – tak; Kościół – nie" i bywa podszyta wrogością do wspólnoty kościelnej.
Jakie konsekwencje ma odrzucenie Kościoła jako wspólnoty wierzących?
Ten, kto wyrzeka się Kościoła odrzuca i Chrystusa, który z Dwunastu Apostołów, uczniów i pobożnych niewiast utworzył go i wyznaczył mu konkretną misję (zob. Mt 28,19-20). Odrzuca możliwość spotkania Chrystusa w Kościele (zob. Mt 18,20), doświadczenia mocy Jego ducha, karmienia się Jego Ciałem i Krwią oraz przynoszenia w Nim dobrych owoców. Zwracając się do uczniów, Chrystus porównał Kościół do krzewu winnego, w którym mogą być trwale z Nim złączeni. Mówił jasno: „Wytrwajcie we Mnie, a Ja będę trwał w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – o ile nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić" (J 15,4-5). Odrzucając komunię z Jezusem w Kościele człowiek skazuje siebie na powolne duchowe obumieranie.
Odrzucając Kościół rezygnujemy ze źródeł łaski uświęcającej, jakimi są sakramenty święte. Wśród nich znajduje się chrzest, który prowadzi do zjednoczenia z Chrystusem i Kościołem. Poprzez ten sakrament wierzący uznaje Chrystusa za swego Zbawcę, przynależy do Niego całym sobą, jednocześnie wchodząc do wspólnoty Jego uczniów.
Ważną rolę w życiu chrześcijanina pełni także sakrament pokuty. Chrystus powierzył go Kościołowi (zob. J 20,21-23). Nikt sam sobie nie może odpuścić grzechów i własną decyzją pojednać się z Bogiem. Jest to łaska, w której na różne sposoby uczestniczy wspólnota uczniów Chrystusa.
Najpełniej jednak widać, jak bardzo chrześcijanin potrzebuje Kościoła – wspólnoty wiary w tajemnicy Eucharystii. Ustanowił Ją Chrystus w Wieczerniku jako sakrament swej obecności, pokarm duchowy oraz napój, źródło łaski uświęcającej. Poprzez ten sakrament udziela swego życia tym, którzy jednoczą się z Nim w duchu wiary i miłości. „Pokarm i napój, które w doczesnym porządku służą do podtrzymania życia ludzkiego, w swym sakramentalnym znaczeniu wskazują i powodują uczestnictwo w życiu Bożym, które jest w Chrystusie, Winnym Krzewie. Życie to za cenę swej odkupieńczej ofiary przekazuje On «latoroślom»: swoim uczniom i wyznawcom. Świadczą o tym najwyraźniej słowa zapowiedzi eucharystycznej wygłoszonej w synagodze w Kafarnaum: «Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata» (J 6,51). «Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym» (J, 6,54)" .
Święty Paweł uczył Efezjan: „Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo, aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany" (Ef 5,25-27). Ten Kościół, przy wszystkich swoich słabościach, ograniczeniach jego członków i grzechu, nie przestaje być wspólnotą, w której Bóg jednoczy ze sobą ludzi i uświęca.
Odrzucając Kościół człowiek pozbawia siebie oparcia w wierze. Ze swoimi dylematami religijnymi i moralnymi pozostaje sam. Jest zdany na własną intuicję, która często okazuje się błędna. Może „stwarzać" sobie Boga, żyć w pozornej w relacji z Nim. Łatwo o złudzenia i wypaczenie obrazu Boga, jeśli człowiek liczy jedynie na siebie i swoją wyobraźnię. Wierzący w Kościele konfrontują swe przekonania religijne z tym, czego uczy Kościół. Swoją wiarę budują na jego wierze i doświadczeniu religijnym, ufając nieomylności kościelnego nauczania doktrynalnego i moralnego. W świecie, w którym panuje wielość opinii na wszystkie tematy, także religijne i etyczne, a każda z nich pretenduje do prawdziwości i wyłączności, oparcie się o wspólnotę, która wierzy nieprzerwanie od wieków w te same dogmaty i wyznaje zasady moralne otrzymane od Boga, jest szczególnie cenną pomocą.
Podsumowując to, co chrześcijan otrzymuje w Kościele i poprzez Jego posługę, możemy stwierdzić: „W Kościele, wspólnocie ochrzczonych, chrześcijanin wypełnia swoje powołanie. Od Kościoła przyjmuje słowo Boże, które zawiera pouczenia «Prawa Chrystusowego» (Ga 6,2). Od Kościoła przyjmuje łaskę sakramentów, która podtrzymuje go «w drodze». Od Kościoła uczy się przykładu świętości; rozpoznaje jej wzór i źródło w Najświętszej Dziewicy Maryi; zauważa ją w autentycznym świadectwie tych, którzy nią żyją; odkrywa ją w duchowej tradycji i długiej historii świętych, którzy nas poprzedzili, a którą liturgia celebruje we wspomnieniach świętych" .
Wiara, będąca sprawą osobistą, jest głęboko zakorzeniona we wspólnocie wierzących i od niej zależna. „Wiara nie jest jak widać, jedynie postawą indywidualną, lecz uczestnictwem w społecznym przeżywaniu historii ludzkiej jako historii zbawienia. W Kościele trwa historia zbawienia. On jest znakiem zbawienia całej ludzkości. Przed Chrystusem społeczną reprezentacją historii zbawienia był naród izraelski, w którym żyła świadomość wielkich dzieł Bożych i nadzieja na powszechne zbawienie dzięki obiecanemu Mesjaszowi. Po Chrystusie świadomość historii zbawienia trwa w nowym ludzie Bożym, w zgromadzonym przez Chrystusa Kościele. Trwa w nim nie tylko pamięć o zbawczych wydarzeniach: o życiu, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa, ale trwają po prostu same te wydarzenia. Stają się one obecne w znakach sakramentalnych, zwłaszcza w Eucharystii, której nazwa oznacza dziękczynienie. Dziękczynienie za dokonane i wciąż dokonywane w Chrystusie zbawienie świata. W Kościele obecny jest sam Jezus Chrystus. Zapowiedział On, że gdzie dwóch lub trzech zgromadzi się w imię Jego, tam On jest pośród nich. Obecny jest w słowie Ewangelii, które czyta się w zgromadzeniu eucharystycznym, obecny w chlebie, który zawsze, choćby miał formę opłatków, jest jednym chlebem dzielonym między wielu, obecny jest we wszystkich potrzebujących, którym inni z miłości przychodzą z pomocą. W każdym wypadku obecność Chrystusa i trwanie zbawczych wydarzeń związane jest ze społecznym, wspólnotowym życiem Jego wyznawców. Żeby słuchać czytanej Ewangelii, żeby dzielić się chlebem, żeby pomagać sobie w potrzebie – musi być wielu. Tak więc wiarę przeżywa się wspólnie.
Wiarę otrzymaną dzięki świadectwu innych ludzi, wspólnie przeżywaną trzeba wyrażać. Zgodnie z tymi, wespół z którymi dzisiaj wierzy się w Chrystusa, ale także zgodnie z tymi, którzy wierzyli w Niego od początku. Stąd ciągła troska w Kościele o ortodoksyjne wyznawanie wiary" .
Dziękujmy zatem Bogu za dar wiary oraz za wspólnotę, w której została nam przekazana. Dziękujmy za Kościół, który szanujmy i kochajmy jako naszą najlepszą Matkę i Nauczycielkę wiary, dom, w którym możemy spotkać Boga i naszych braci i siostry. Dziękujmy za wieki istnienia Kościoła, jego historię, mądrość, dorobek kulturowy, pamiętając, że dzisiaj my kształtujemy jego oblicze.

Czy wszystkie religie są prawdziwe?

Możemy spotkać wiele osób, które deklarują się jako wierzący w Boga. Na świecie istnieje mnóstwo religii, powstałych stosunkowo niedawno albo też wywodzących się ze starożytności. Judaizm, chrześcijaństwo, religie rozpowszechnione na Dalekim Wschodzie, islam, liczne religie animistyczne, zwłaszcza w Afryce czy też religie synkretyczne, stanowią mozaikę religijnych przekonań, które wyznaczają rytm i styl życia milionów wyznawców. Żyją oni w przeświadczeniu, że znają Boga (bogów) i oddają Mu (im) cześć pełniąc Jego (ich) wolę.
Przypatrując się tym religijnym wspólnotom, które są domem dla swoich członków warto dostrzec dwa problemy. Są one związane z faktem istnienia mnóstwa religii, które pretendują do wyłącznego posiadania prawdy.
Wielość gorliwie praktykowanych religii rodzi pytanie o to, która z nich jest prawdziwa. Chodzi zwłaszcza o chrześcijaństwo: istnieje tak wiele wyznań i Kościołów chrześcijańskich, które powołując się na Chrystusa i Kościół apostolski jednocześnie istotnie od siebie się różnią. Bynajmniej nie chodzi tutaj o tradycje liturgiczne, strukturę władzy we wspólnotach, ale o odrębną interpretację prawd wiary i zasad moralnych. Wszyscy chrześcijanie odwołują się do wspólnego źródła – Biblii, a czerpią z niego inną wodę. Katolicy, prawosławni, luteranie, kalwini, a także zielonoświątkowcy, baptyści i wiele pomniejszych wspólnot o korzeniach chrześcijańskich uważają, że są prawdziwym Kościołem Chrystusa, wspólnotą autentycznej wiary.
Wielość istniejących wyznań chrześcijańskich oraz innych religii prowadzi bardzo często do dwóch błędnych stwierdzeń. Pierwsze z nich mówi o tym, że wszystkie religie są jednakowo prawdziwe – że nieważne do jakiego Kościoła się przynależy i jakie zasady wiary wyznaje. Niektórzy myślą, że można wierzyć według własnego uznania, bez zwracania uwagi na dogmaty, przykazania, praktyki religijne, obyczaje... Od tego ważniejszym jest to, jakim się jest człowiekiem.
W tym duchu wypowiadają się zwolennicy irenizmu religijnego, pragnący jedności wszystkich religii bez wnikania w różnice i źródła podziałów. Dla nich ważne jest to, że się wierzy.
Inni, odrzucając pogląd o równości i prawdziwości wszystkich religii, uważają się żadna z nich nie ma „monopolu na prawdę". Żadna nie jest prawdziwa.
Jeszcze inni zajadle atakują istniejące wspólnoty religijne prezentując siebie jako jedyną wspólnotę autentycznej wiary, którą wybrał Bóg, by w niej siebie objawić. Podają własną interpretację Biblii mówiąc, że tylko oni odkryli Bożą prawdę.
Czy zatem wszystkie religie dają zbawienie? Czy wszystkie przekazują prawdę o Bogu. Czy jest obojętne, do której wspólnoty należymy?
Logiczna odpowiedź może być tylko jedna: nie wszystkie religie są takie same, nie wszystkie stanowią pewną drogę do Boga. Gdyby człowiek mógł się zbawić dzięki jakiejkolwiek religii, Bóg nie dawałby objawienia, a Chrystus nie tworzyłby Kościoła. Katolicy szanują wyznawców wszystkich religii. W ich wyznaniach wiary dostrzegają ziarna prawdy Bożej, jak uczył Justyn i wielu Ojców Kościoła, a w ich gorliwości religijnej naturalne w człowieku pragnienie Boga. Wierzą jednak, że pełnia prawdy znajduje się w Chrystusowym Kościele. W nim też działa Duch Święty Uświęciciel człowieka.
Wiele religii jest wymysłem ludzkim, owocem głębokiej tęsknoty za Bogiem i próbą nadania pełniejszego sensu życiu. Kościół od samego początku swego istnienia utrzymuje, że Zbawicielem człowieka jest tylko Chrystus. Jedynie On jest „drogą, prawdą i życiem" (J 14,6). Tylko On jest Dobrym Pasterzem, który potrafi dać życie swoim owcom. „Ja jestem bramą owiec. Wszyscy, którzy przyszli przede Mną, są złodziejami i rozbójnikami, a nie posłuchały ich owce. Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony – wejdzie i wyjdzie, i znajdzie paszę. Złodziej przychodzi tylko po to, aby kraść, zabijać i niszczyć. Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości" (J 10,7-10).
Wierzymy zatem, że zbawienie jest możliwe poprzez wiarę w Niego i pójście za Nim. Wszyscy inni przywódcy religijni, guru, twórcy wspólnot i Kościołów, obiecują to, czego dać nie mogą – życia wiecznego. Żaden z nich, nie może jak Jezus powiedzieć: „Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem" (J 14,1-3).
Wierzymy w „jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół", poza którym nie ma zbawienia. Ten Kościół uczynił Bóg arką ocalenia ludzkości. To prawda, że Bóg udziela swej łaski także tym, którzy formalnie nie należą do Kościoła i nie podzielają jego wiary, ale żyją według nakazów sumienia i szczerych przekonań religijnych. Poganie, niechrześcijanie, chrześcijanie tworzący własne wspólnoty religijne i Kościoły nie są massa dannata (łac. tłumem, masą potępionych), jak niegdyś wyraził się św. Augustyn przeciwko poglądom Pelagiusza, o tych, którzy z uporem odrzucali wiarę w Chrystusa.
Sobór Watykański II przypomniał, że Chrystus zbawia w ustanowionym w tym celu Kościele, którego świadome odrzucenie w tej roli byłoby wyrzekaniem się zbawienia. Jednocześnie zwrócił uwagę na to, że istnieją różne stopnie przynależności do wspólnoty uczniów Chrystusa. Ojcowie Soboru, rozważając formułę św. Cypriana extra Ecclesiam salus nulla (łac. poza Kościołem nie ma zbawienia) oraz wielowiekowe nauczanie przypomnieli, że Kościół: „Uczy zaś, opierając się na Piśmie świętym i Tradycji, że ten pielgrzymujący Kościół konieczny jest do zbawienia. Chrystus bowiem jest jedynym Pośrednikiem i drogą zbawienia, On, co staje się dla nas obecny w Ciele swoim, którym jest Kościół, On to właśnie podkreślając wyraźnie konieczność wiary i chrztu (por. Mk 16,10, J 3,5) potwierdził równocześnie konieczność Kościoła, do którego ludzie dostają się przez chrzest jak przez bramę. Nie mogliby tedy być zbawieni ludzie, którzy wiedząc, że Kościół założony został przez Boga za pośrednictwem Chrystusa jako konieczny, mimo to nie chcieliby bądź przystąpić do niego, bądź też w nim wytrwać. Do społeczności Kościoła wcieleni są w pełni ci, co mając Ducha Chrystusowego w całości przyjmują przepisy Kościoła i wszystkie ustanowione w nim środki zbawienia i w jego widzialnym organizmie pozostają w łączności z Chrystusem rządzącym Kościołem przez papieża i biskupów, w łączności mianowicie polegającej na więzach wyznania wiary, sakramentów i zwierzchnictwa kościelnego oraz wspólnoty (communio). Nie dostępuje jednak zbawienia, choćby był wcielony do Kościoła, ten, kto nie trwając w miłości, pozostaje wprawdzie w łonie Kościoła «ciałem», ale nie «sercem». Wszyscy zaś synowie Kościoła pamiętać winni o tym, że swój uprzywilejowany stan zawdzięczają nie własnym zasługom, lecz szczególnej łasce Chrystusa, jeśli zaś z łaską tą nie współdziałają myślą, słowem i uczynkiem, nie tylko zbawieni nie będą, ale surowiej jeszcze będą sądzeni.
Katechumeni, którzy za sprawą Ducha Świętego z wyraźnej woli swojej pragną być wcieleni do Kościoła, już dzięki temu pragnieniu są z nim w łączności, toteż Matka – Kościół już jak na swoich rozciąga na nich swą miłość i troskę.
Co zaś się tyczy tych ludzi, którzy będąc ochrzczeni noszą zaszczytne imię chrześcijan, ale nie wyznają całej wiary lub nie zachowują jedności wspólnoty (communio) pod zwierzchnictwem Następcy Piotra, to Kościół wie, że jest z nimi związany z licznych powodów. Wielu bowiem jest takich, którzy mają we czci Pismo święte, jako normę wiary i życia, i wykazują szczerą gorliwość religijną, z miłością wierzą w Boga Ojca wszechmogącego i w Chrystusa Syna Bożego, Zbawiciela, naznaczeni są chrztem, dzięki któremu łączą się z Chrystusem, a także uznają i przyjmują inne sakramenty w swoich własnych Kościołach czy wspólnotach kościelnych. Wielu z nich posiada również episkopat, sprawuje Świętą Eucharystię i żywi nabożeństwo do Dziewicy Bogarodzicielki. Dochodzi do tego łączność (communio) w modlitwie i w innych dobrodziejstwach duchowych, a co więcej, prawdziwa jakaś więź w Duchu Świętym, albowiem Duch Święty przez swe łaski i dary wśród nich także działa swą uświęcającą mocą, a niektórym spośród nich dał nawet siłę do przelania krwi. Tak oto we wszystkich uczniach Chrystusowych Duch wzbudza tęsknotę i działanie, aby wszyscy, w sposób ustanowiony przez Chrystusa, w jednej trzodzie i pod jednym Pasterzem zjednoczyli się w pokoju. Aby zaś to osiągnąć, Kościół – Matka modli się ustawicznie i trwa w nadziei i rozwija działalność, a synów swoich zachęca do oczyszczenia się i odnawiania, żeby znamię Chrystusa jeszcze mocniej jaśniało na obliczu Kościoła.
Ci wreszcie, którzy jeszcze nie przyjęli Ewangelii, w rozmaity sposób przyporządkowani są do Ludu Bożego. Przede wszystkim więc naród, który pierwszy otrzymał przymierze i obietnice, i z którego narodził się Chrystus wedle ciała (por. Rz 9,4-5), lud dzięki wybraniu szczególnie umiłowany ze względu na przodków, albowiem Bóg nie żałuje darów i wezwania (por. Rz 11,28-29). Ale plan zbawienia obejmuje także i tych, którzy uznają Stworzyciela, wśród nich zaś w pierwszym rzędzie muzułmanów, oni bowiem wyznając, iż zachowują wiarę Abrahama, czczą wraz z nami Boga jedynego i miłosiernego, który sądzić będzie ludzi w dzień ostateczny. Także od innych, którzy szukają nieznanego Boga po omacku i wśród cielesnych wyobrażeń, Bóg sam również nie jest daleko, skoro wszystkim daje życie, tchnienie i wszystko (por. Dz 17,25- 28), a Zbawiciel chciał, aby wszyscy ludzie byli zbawieni (por. 1 Tm 2,4). Ci bowiem, którzy bez własnej winy nie znając Ewangelii Chrystusowej i Kościoła Chrystusowego, szczerym sercem jednak szukają Boga i wolę Jego przez nakaz sumienia poznaną starają się pod wpływem łaski pełnić czynem, mogą osiągnąć wieczne zbawienie. Nie odmawia też Opatrzność Boża koniecznej do zbawienia pomocy takim, którzy bez własnej winy w ogóle nie doszli jeszcze do wyraźnego poznania Boga, a usiłują nie bez łaski Bożej, wieść uczciwe życie. Cokolwiek bowiem znajduje się w nich z dobra i prawdy, Kościół traktuje jako przygotowanie do Ewangelii i jako dane im przez Tego, który każdego człowieka oświeca, aby ostatecznie posiadł życie. Nieraz jednak ludzie, zwiedzeni przez Złego, znikczemnieli w myślach swoich i prawdę Bożą zamienili w kłamstwo, służąc raczej stworzeniu niż Stworzycielowi (por. Rz 1,21 i 25), albo też żyjąc i umierając na tym świecie bez Boga, narażeni są na rozpacz ostateczną. Toteż, aby przyczynić się do chwały Bożej i do zbawienia tych wszystkich, Kościół mając w pamięci słowa Pana, który powiedział: «Głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu» (Mk 16,16), pilnie troszczy się o wspieranie misji" .
Miłosierdzie Boże ogarnia tych wszystkich, którzy bez własnej winy nie należą przez chrzest do Kościoła Chrystusa. Oni również są jego umiłowanymi dziećmi. Niemniej jednak jest to nadzwyczajny sposób działania Bożego.
Ci, którzy należą do Kościoła, którego Chrystus jest głową, poprzez wiarę i miłość, mają pewną nadzieję zbawienia. W Kościele mamy wszystko, co do zbawienia jest potrzebne. Tu możemy spotkać Chrystusa i otrzymać Jego łaskę. W nim działa Duch Święty ucząc modlitwy, pokory i cierpliwości w dźwiganiu krzyża, wspierając w trudnościach i radując każdym dobrem.
Nie szukajmy zatem prawdy w innych wspólnotach, skoro mamy ją w obfitości w Kościele. Wykorzystajmy to, co Bóg dla naszego zbawienia nam ofiarowuje. Uważnie słuchajmy Kościoła, i jak Maryja trwajmy w nim na modlitwie wraz ze wszystkimi, którzy wierzą (zob. Dz 1,14).

 

Zaloguj się, aby dodać komentarz. Nie masz jeszcze swojego konta? Zarejestruj się.

Rower Romet koÅa 24
Rower Romet koła 24
czwartek, 18 kwietnia 2024
noimage
Przewód siłowy
wtorek, 09 kwietnia 2024